Podopieczni trenera Jakuba Bednaruka mieli o co walczyć w tym spotkaniu. Po pierwsze wygrana dałaby im pewne ósme miejsce w tabeli, niezależnie od innych wyników w tej kolejce. Po drugie, w pierwszej rundzie warszawiacy w fatalnym stylu przegrali zupełnie bez walki z AZS Częstochowa na wyjeździe i był to jeden z ich najgorszych meczów w sezonie. Na pewno tliła się w nich mocna żądza rewanżu. Dla podopiecznych trenera Michała Bąkiewicza z kolei to spotkanie było szansą na umocnienie się na dwunastej pozycji, bo na nic więcej nie mieli już szans. Wymagany limit zwycięstw także osiągnęli już wcześniej.
Już od pierwszego gwizdka było widać ogromną determinację gospodarzy, którzy wręcz rzucili się gościom do gardła. Na pierwszej przerwie technicznej było 8:1, a dalsza część seta wyglądała tak samo. Siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej doskonale zagrywali, wspaniale blokowali (7 punktów w secie tak zdobyli) i bez najmniejszych problemów kończyli swoje ataki. Po drugiej stronie siatki nie było nikogo, a już na pewno żadnej gry w siatkówkę, co dobrze odzwierciedla wynik 25:10.
Druga odsłona była nieco bardziej wyrównana z początku, goście zaczęli kończyć swoje ataki, a także podbijać piłki w obronie. Dobrze radził sobie Stanisław Wawrzyńczyk, który zmienił na przyjęciu bardzo słabo grającego Mateja Pataka. Gospodarze także zaczęli popełniać błędy, zwłaszcza na zagrywce. Jednak w środku seta włączył się ponownie blok warszawiaków, a przyjezdni się gubili, zwłaszcza Felipe Airton Bandero. Druga połowa tej partii przebiegła już cała pod dyktando gospodarzy, którzy bezwzględnie dominowali na boisku. Paweł Zagumny doskonale rozrzucał atak po wszystkich kolegach z drużyny i bez problemu gubił blok. Bez problemów Inżynierowie dopisali drugiego seta do swojego dorobku.
Kolejna odsłona zaczęła się od dobrej gry warszawiaków, ale potem coś zaczęło szwankować. Błędy w ataku, zepsute zagrywki, nieporozumienia pomiędzy rozgrywającym a atakującymi - typowy syndrom trzeciego seta po łatwo wygranych dwóch. To była przysłowiowa woda na młyn przyjezdnych, którzy natychmiast wykorzystali słabszą grę rywala. Skutecznie atakował niewidoczny dotąd Bandero, a Rafael Redwitz przy lepszym przyjęciu mógł wreszcie uruchomić środek. Do tego goście dorzucili mocniejszą zagrywkę oraz nieco więcej agresji w grze i to wystarczyło na pokonanie gospodarzy w tej partii.
Ten jeden stracony set to było maksimum tego, co mogła oddać Politechnika, jeżeli chciała mieć pewne ósme miejsce. Mimo to, siatkarze tego zespołu wcale nie zaczęli grać lepiej w czwartej odsłonie, raczej wyglądali na sparaliżowanych presją. Za to goście, mocno podbudowani na duchu zwycięstwem w poprzednim secie, utrzymywali dobry poziom. Dołożyli do tego świetną zagrywkę, zwłaszcza Redwitz. Trener Bednaruk wymienił prawie wszystkich na boisku, ale to nie poprawiło sytuacji. Jego podopieczni byli jak dzieci we mgle i zawodzili w najprostszych sytuacjach. Skuteczny atak Bandero zakończył tego seta i kibice w Arenie Ursynów dostali szansę obejrzenia jeszcze jednej odsłony.
Tie break zaczął się od wyrównanej gry, ale widać było, że warszawiacy wrócili do swojej pełnej mobilizacji. Dobra zagrywka oraz skuteczny blok dały im małą przewagę przy zmianie stron. Dwoma asami serwisowymi z rzędu popisał się Guillaume Samica, ale odpowiedział mu Redwitz, kat warszawskich przyjmujących tego dnia, i zrobiła się emocjonująca końcówka. Cios z pola serwisowego dołożył Wawrzyńczyk i na tablicy pokazał się remis po 13. Jednak potem zepsuł zagrywkę, a po dobrej obronie Macieja Olenderka kontrę skończył Michał Filip i to gospodarze mogli świętować zwycięstwo.
Ten wynik oznacza, że warszawiacy będą się bić o siódme miejsce na koniec sezonu z Jastrzębskim Węglem, a Akademicy z Częstochowy będą walczyć o jedenaste z BBTS-em Bielsko-Biała.
AZS Politechnika Warszawska - [b]AZS Częstochowa 3:2 (25:10, 25:19, 20:25, 21:25, 15:13)[/b]
AZS Politechnika Warszawska: Kowalczyk, Zagumny, Lemański, Samica, Filip, Łapszyński, Olenderek (libero) oraz Radomski, Mikołajczak, Wierzbowski, Smoliński, Świrydowicz
AZS Częstochowa: Redwitz, Szałacha, Buniak, Szymura, Bandero, Patak, Stańczak (libero) oraz Kowalski, Lipiński, Wawrzyńczyk, Polański
MVP: Paweł Zagumny