Rzeszowianie ostatnio nie mogą narzekać na brak emocji. Dokładnie tydzień temu nie byli jeszcze pewni czy zagrają w finale PlusLigi. Wszystko zależało od wyniku sobotniego meczu pomiędzy PGE Skrą Bełchatów i BBTS Bielsko-Biała. Bełchatowianie w tym starciu musieli stracić co najmniej seta, by siatkarze Asseco Resovi Rzeszów mogli awansować. Oni sami nie bardzo wierzyli w tak korzystny obrót wydarzeń. - Szczerze mówiąc za bardzo się nie łudziliśmy. Myśleliśmy, że Skra wygra ostatnie spotkanie 3:0. Byliśmy akurat w hotelu, w którym przygotowywaliśmy się do Final Four Ligi Mistrzów. Śledziliśmy wynik na żywo i po zakończeniu akcji, która dała nam awans do finału, byliśmy oczywiście w nieco euforycznych nastrojach - przyznał Julien Lyneel.
Francuz przyszedł do rzeszowskiego klubu na początku tego sezonu, ale przez cały ten czas nie omijają go problemy zdrowotne. Przez to opuścił wiele meczów. - To prawda, że bywały okresy w których bywałem zniechęcony. Wiedziałem do czego jestem zdolny, kiedy jestem w stu procentach zdrowy. Gdy drobne dolegliwości uniemożliwiały mi grę, było to frustrujące - przyznał przyjmujący rzeszowskiej drużyny.
Teraz siatkarz powoli wraca do formy, chociaż z jego zdrowiem nie jest jeszcze wszystko w porządku. - Wracam do gry bardzo spokojnie. Zacząłem skakać, ale jeszcze nie na maksimum możliwości, ponieważ nadal trochę dolegają mi plecy. Jest już jednak coraz lepiej. Szkoda, bo kiedy już zaczynałem odzyskiwać dawną dyspozycję, to ból wrócił. Nie jest to poważne, ale nie pozwala mi grać na sto procent - powiedział przyjmujący Asseco.
Francuski zawodnik w formie bardzo przydałby się swojej drużynie, która w ten weekend zagra w Final Four Ligi Mistrzów. Zwłaszcza, że w półfinale na drodze podopiecznych Andrzeja Kowala, stanie wielokrotny triumfator tych rozgrywek, Zenit Kazań. Rzeszowianie są gospodarzami turnieju, co zdaniem Juliena Lyneela może im tylko pomóc w tej konfrontacji. - Presja istnieje zawsze, kiedy gra się w takim klubie, który walczy o tytuły. Zagramy przed własną publicznością. Będzie niesamowita atmosfera, którą stworzy ponad dziesięć tysięcy kibiców. Wszystkie bilety zostały w mig wyprzedane. Wiemy, że zagramy z jedną najlepszych drużyn na świecie, przyzwyczajoną do gry o stawkę, która potrafi się na takie mecze mobilizować. W tym spotkaniu trzeba będzie zagrać naprawdę bardzo dobrze i jednocześnie na luzie, by myśleć o wygranej - podkreślił Francuz.
Pomimo bardzo trudnego przeciwnika w półfinale, rzeszowianie mierzą w triumf w całym turnieju. - Wszystko może się wydarzyć w tych dwóch meczach. Przystąpimy do nich z mocnym postanowieniem wygrania ich, niezależnie od tego, kim będzie rywal. Resovia zawsze była klubem, który zdobywał dużo tytułów, niekiedy w dość nieprawdopodobnych okolicznościach. Tutaj mottem jest "nigdy się nie poddawaj", a zawodnicy są przyzwyczajeni do radykalnych zmian sytuacji - zapewnił przyjmujący rzeszowskiego zespołu.