Olbrzym, który zadziwiał delikatnością. 12 lat temu zmarł Zdzisław Ambroziak

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski

Głos siatkówki
W czasach, gdy polska siatkówka odradzała się po latach kryzysu, jej głosem był właśnie "Ambroży". Nieco starsi kibice z transmitowanych na antenie TVP spotkań męskiej reprezentacji doskonale pamiętają jego tubalny głos i oryginalny komentarz. To on wymyślił "wsteczne siatkarskie odliczanie" czy "stratosferyczny zasięg" Arkadiusza Gołasia. Przy pomyłkach Polaków mówił, że "błądzić jest rzeczą ludzką, ale na Boga, nie teraz", a złe zagrania rywali komentował słowami "nie życzymy im źle, ale oby tak dalej".

- Zdzisław nie stawiał na efektowność, a na efektywność. Każde jego zdanie, które powtarzamy po latach, jest oryginalne, ale też właśnie efektywne, zawiera w sobie prawdę o sportowej rywalizacji. W przypadku innych komentatorów mamy sformułowania oryginalne, ale nie niosą one za sobą zbyt wielu wartości - mówi Janusz Uznański, wspominający Ambroziaka jako osobę składającą się ze zdawałoby się nie pasujących do siebie kawałków, które tworzą niezwykłą całość.

"Ambroży" był bowiem odnoszącym sukcesy sportowcem (z AZS-em AWF-em Warszawa trzy razy zdobył mistrzostwo Polski, z reprezentacją na ME w 1967 roku wywalczył brązowy medal), cenionym dziennikarzem i felietonistą i... utalentowanym muzykiem. Jeszcze jako dziecko sam nauczył się grać na fortepianie, a jako uczeń liceum zarabiał, grając w restauracjach i kawiarniach. Muzyczną pasję pielęgnował zresztą do końca życia. Wszędzie, gdzie mieszkał, urządzał swój kącik melomana i godzinami słuchał Chucka Berry'ego, BB Kinga czy Joe Cockera.

Za sprawą Juliusza Machulskiego Ambroziak został też aktorem - wystąpił w dwóch komediach wspomnianego reżysera, "Deja Vu", gdzie zagrał milczącego gangstera, i "Killerów dwóch", w którym komentował mecz tenisowy pomiędzy Jerzym Kilerem, a prezydentem Polski.

Olbrzym o duszy artysty
Budzący respekt wygląd Zdzisława Ambroziaka kontrastował z jego ogromną wrażliwością, która objawiała się w muzycznej pasji i pomagała przy pisaniu felietonów. W czasie sportowej kariery trochę natomiast przeszkadzała. Na Igrzyskach Olimpijskich w 1972 roku "Stary" zawiódł ponoć dlatego, że... był zakochany, przez co nie potrafił skupić się na sporcie. Z kolei na jednym ze zgrupowań, na którym Polacy znaleźli się wspólnie z reprezentacją Związku Radzieckiego, wielkie wrażenie zrobił na nim potężny Walery Krawczenko, choć "Ambroży" był od niego wyższy, silniejszy i skoczniejszy.

- Chłop na schwał, a w środku bardzo delikatna postać, wrażliwa na sztukę, relacje między ludzkie. Wręcz zadziwiał wewnętrzną delikatnością. Ze swoim wyglądem i tubalnym głosem bym pozornie straszny, ale słuchało się go z przyjemnością - wspomina Ambroziaka Janusz Uznański.

Odszedł, gdy był najlepszy
Zdaniem Uznańskiego "Ambroży" odszedł będąc u szczytu możliwości dziennikarskich. Wiadomość o jego śmierci była dla wszystkich zaskoczeniem. W grudniu 2003 roku zdecydował się poddać operacji. Celowo zrobił to w czasie świąt Bożego Narodzenia, gdy wszyscy byli zajęci swoimi sprawami. Nie chciał, by środowisko dziennikarskie dowiedziało się o operacji głowy.

Niestety, sprawy przybrały zły obrót. Zdzisław Ambroziak zapadł w śpiączkę. Zmarł 23 stycznia 2004 roku, nie odzyskawszy przytomności.

- Jego życie było podporządkowane kalendarzowi sportowemu. W czasie siatkarskich mistrzostw Europy 2003 mówił mi, że musi iść do szpitala, by dokonać drobnego zabiegu, bo potem leci na Australian Open i musi być w formie. Gdy mówił, że to nic wielkiego, wierzyłem mu, ponieważ "Zdzichu" jako sportowiec miał dużą świadomość swojego organizmu, która kilka lat wcześniej uratowała mu życie. Miał poważny wylew, ale wiedząc co się dzieje, nie czekał na karetkę, wsiadł w samochód i sam pojechał do szpitala. Dzięki temu przeżył. Niestety, tym razem jego wiedza i intuicja zawiodły i Zdzisław "zawinął się". Na zawsze - wspomina były dziennikarz TVP.

- Zdzichu zawsze powtarzał, że sport wymaga cierpliwości, sam niestety nie doczekał wielkich osiągnięć, jakie w ostatnich latach stały się udziałem polskiej siatkówki - dodaje Uznański. - A szkoda, bo chciałbym usłyszeć, jak komentuje jeden z tych sukcesów.

Adam Małysz czy Kamil Stoch? Który skoczek lepszy według Thomasa Morgensterna?
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×