Za ten mecz chyba największe słowa uznania należą się bełchatowskim środkowym. Srećko Lisinac i Karol Kłos zdobyli razem aż 28 punktów i długo stanowili pierwszą opcję w ataku, co nieraz pomogło ich drużynie wyjść z opresji.
- To dwóch graczy, którzy razem z Israelem Rodriguezem byli w perfekcyjnej formie. Srećko pokazał, że nie ma już śladu po jego kontuzji, z której leczył się na początku sezonu. Zaczął trenować od początku stycznia, ale już teraz możemy na nim polegać w ataku, co zresztą było widać. Kłos notował słabsze występy w Pucharze Polski, ale tym razem spisał się na miarę oczekiwań - chwalił swoich podopiecznych Miguel Falasca.
Bełchatowianie mogą czuć mały niedosyt, że rywali nie udało się pokonać w trzech setach. Drugą partię przegrali na własne życzenie, choć - jak zauważa nasz rozmówca - w taki sam sposób w jaki w niej polegli, wygrali czwartego seta.
- Było 19:16 dla nas, a następnie popełniliśmy wiele błędów w ataku i daliśmy sobie tego seta wyrwać. Jednak w czwartej odsłonie miała miejsce dokładnie odwrotna sytuacja. To my przegrywaliśmy w końcówce czterema punktami a triumfowaliśmy na przewagi. To zasługa dobra serii na zagrywce Karola Kłosa, a także Andrzeja Wrony, który wszedł na zmianę zadaniową. "Wrócił" też Facundo Conte. Z wyniku w Łodzi jestem bardzo szczęśliwy, bo wygraliśmy z chorobami, z kontuzjami i z przeciwnikiem - zaznaczył hiszpański szkoleniowiec.
Jeśli można się do czegoś przyczepić, to teoretycznie są to punkty podarowane przeciwnikom po błędach na zagrywce. W ten sposób bełchatowianie oddali tureckiej ekipie prawie seta. Jednak trener Falasca przekonuje, że to i tak nie był aż tak zły wynik porównując chociażby (też zresztą wygrany) półfinał Pucharu Polski z Asseco Resovią.
- Tam 26 procent tych serwisów poszło w siatkę lub aut. Tym razem pewnie to przykuło uwagę bardziej, bo w ataku szło nam gorzej. A tu mamy 22 zepsute serwisy na 101. To nie jest aż tak dużo - około 20 procent. Normalnie mamy około 80 procent dobrego serwisu. Generalnie staraliśmy się wywrzeć presję w tym elemencie. Udało nam się zdobyć sześć punktów bezpośrednio z zagrywki, ale też odrzucaliśmy tymi serwisami przeciwników, co pomagało ustawiać blok. Dzięki temu system blok-obrona działał całkiem dobrze moim zdaniem - ocenił trener PGE Skry Bełchatów.
Falasca przed spotkaniem rewanżowym w Turcji czuje się dość pewnie. Żywiołowa publiczność czy ewentualne pomyłki arbitrów mają nie stanowić przeszkody.
- Wygraliśmy niedawno w Rzeszowie trudny mecz przy tysiącach kibiców, więc na gorącą atmosferę jesteśmy przygotowani. Nie obawiam się o żadne pomyłki sędziowskie czy inne niesprzyjające wydarzenia. Musimy pojechać i zaprezentować się pewnie. - zapowiedział Hiszpan.