Przez pierwszą godzinę rywalizacji w Atlas Arenie kibice oglądali dość wyrównany pojedynek, mimo że na papierze gospodynie były zdecydowanymi faworytkami.
- Zdecydowanie to my nie zagrałyśmy na swoim poziomie. Tak wyglądało z boku, bo pierwsze dwa sety obserwowałam z kwadratu, trochę "na smutasa". Od trzeciego seta wszedł uśmiech, fajna energia i zaczęło nam wychodzić. Myślę, że tak powinno być od początku. Jesteśmy drużyną, która powinna nie tylko wygrywać, ale wygrywać wysoko - stwierdziła Martyna Grajber.
Sporo krzywdy bydgoszczanki wyrządziły rywalkom poprzez grę środkiem. W ciągu pierwszych dwóch partii łodzianki miały problem z zatrzymaniem ataków Natalii Misiuny i Małgorzaty Śmieszek, lecz po wejściu na boisko Sylwii Pyci zapanowały nad sytuacją.
- Trochę nas połapały, ale dobrze, że znalazłyśmy receptę na ten ich blok, który początkowo stanowił dla nas problem. Także i my zaczęłyśmy lepiej operować w tym elemencie - oceniła Grajber.
20-letnia przyjmująca już w kolejnym spotkaniu dostała od trenera Jacka Pasińskiego szansę na dłuższy występ. W połowie drugiej odsłony starcia z Pałacem zmieniła Ewelinę Brzezińską i pozostała na placu gry do samego końca.
- Mimo tych wszystkich przeciwności (zdrowotnych - dop.) cieszę się, że to wszystko wychodzi. Myślę, że to wcale nie obniża poziomu zespołu. Cały czas mam nadzieję robię postępy i moje wejście na boisko przyczynia się do lepszej gry. Rozgrywająca chyba też mi ufa w dużym stopniu, więc nie jest tak, że jak wchodzę, to gra do mnie mniej piłek. Cieszę się z tego powodu i że mogłam pomóc - podsumowała nasza rozmówczyni.
W środę po drugiej stronie siatki pojawiło się kilka zawodniczek, które Martyna Grajber dobrze zna z reprezentacji młodzieżowych, a także wspólnych treningów w Szkole Mistrzostwa Sportowego - m.in. Małgorzata Śmieszek, Paulina Bałdyga czy Pola Nowakowska. Mimo tego nie musiała pomagać przy odprawie, bo sztab drużyny ma już je rozpracowane.
- Chyba na tyle wszyscy się w lidze znają, że nie trzeba dodatkowych informacji. Ja je znam ze strony koleżeńskiej, bo z wieloma trenowałam w SMS-ie. Wiąże się z tym to, że wiem, jak grają, ale nasze odprawy są na tyle wyczerpujące, że nie trzeba nic dodawać od siebie - opowiadała siatkarka Budowlanych Łódź.
W niedzielę łodzianki po raz trzeci w ciągu ośmiu dni zaprezentują się przed własną publicznością. Tym razem zagrają z PTPS-em Piła, któremu uległy w pierwszej rundzie.
- PTPS to chyba czarny koń Orlen Ligi i zespół, z którym bardzo trudno się gra, bo doskonale broni. Nikt nie lubi, gdy wyciąga się go trzy razy w jednej akcji z boiska, a rywalki podbijają piłkę. Na pewno trzeba zagrać konsekwentnie i trzeba im się odgryźć, bo od dwóch sezonów ten zespół nam nie leży. Czas to przełamać - zapowiedziała Grajber.
Młoda przyjmująca powiedziała też kilka ciepłych słów o kibicach Budowlanych, którzy w tym sezonie stawiają się tłumnie nie tylko na meczach w Łodzi, ale też na wyjazdach.
- Nasi kibice po raz kolejny dali radę! Ich doping ponownie nas poniósł i pomimo że było ich nieco mniej na trybunach, było ich znakomicie słychać. Cieszymy się bardzo, że są z nami nawet po porażkach i dalej nas gorąco wspierają - powiedziała.
Martyna Grajber to jedna z zawodniczek, które najbardziej odczuły skutki feralnego wyjazdu do Bielska-Białej. Choć dzień przed meczem z Pałacem jeszcze przyjęła kroplówkę, zapewnia, że wszystko idzie już w dobrym kierunku.
- Już jest dobrze, a na pewno lepiej niż było. Myślę, że jestem już bliżej optymalnej dyspozycji - skomentowała krótko.