Maret Balkestein: Mój występ oddaje jedno słowo - "masakra"

WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa
WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa

W minioną niedzielę w Kaliszu PGE Atom Trefl Sopot stanął przed szansą obrony Pucharu Polski. Jednak w tegorocznym finale sopocianki przegrały z Chemikiem Police 1:3. - To my zawiodłyśmy w tym finale - przyznaje w rozmowie z nami Maret Balkestein.

Po wygranej do 19 premierowej odsłonie w sercach kibiców z Sopotu pojawiała się iskierka nadziei na drugi z rzędu triumf w Pucharze Polski. Jednak w kolejnych setach siatkarki Chemika Police przebudziły się i to one dyktowały warunki już do końca spotkania. Jeszcze w ostatniej partii Atomówki podjęły walkę i dwa razy niwelowały trzy punkty straty do rywalek oraz obroniły dwie piłki meczowe, ale ostatecznie z końcowego zwycięstwa cieszyły się Chemiczki.

WP SportoweFakty: Doznałyście dość bolesnej porażki, choć początek starcia finałowego raczej tego nie zapowiadał.

Maret Balkestein: Pierwsza partia była w porządku z naszej strony, ale to Chemik popełniał sporo błędów. My od początku wywarłyśmy na nich presję i to zaowocowało dobrym wynikiem. Jednak z każdą akcją policzanki grały coraz lepiej, a my nie umiałyśmy na to odpowiedzieć. Ciągle byłyśmy o krok za nimi. W czwartym secie, gdy udało nam się je dogonić, zaczęłyśmy czuć, że coś się jednak może zmienić, ale przepuściłyśmy tę szansę w końcówce, a zadecydowały detale.

Zgodzisz się, że brakowało wam siły ognia w ataku? Z boku odniosłem wrażenie, że niezwykle trudno wam się zdobywało punkty.

- W tym meczu Chemiczki były w stanie zaatakować niemalże z każdej piłki. Z naszej strony odpowiadała praktycznie tylko Kasia Zaroślińska. Wspomagała ją tam też Brittnee Cooper na środku, ale to było za mało. Trudno się gra, gdy są problemy w ataku.

Dało się zauważyć, że brakowało wam drugiego skrzydła. Pewnie wiesz, do czego zmierzam...

- Nie ma co ukrywać, wszyscy widzieliśmy, że zagrałam naprawdę słabo. W przyjęciu jeszcze nie było tak źle, ale moją formę w ataku oddaje polskie słowo: "masakra".

Ale mimo tego była szansa na wygranie czwartego seta, by później powalczyć w tie-breaku.

- Zgadza się! Nawet jeśli większość spotkania nie idzie po naszej myśli, to przecież końcówki decydują o ostatecznym wyniku. Trzeba walczyć o każdą piłkę. Nie wolno rezygnować nawet gdy przegrywasz 1:2 w całym meczu i tracisz cztery punkty do przeciwnika w czwartym secie, bo to da się odwrócić i my to pokazałyśmy. Gdy mecz się nie układa tak, jak sobie to założymy, nic z tym nie zrobimy. Musimy to zaakceptować i walczyć dalej na przekór wszystkiemu.

Czego oczekiwałyście tak naprawdę po Chemiku w tym meczu?

- To naprawdę znakomita ekipa z bardzo dobrymi i znanymi zawodniczkami na każdej pozycji. Żeby z nimi wygrać, każda z nas musi zagrać przynajmniej dobrze, żeby nie powiedzieć bardzo dobrze. A one właściwie zagrały tak, jak się spodziewałyśmy. Nie ukrywam, to my zawiodłyśmy w tym finale. Mimo tego nadal uważam, że jesteśmy w stanie je pokonać i mam nadzieję, że jeśli spotkamy się ponownie w meczach o złoto Orlen Ligi, zrewanżujemy im się za ten finał.

Jak podsumowałabyś cały występ PGE Atomu w Pucharze Polski?

- Zarówno w ćwierćfinale, jak i półfinale przejmowałyśmy kontrolę nad meczem i grało nam się przez to znacznie łatwiej. Byłyśmy pewne tego, co robimy. W niedzielę mierzyłyśmy się z drużyną ze ścisłej czołówki w Polsce.

Ale przecież wy też należycie do tej ścisłej czołówki.

- Tak, ale po tym spotkaniu nie było tego widać. I właśnie nad tym musimy teraz popracować. Jeśli chcemy wygrywać z najlepszymi, nie wolno nam schodzić poniżej pewnego poziomu. Miałyśmy fragmenty, ale to było zbyt mało. Pozytywną rzeczą jest na pewno to, że możemy grać zdecydowanie lepiej. Jeśli tak będzie, może jeszcze być ciekawie w tym sezonie.

Następna operacja brzmi: drugi półfinał z Impelem we Wrocławiu. Finał Orlen Ligi jest blisko i daleko zarazem, ale to wy uchodzicie za faworytki.

- Tu chyba bycie faworytem nie ma nic do rzeczy. To, że prowadzimy 1:0 w rywalizacji wcale nie oznacza, że we Wrocławiu czeka nas spacerek. Grają tam przecież również znakomite, doświadczone siatkarki, które pewnie nieraz wychodziły z takich sytuacji. Myślę, że nauczka, którą dostałyśmy w Kaliszu, pomoże nam lepiej przygotować się do starcia z Impelem.

Rozmawiał Krzysztof Sędzicki (@ksedzicki)

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: nienaganna technika kolegi Lewandowskiego

Źródło: WP SportoweFakty

Komentarze (0)