- Wyszliśmy na boisko bardzo skoncentrowani i zmotywowani. W dwa pierwsze sety włożyliśmy bardzo dużo siły. Niestety, później mecz nie układał się tak, jak chcieliśmy - przyznaje na łamach Gazety Wyborczej II trener PGE Skry Bełchatów Jacek Nawrocki, nawiązując do porażki 2:3 z ZAKSĄ. - Na pewno u chłopaków widać było brak świeżości, bo wcześniej mocno trenowaliśmy, dwa razy dziennie - dodaje, podkreślając, że dla jego zespołu dużo ważniejsze niż potyczka z kędzierzynianami są pojedynki z Jastrzębskim Węglem (Puchar Polski) i Dynamem Moskwa (Liga Mistrzów).
- A może dobrze się stało, że przegraliśmy? Przecież w poprzednim sezonie też dwa razy ulegliśmy Jastrzębskiemu Węglowi... Może ta porażka sprawi, że będziemy wychodzić na boisko, by grać o zwycięstwo, a nie po to, by nie przegrać - zauważa szkoleniowiec, który dodaje, że jego zespołowi brakuje takich spotkań jak z ZAKSĄ (zacięte, ale przegrane). - Wcześniej albo wyraźnie wygrywaliśmy, albo tak samo przegrywaliśmy - przyznaje zauważając, że w meczu w Kędzierzynie on i trener Castellani mogli bardziej pomanewrować składem, dokonując zmian na rozegraniu i w ataku.
O porażce, zdaniem Nawrockiego, zadecydowała bardzo słaba skuteczność Skry w pierwszym ataku. - Nawet w pierwszym i drugim secie, wysokie wygrane były efektem bloku, kontr i błędów przeciwnika. Poza tym brakowało nam gry środkiem i umiejętnego rozkładu ataku między Mariuszem Wlazłym a skrzydłowymi - mówi na łamach Gazety Wyborczej podkreślając, że winę za porażkę ponosi cały zespół, który zagrał słabo, a nie pojedynczy zawodnicy.