Podopieczni trenera Jakuba Bednaruka grali w tym sezonie dopiero drugi raz na Torwarze, poprzednio przegrali 0:3 z liderem tabeli z Kędzierzyna. Mimo słabej formy aktualnych mistrzów Polski można się było spodziewać i tym razem podobnego wyniku, bowiem między budżetami i aspiracjami obu ekip jest przepaść.
Ta przepaść zarysowała się od razu na samym początku spotkania, kiedy podopieczni trenera Andrzej Kowal zagrali zdecydowanie lepiej w każdym elemencie, od zagrywki począwszy. Dołożyli do tego świetne obrony i skuteczne kontrataki, dzięki czemu otworzyli seta 5:1. Warszawiacy grali bardzo nerwowo i wyraźnie zjadała ich presja, choć to rzeszowianie byli w niewdzięcznej roli faworyta. Grali jednak na sporym luzie, a w roli głównego kata występował Julien Lyneel, który wyraźnie czuł głód siatkówki po kontuzji. Dobrze wspierał go w ataku Bartosz Kurek, a doskonale wręcz uwijał się w obronie Krzysztof Ignaczak, który sprawiał wrażenie o połowę młodszego. Gospodarze nie mieli nic do powiedzenia w tym secie, zwłaszcza, że masowo popełniali błędy w każdym elemencie.
W drugiej odsłonie warszawiacy uspokoili nerwy i wyeliminowali błędy, co od razu poprawiło ich grę. Bardzo udana była zmiana na pozycji przyjmującego, bo Krzysztof Wierzbowski wniósł wiele dobrego i w ataku i na zagrywce. W drugiej połowie seta gospodarze odskoczyli rywalowi, bo grali skuteczniej w ataku i dobrze kontrowali. W ekipie gości zawodził Thomas Jaeschke, który został zmieniony przez Oliega Achrema. Coraz częściej mylił się Kurek, a po drugiej stronie siatki świetnie grał Michał Filip. Set zakończył się błędem serwisowym rzeszowian.
Trzecia odsłona była najbardziej wyrównana. Do drugiej przerwy technicznej obie drużyny walczyły nieomalże punkt za punkt, częstując się na przemian brutalnymi zagrywkami i soczystymi atakami. Sporo było efektownych obron i udanych kontr, kibice, którzy wypełnili prawie cały Torwar, na pewno mogli być zadowoleni. Końcówka była tak samo zacięta jak cały set, wiele akcji to były długie wymiany. Rutyna i doświadczenie spowodowały, że mistrzowie Polski odskoczyli na dwa punkty i dołożyli jeszcze blok na Guillaume Samice. Doskonałym atakiem po skosie kończy tę odsłonę Achrem.
Czwartego seta rzeszowianie zaczęli z kapitanem i z Holmesem w składzie, a walka nadal była bardzo wyrównana. Paweł Zagumny sporo korzystał z usług swoich środkowych, tak samo jak w trzecim secie, co ułatwiło kończenie ataków skrzydłowym gospodarzy. Jednak kilka błędów własnych warszawiaków i świetne kontry gości dały im odskoczyć na trzy punkty. Swoje dołożył Kurek mocna zagrywką i Dmytro Paszycki, wyjątkowo tego dnia czujny na bloku.
Jeszcze przed drugą przerwą techniczną trener Bednaruk wykorzystał oba czasy, ale to nic nie dało. Goście grali coraz lepiej i spokojnie powiększali swoją przewagę. Ignaczak był wszędzie i wyjmował najtrudniejsze nawet piłki w obronie. W końcówce seta rzeszowianie nieco się rozluźnili, co pozwoliło złapać gospodarzom kilka punktów, ale przewaga była zbyt duża. Dwa skuteczne ataki Kurka z prawego skrzydła zakończyły całe spotkanie.
AZS Politechnika Warszawska - Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (18:25, 25:21, 23:25, 18:25)
AZS Politechnika Warszawska: Kowalczyk, Zagumny, Lemański, Samica, Filip, Łapszyński, Olenderek (libero) oraz Wierzbowski, Radomski, Firlej, Świrydowicz, Mikołajczak.
Asseco Resovia Rzeszów:
Kurek, Jaeschke, Drzyzga, Dryja, Lyneel, Paszycki, Ignaczak (libero) oraz Achrem, Holmes, Śliwka.
MVP: Dmytro Paszycki
Zobacz wideo: Jewtuszko kończu konflikt z Kułakiem. "Jest kozakiem, pokazał jaja"
Źródło: WP SportoweFakty
Szk Czytaj całość
KTO JEST MISTRZEM POLSKI ?? SOVIA !!!!