Jedynie w pierwszym i drugim secie do pierwszych przerw technicznych Impelki dotrzymywały kroku rywalkom. Później przytrafiały im się przestoje i nie potrafiły im zaradzić.
- Bardzo liczyłam na to, że mój zespół będzie grał ambitnie i o każdy punkt, a okazało się inaczej. Trudno mi cokolwiek powiedzieć, jestem bardzo rozżalona. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zespół, w którym grałam, wypadł tak fatalnie, łącznie ze mną. Mam nadzieję, że taki mecz się nigdy już więcej nie powtórzy - mówiła po meczu Agata Sawicka.
Inna sprawa, że po drugiej stronie siatki gospodynie spisywały się naprawdę świetnie. Jednak zdaniem libero Impela, nie miałoby to znaczenia, gdyby wraz z koleżankami zagrały na swoim poziomie.
- Wtedy mogłybyśmy nawiązać równorzędną walkę z PGE Atomem. Mamy równie dobre zawodniczki i to tak na dobrą sprawę nie była różnica klas zawodniczek, a nasza porażka mentalna. Coś nam się chyba wydarzyło w głowach i nie potrafiłyśmy tego zwyciężyć. A myślę, że najwyższy czas na to, bo z tak doświadczonymi siatkarkami nie może być inaczej. Po prostu nie możemy tak grać - oceniła zawodniczka.
Przez niemal całą trzecią partię w oczach wrocławianek widać było smutek i zrezygnowanie. Nie można było "dotrzeć" do ich głów w żaden sposób.
- Próbowałyśmy się motywować same i czerpać od trenerów wskazówki. Widocznie za słabo. Lecz nadal wierzę w to, że jeszcze się podniesiemy i będziemy walczyć o medale - powiedziała Sawicka.
Popularna "Qlka" w grudniu dopiero powróciła do gry po zerwaniu więzadeł krzyżowych na Igrzyskach Europejskich w Baku. Od połowy stycznia pojawia się już na boisku, ale wciąż - jak mówi - nie jest jeszcze w optymalnej dyspozycji.
- Z moim zdrowiem już coraz lepiej. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Wiadomo, że po sześciu miesiącach przerwy nie można być od razu w formie. Czekam sobie spokojnie na swoją szansę. Cieszę się, ze trenerzy pozwalają mi spokojnie wchodzić w grę - podsumowała libero Impela.