Asseco Resovia Rzeszów nie mogła sobie pozwolić na żadną stratę punktów z AZS-em Częstochowa. Mistrzowie Polski po słabym starcie sezonu muszą odrabiać straty do PGE Skry Bełchatów, która zajmuje miejsce gwarantujące grę w finale PlusLigi. Częstochowianie jednak wygrali ostatnie dwa spotkania, więc w stolicy Podkarpacia nikt nie liczył na łatwą przeprawę.
Początek meczu należał do rzeszowian dzięki mocnym zagrywkom Bartosza Kurka i Dmytro Paszyckiego (8:5). W zespole gości w przyjęciu nie radził sobie Adrian Stańczak. Resovia wymuszała na rywalu grę na wysokich piłkach dzięki mocnemu serwisowi. W takich okolicznościach problemy w ataku miał Bartłomiej Lipiński. Liderem Pasów był Olieg Achrem, ale dobrze wyglądał również Thomas Jaeschke (16:10). Pasy były niezagrożone, a Michał Bąkiewicz o pierwszy czas poprosił dopiero pod koniec partii. Set bez historii (25:17).
W drugiej odsłonie zrobiło się ciekawiej głównie dlatego, że na Podpromie z opóźnieniem weszli kibice z Częstochowy, którzy od razu dodali kolorytu całej otoczce, choć cały czas pilnować ich musiały służby porządkowe.
Ponownie Akademicy nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki z Resovią. W ich grze widać było jednak plan - ostrzeliwany serwisem miał był Achrem (8:3).
To było jednak zbyt proste, bo kapitan gospodarzy miał bardzo dobry dzień. Na boisku istniała tylko jedna drużyna. Rzeszowianie grali mile dla oka, a zarazem skutecznie, choć przeciwnik specjalnie nie utrudniał im zadania (16:8). Fabian Drzyzga popisał się kapitalną obroną, a potem uruchomił grę środkiem, gdzie nie do zatrzymania był Dmytro Paszycki. Tę odsłonę rzeszowianie wygrali bardzo wysoko (25:12).
W trzeciej partii AZS zaczął grać odważniej i to od razu dało efekt. Kapitalnie grający Jaeschke nie miał już tak dużej swobody na siatce (6:8). Kolejny mecz z rzędu blok rzeszowian robił różnicę, a ponownie prym w tym elemencie wiódł Paszycki (16:12). Co ciekawe, dłuższe akcje częściej wygrywali goście, ale to nie przekładało się na wynik. Wszystko, co złe w drużynie AZS-u zaczynało się od fatalnego przyjęcia Rafała Szymury i Mateja Pataka. W końcówce proste błędy częstochowian przesądziły o ich klęsce nad Wisłokiem (25:18).
Dzięki zdobyciu kompletu punktów, podopieczni Andrzeja Kowala tracą już tylko dwa "oczka" do zajmującej drugie miejsce w tabeli PlusLigi, PGE Skry Bełchatów, która w sobotę straciła punkt w rywalizacji z Effectorem Kielce.
Asseco Resovia Rzeszów - AZS Częstochowa 3:0 (25:17, 25:12, 25:18)
Asseco Resovia
: Drzyzga, Achrem, Paszycki, Kurek, Jaeschke, Dryja, Wojtaszek (libero).
AZS
: Redwitz, Patak, Polański, Lipiński, Szymura, Buniak, Stańczak (libero) oraz Wawrzyńczyk, Szalacha, Kowalski, Janus.
MVP: Olieg Achrem (Asseco Resovia)
.
czy mecz był tak trudny że musiał grać Kurek a nie mógł wejść Witczak ?
czy Sliwka jest kontuzjowany i nie mógł wejść na zmiany ?