Trójmiejscy siatkarze inaugurujący w prestiżowej Lidze Mistrzów, jak na razie wypełniają postawione przed nimi cele. Nawet przeszkoda, którą był naszpikowany gwiazdami zespół z Półwyspu Apenińskiego, okazała się możliwa do pokonania. Pierwszy mecz rozegrany na terenie wroga był dla gdańszczan dużą lekcję pokory. Spotkanie rewanżowe zakończyło się zwycięsko dla Lotosu Trefla Gdańsk. Gospodarze pokazali swój zdecydowany charakter.
Hitowy mecz Ligi Mistrzów rozegrany został w gdyńskiej hali, w związku z odbywającą się w Ergo Arenie fazą grupową mistrzostw Europy w piłce ręcznej. Na to wydarzenie wiele kibiców czekało już od losowania europejskich pucharów.
Pierwsze minuty rozgrywki lepiej układały się dla gospodarzy. W obliczu kontuzji kolana Mateusza Miki i niedawno przebytej choroby Sebastiana Schwarza, Andrea Anastasi na boisko desygnował Miłosza Hebdę i Damiana Schulza. Para przyjmujących zyskała uznanie w oczach Falaschiego i to oni w większości kończyli jego wystawy (8:6). Po stronie utytułowanych gości, Brazylijczyk Rezende równomiernie rozkładał ataki. Obydwie drużyny nie ustrzegły się jednak zepsutych serwisów (16:14, 19:17). Dopiero pod koniec seta, na dziewiątym metrze punktował Amerykanin Murphy Troy (22:20). Skazywani na szybką porażkę gospodarze zwyciężyli pierwszą partię także po punktowej zagrywce (25:22).
Kolejna partia stała pod znakiem niekończonych ataków przez ekipę Trefla. Taką sytuację automatycznie wykorzystali wicemistrzowie Włoch (4:8). W większości "oczka" zdobywał mistrz Europy - Earvin Ngapeth. Dopiero gdy na zagrywkę wszedł Schulz, gdańszczanie ponownie odzyskali rezon (13:15).
Jednak przewaga kilkoma punktami przyjezdnych była zbyt trudna do odbudowania. A praktycznie każda akcja Trefla kończyła się kontrą DHL-u. Stan meczu wyrównał błędem na zagrywce Falaschi (21:25).
Trzeci set rozpoczął się kontuzją Matteo Piano, a także wymianą zdań przy siatce na linii Anastasi - N'Gapeth (9:8). Gdańszczanie ponownie zaczęli udowadniać, że są dobrze dysponowani i tanio skóry nie sprzedadzą. Do tego doszły problemy w ataku głównej armaty DHL-u, natomiast po stronie Trefla regularnością zadziwiał Hebda (16:11, 21:18). Wyrównana końcówka, prowadzona na przewagi, padła łupem gospodarzy, którzy zablokowali właśnie N'Gapetha (26:24).
Niesieni dopingiem kibiców, a także nabuzowani swoją dobrą grą gdańszczanie kontynuowali szczęśliwą passę (4:2). Włosi byli wyraźnie zdenerwowani sytuacją na boisku, co wprowadziło także nerwowe rozmowy między zawodnikami. Jednak tak doświadczona drużyna nie pozwoliła sobie na dłuższą chwilę słabości. Przy słabszej dyspozycji N'Gapetha, poziom utrzymywał Luca Vettori (17:18). Blok na Troyu wywołał piątą partię (22:25).
Tie-break w emocjonującym meczu, także miał swój unikalny charakter (2:2, 6:7). Co rusz efektowne akcje kończyli Troy i N'Gapeth, pomiędzy którymi dochodziło do mocnych starć. Bloki gospodarzy pomogły wyjść im na ważne prowadzenie (9:7, 13:12). Drugi niesamowity mecz Lotosu w hali Gdynia Arena zakończył błędem w ataku Milos Nikić (15:13).
Lotos Trefl Gdańsk - DHL Modena 3:2 (25:22, 21:25, 26:24, 22:25, 15:13)
Lotos Trefl Gdańsk: Grzyb (8), Falaschi (1), Hebda (18), Schulz (10), Troy (26), Gawryszewski (3), Gacek (libero) oraz Schwarz, Czunkiewicz (libero).
DHL Modena: Piano (3), Vetorri (22), Saatkamp (10), Rezende (1), N'Gapeth (12), Petrić (6), Rossini (libero) oraz Nikić (1), Bossi (2), Sighinolfi (1).
Tabela grupy F:
Miejsce | Drużyna | Mecze | Z-P | Pkt. | Sety |
---|---|---|---|---|---|
1. | DHL Modena | 5 | 4-1 | 13 | 14:3 |
2. | Lotos Trefl Gdańsk | 5 | 4-1 | 11 | 12:5 |
3. | Vojvodina Nowyj Sad | 5 | 1-4 | 3 | 4:12 |
4. | ACH Volley Lublana | 5 | 1-4 | 3 | 3:13 |
.....także nabuzowani swoją dobrą grą...."