Ekipa Miguela Falaski nie bez problemów pokonała w środę w walce o awans do najlepszej szóstki Ligi Mistrzów rywala z Turcji. Wpływ na dyspozycję bełchatowian w Atlas Arenie miały jednak kwestie zdrowotne. Siatkarze PGE Skry do spotkania z Ziraatem Bankasi Ankara przygotowywali się w ekstremalnych warunkach, ale ostatecznie byli w stanie odprawić rywala z kwitkiem i wypracować sobie sporą zaliczkę (3:1) przed rewanżem.
- Kilku zawodników miało problemy zdrowotne. W zespole panowała grypa, u Mariusza z kolei odezwały się plecy. Ciężko nam było już przygotowywać się do tego meczu, nie wspominając o samym graniu. Dlatego najważniejsze, że wygraliśmy za trzy punkty - przyznał po spotkaniu Srećko Lisinac.
Bełchatowianie przegrali drugiego seta, choć długo kontrolowali jego przebieg. Sytuacja odwróciła się w czwartej odsłonie, kiedy to inicjatywa przez większość czasu należała do gości, ale z ostatecznego zwycięstwa cieszyć mogli się gospodarze.
- Zależało nam na tym, żeby pokazać charakter. Bolała nas ta przegrana druga partia. Dzięki temu, że w czwartym secie byliśmy w stanie odrobić dużą stratę na pewno zyskaliśmy większą pewność siebie. Potwierdziliśmy, że mimo słabszego momentu jesteśmy w stanie wrócić do gry - zaznaczył reprezentant Serbii.
Siatkarze PGE Skry meczem z Ziraatem pokazali, że potrafią wychodzić z opresji obronną ręką. - Zdecydowało według mnie nasze podejście. Kluczowym był fakt, że nawet jak nam nie szło, nie zwieszaliśmy głów, ale walczyliśmy dalej o każdą piłkę. Nasze skupienie i koncentracja w każdej chwili były z nami, w meczu, a nie krążyły nie wiadomo gdzie - wyjaśnił 23-letni zawodnik.
Lisinac był w środę bohaterem PGE Skry. Serbski środkowy w czterech setach zdobył aż 16 punktów, w tym dwa blokiem. Atakował tego dnia z rewelacyjną skutecznością (78 proc.). Momentami wydawało się zresztą, że tylko on jest w stanie regularnie punktować w przetrzebionym chorobami składzie bełchatowian.
- Nie czuję, żebym grał jakoś wyjątkowo, ale cieszę się, że wyszedł mi dobry mecz, zwłaszcza po tak słabym spotkaniu w Gdańsku. W starciu z Lotosem byliśmy na pewno wyczerpani po wyjazdowym maratonie, na który złożył się Puchar Polski i mecz w Rzeszowie. Może i mentalnie nie byliśmy do tego spotkania też gotowi. Wiedzieliśmy jak mamy grać, ale kiedy spotkanie się zaczęło, a nam nie szło, nie byliśmy w stanie odpowiednio zareagować - zdradził.