SSK Calisia Kalisz - MKS Dąbrowa Górnicza 3:1 (28:26, 25:16, 13:25, 25:18)
Calisia: Anna Woźniakowska, Ewelina Toborek, Magdalena Godos, Sylwia Wojcieska, Anita Chojnacka, Dominika Sieradzan, Marta Kuehn-Jarek (libero) oraz Katarzyna Wawrzyniak, Masami Tanaka
MKS: Magdalena Śliwa, Marzena Wilczyńska, Joanna Staniucha-Szczurek, Aleksandra Liniarska, Katarzyna Wysocka, Beata Strządała, Krystyna Tkaczewska (libero)oraz Małgorzata Lis, Magdalena Sadowska, Ewelina Sieczka
Sędziowie: Agnieszka Michlic, Marek Mianowski
MVP: Anna Woźniakowska (Calisia Kalisz)
Spotkanie ostatniej z piątą drużyną ligowej tabeli wielu uznałoby za mecz rozstrzygnięty jeszcze przed jego rozegraniem. Ostatnie pojedynki również wskazywały faworyta w drużynie z Dąbrowy Górniczej. Szczególnym osiągnięciem podopiecznych Waldemara Kawki było zwycięstwo nad rozpędzoną ekipą Farmutilu Piła. Szybkie zwycięstwo przed własną publicznością pokazało, że dąbrowianek nie należy lekceważyć. Z kolei kaliszanki mają za sobą podróż na południe Polski, gdzie rywalizowały z Aluprofem i Muszynianką. Zgodnie z przewidywaniami punktów nie wywiozły, a ich sytuacja w tabeli mocno skomplikowała się i niedzielne starcie miało być jedną z ostatnich desek ratunku dla kaliskiej siatkówki.
Tę szansę już na samym początku meczu chciały wykorzystać gospodynie. Szybkie wymiany na początku spotkania układały się po ich myśli. Bardzo dobrze w ataku mecz rozpoczęła kaliska liderka Anna Woźniakowska, która zdobywała kolejne punkty dla swojej ekipy. Zespół gości zaczął nerwowo, czego wynikiem były proste błędy, po których kaliszanki zdobywały kolejne "oczka". Dzięki temu podczas pierwszej przerwy technicznej w lepszych nastrojach były siatkarki Calisii, mające trzy punkty przewagi nad swoimi rywalkami. Przerwę w grze umiejętnie wykorzystał trener gości. Po przekazaniu cennych uwag MKS zaczął grać spokojniej, a przede wszystkim skuteczniej. Nie do zatrzymania były środkowe, które mogły rozwinąć się w ataku u boku Magdaleny Śliwy. Doświadczona rozgrywająca umiejętnie prowadziła grę w ataku i w dużej mierze dzięki niej jej koleżanki odrobiły straty i wyszły na prowadzenie. To utrzymało się do końcówki partii. Dąbrowianki miały aż trzy szanse zakończenia partii, ale w każdej wymianie górą były kaliszanki. Młoda rozgrywająca kaliszanek Katarzyna Wawrzyniak weszła na parkiet i nękała swoimi serwisami Marzenę Wilczyńską, która tego starcia nie zaliczy do udanych. Taktyczne posunięcie trenera Pieczonki okazało się strzałem w dziesiątkę. Niesione dopingiem miejscowych kibiców wygrały dramatyczną końcówkę 28:26.
Po udanej poprzedniej odsłonie za ciosem postanowiły iść gospodynie. Calisia praktycznie grała bezbłędnie. Każda zawodniczka kończyła piłki i MKS nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki. Problem przyjezdnych tkwił przede wszystkim w przyjęciu zagrywki i prowadził do niedokładnego rozegrania. Calisia grała czujnie w obronie i większość piłek udawało się jej podbić. Nie pomagała dobra dyspozycja Joanny Staniuchy-Szczurek, która najlepiej prezentowała się w ataku gości. Jednak sama nie była w stanie zrobić wiele. Jedenaście punktów przewagi na korzyść zespołu z najstarszego miasta w Polsce obrazuje układ sił na boisku. Wyraźnie niezadowolone z przebiegu gry przyjezdne zmobilizowały się i zaczęły odrabiać straty. Na zagrywkę weszła Małgorzata Lis i utrudniła przyjęcie kaliszankom. Straty były jednak zbyt duże i po opanowaniu nerwów siatkarki z Wielkopolski spokojnie doprowadziły do końca drugą partię. Ostatecznie ta część meczu zakończyła się wynikiem 25:16.
Przed trzecią odsłoną meczu pewne było, że chociaż jedno "oczko" pozostanie w Kaliszu. Wydawało się, że zwycięstwo w trzech setach jest jak najbardziej realne, jednak przyjezdne na samym początku mocno zweryfikowały zamiary Calisii. Od samego początku zagrały agresywnie zagrywką, odrzuciły kaliszanki od siatki, a same nie myliły się w ataku. Serwisy Magdaleny Śliwy wyprowadziły na prowadzenie 0:6. Uzyskane prowadzenie pozwoliło uspokoić grę i narzucić swoje warunki. Wszystko nie szło po myśli trenera Pieczonki i jego ekipy. Z każdym kolejnym przejściem dystans między zespołami zwiększał się. U gospodyń powoli zaczynało brakować woli walki i wiary w możliwość zwycięstwa w tej partii. Te wszystkie czynniki złożyły się na pierwszego zwycięskiego seta dla MKS Dąbrowy Górniczej. Podopieczne Waldemara Kawki w całym secie oddały swoim rywalkom tylko trzynaście punków.
Kibice licznie zgromadzeni w hali Arena zaczęli się zastanawiać, czy zawodniczki zdołają się podnieść po takim nokaucie i wygrają całe spotkanie, inkasując bezcenne punkty do ligowej tabeli. Początek był wyrównany. Żadna z ekip nie potrafiła wyjść na zdecydowane prowadzenie. Sztuka ta wreszcie udała się Calisii, która po przerwie technicznej ruszyła do zdecydowanego ataku. Kolejny raz przy serwisie Magdaleny Godos kaliszanki zdobywały punkty seriami. Po stronie dąbrowianek mnożyły się błędy, a ich ataki były blokowane. Wysokie prowadzenie uśpiło trochę gospodynie, które dały więcej swobody drużynie MKS. Zryw przyjezdnych nie trwał jednak długo i po kolejnych skutecznych zbiciach Anny Woźniakowskiej i Anity Chojnackiej zwycięstwo zespołu z Wielkopolski stało się niezagrożone. Przewaga ciągle wzrastała, aż w końcu zatrzymała się na siedmiu "oczkach". Właśnie o tyle punktów lepsze okazały się gospodynie i to one mogły cieszyć się z zasłużonego zwycięstwa.
Statuetkę dla najlepszej zawodniczki, można powiedzieć, że już tradycyjnie po wygranym meczu przez kaliszanki, odebrała Anna Woźniakowska. Jednak każda z wielkopolskich siatkarek zasługiwała na wyróżnienie. Dobrze zagrała cała drużyna, wreszcie w optymalnym składzie. Pierwszy raz w 2009 roku trener Pieczonka miał do dyspozycji całą dziesiątkę zawodniczek. Udał się również manewr z zamianą miejsc Anity Chojnackiej i Dominiki Sieradzan. Obie punktowały i były ważnymi postaciami w swoim zespole. Również cały pojedynek rozegrała Ewelina Toborek, której uraz ze spotkania w Bielsku nie przeszkodził w występie. Po stronie przyjezdnych trudno doszukać się wielu pozytywów, ale do takich należą na pewno dyspozycja środkowych i Joanny Staniuchy-Szczurek. W odniesieniu zwycięstwa MKS nie pomogło na pewno przyjęcie, które nie stało na najwyższym poziomie.
Obie drużyny już w przedostatniej kolejce nie mają łatwego zadania. Na mecz o wszystko jadą do Żukowa kaliszanki. Spotkanie pomiędzy ósmą a dziewiątą ekipą ligowej tabeli najprawdopodobniej wskaże która z tych drużyn zagra w play-off, a która walczyć będzie o utrzymanie. Ciężkie spotkanie ma przed sobą MKS, który u siebie zagra z Aluprofem. Potyczka będzie miała dwie odsłony. Najpierw w środę dojdzie do potyczki w rewanżu Pucharu Polski, a w niedzielę walka toczyć się będzie o ligowe punkty.