Pronar Zeto Astwa AZS Białystok - KPSK Stal Mielec 3:0 (25:20, 25:21, 25:20)
AZS: Marlena Mieszała, Katarzyna Walawender, Agata Karczmarzewska-Pura, Lucie Muhlsteinova, Izabela Żebrowska, Dominika Koczorowska, Magdalena Saad (libero) oraz Ilona Gierak, Katerina Truchanova, Katarzyna Kalinowska, Anna Manikowska.
Stal: Ewelina Dązbłaż, Katarzyna Zaroślińska, Małgorzata Skorupa, Karolina Olczyk, Dorota Ściurka, Marta Łukaszewska, Magdalena Banecka (libero) oraz Iwona Niedźwiecka, Paulina Dudkiewicz, Agata Wilk.
MVP: Lucie Muhlsteinova (AZS)
Sędziowie: Andrzej Kuchna i Waldemar Niemczura
Konfrontacja białostoczanek z mielczankami miała dla obu drużyn niezwykle istotne znaczenie. I Stal, i AZS znajdowały się "pod kreską", z której uciec mogły tylko i wyłącznie przez zdobycie kompletu punktów w sobotnim spotkaniu. Podopieczne trenera Dariusza Luksa miały za sobą kilka bolesnych porażek z rzędu, co wprowadziło w ich spokojne dotąd szeregi niepotrzebnie nerwową atmosferę. Nagle powrócił koszmar sprzed roku, kiedy to do ostatniego meczu drżały o utrzymanie w barażach. Szczególnie po ostatnich klęskach z Gedanią Żukowo i Centrostalem Bydgoszcz musiały czuć ogromną presję i lęk przed zbliżającym się widmem wypadnięcie z play-off.
Z kolei mielczanki przegrały pięć konfrontacji z rzędu, z czego większość z nich dotyczyła pojedynków z ich bezpośrednimi rywalkami do utrzymania w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie bez przyczyny więc od jakiegoś czasu mówiono, że na chwilę obecną Stal jest najsłabsza w stawce i tylko dzięki oczkom zdobytym w pierwszej rundzie ma wciąż szansę na zakwalifikowanie się do rundy play-off.
Mecz trwał zaledwie godzinę z kwadransem. Od początku przewaga gospodyń nie podlegała dyskusji. Świadome swoich możliwości i wagi spotkania, chciały przełamać się we własnej hali, w której dotychczas przegrały większość pojedynków. Na dwóch przerwach technicznych (8:3, 16:9) trener Stali miał swoim podopiecznym sporo do powiedzenia. Już na wstępie było wiadomo, że Marta Łukaszewska nie jest dobrze dysponowana, więc zastąpiła ją Iwona Niedźwiecka. Mimo to, wyraźna przewaga białostoczanek nie malała. Dopiero po drugiej z przerw dobra postawa w polu serwisowym dała mielczankom nadzieję na doścignięcie przeciwniczek. Jednak mnóstwo technicznych i komunikacyjnych błędów po stronie przyjezdnych ostatecznie przekreśliło ich szanse na powodzenie w otwierającej mecz odsłonie (25:20).
Set drugi był dosyć podobny w porównaniu z pierwszym. Białostoczanki skutecznie ogrywały swoje rywalki, grając skoncentrowanie i konsekwentnie. Słabe przyjęcie podopiecznych Wiesława Popika nie pozwalało im na nawiązanie walki z Podlasiankami. Zawodniczki AZS przeważały w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła, zaś pierwsze skrzypce grała była reprezentantka Polski - Izabela Żebrowska. W pewnym momencie jednak, kiedy przewaga gospodyń urosła do siedmiu oczek, w ich grze coś się zacięło. Nie potrafiły zrobić obejścia, co chwilę się myliły. Wtedy swą szansę zwietrzyły mielczanki, które skutecznie je naciskały. Białostoczanki, zmuszone do prostej gry skrzydłami, nie dawały sobie rady. Na tablicy świetlnej szybko pokazał się więc wynik remisowy (20:20), lecz jak się chwilę później okazało - był to jedynie "łabędzi śpiew" przyjezdnych, które w końcówce partii ponownie oddały inicjatywę przeciwniczkom, przegrywając 25:21.
Także i przebieg trzeciego seta miał podobny scenariusz - początkowa dominacja Akademiczek, duża przewaga w środkowej fazie partii, zryw mielczanek i... końcowe zwycięstwo białostoczanek. Historię tego seta można by opisywać dopiero od stanu 24:15, kiedy to Podlasianki nie wykorzystały pięciu piłek meczowych. Jednak cud się nie zdarzył i to właśnie podopieczne Dariusza Luksa mogły cieszyć się z trzech kolejnych oczek dopisanych na ich konto w ligowej tabeli.
Zawodniczką MVP, dosyć niespodziewanie i można by rzec - kontrowersyjnie, wybrano rozgrywającą AZS, Lucie Muhlsteinovą. Jednak nie ta symboliczna dekoracja była dla gospodyń najważniejsza. Dużo większą wartość miała wiktoria, której zespół z Białegostoku potrzebował niczym ryba wody. Zwycięstwo nad Stalą Mielec dało bowiem siatkarkom AZS pewne utrzymanie w PlusLIdze Kobiet i spokój przed kolejną fazą rozgrywek. - O to właśnie chodziło, aby w połowie lutego być już pewnym swego. Plan zrealizowany i teraz zobaczymy na co nas stać w play-off - dodał po zakończeniu pojedynku zadowolony trener Luks.