Problemy zdrowotne zdziesiątkowały skład zespołu i w ostatnim spotkaniu ligowym w Radomiu zagrali ci, którzy czuli się najlepiej. Mariusz Wlazły w piątek był w szpitalu, gdzie dostał kroplówkę. W sobotę pojechał z zespołem na mecz, jednak nie był w stanie grać i nie został nawet wpisany do meczowego protokołu. Jeszcze gorzej było z Michałem Bąkiewiczem, który do Radomia w ogóle nie pojechał. Problemy żołądkowe mieli również Dawid Murek oraz Daniel Pliński. Z podstawowych zawodników Skry cały mecz rozegrali jedynie Piotr Gacek i Stephane Antiga, którego po prostu nie miał kto zastąpić. Na szczęście Skra dysponuje wyrównanym składem i zmiennicy nie pozwolili urwać Jadarowi nawet seta. Dobre zawody rozegrał Jakub Jarosz (atakował ze skutecznością 64 proc.), świetnie spisywał się również Maciej Dobrowolski, wybrany MVP sobotniego spotkania. Trudno jednak wymagać, by zmiennicy pociągnęli grę mistrza Polski w spotkaniu z tak wymagającym rywalem jak Dynamo.
Celem zespołu Daniela Castellaniego w tym sezonie jest awans do Final Four Ligi Mistrzów. By tego dokonać trzeba ograć w rewanżu Dynamo Moskwa oraz przejść kolejnego rywala w ćwierćfinale (najprawdopodobniej będzie to zespół Iskry Odincowo).
Problemy zdrowotne bełchatowskich siatkarzy optymizmem jednak nie napawają i na pewno odbiją się na ich formie. Trenerzy Skry zapowiadają, że w poniedziałek i wtorek większość zawodników będzie musiał trenować indywidualnie, a obciążenia będą uzależnione od samopoczucia.
Problemy nie opuszczają także zespołu Dynama, który w ostatniej kolejce rosyjskiej Superligi przegrał na własnym parkiecie z Fakiełem Nowy Urengoj 1:3 i spadł na trzecie miejsce w tabeli. Siatkarze aktualnego mistrza Rosji nie są już tak pewni siebie i przyznają, że w Bełchatowie czeka ich trudne zadanie. - Musimy w Polsce wygrać, co jednak nie będzie łatwe - twierdzi Semen Połtawski, jedna z największych gwiazd Dynama.