Wiele wskazywało na to, że podczas zmagań szesnastej kolejki PlusLigi Kobiet na parkiecie nie zobaczymy kaliskiej środkowej Eweliny Toborek. Młoda kaliska środkowa miała kłopoty z kolanem, które uniemożliwiły jej dogranie do samego końca spotkania z Aluprofem. W czwartym secie na jej twarzy pojawił się grymas bólu i ze łzami w oczach zawodniczka musiała opuścić parkiet. Wbrew tym obrazkom, podczas niedzielnego pojedynku na boisku przebywała całe spotkanie. - Mój występ w meczu nie stał pod znakiem zapytania. Wiedziałam, że będę grała od samego początku. Dobrze się czułam, więc nic było przeciwwskazań co do udziału w spotkaniu - powiedziała po meczu zawodniczka.
Jej pełna dyspozycja niezwykle pomogła w całym pojedynku. Mający wreszcie pełny skład, trener Mariusz Pieczonka mógł wystawić każdą zawodniczkę na swojej pozycji. Wyjątkiem była zamiana miejsc Anity Chojnackiej i Dominiki Sieradzan. Ta pierwsza zagrała jako przyjmująca, a druga jako atakująca. Sezon obie rozpoczynały od innych pozycji, ale krótka ławka drużyny Calisii wymusiła ich zmianę. Tak więc Sieradzan w tym sezonie grała już na przyjęciu, ataku, a nawet na środku siatki. Jednak w meczu z dąbrowiankami kaliscy kibice zobaczyli w akcji zespół w pełnym tego słowa znaczeniu. Gra nie opierała się wyłącznie na Annie Woźniakowskiej, chodź jak w każdej potyczce otrzymała od swojej rozgrywającej wiele piłek. Każda z grających zawodniczek po stronie gospodyń zaliczyła bardzo dobre spotkanie.
Również każdy element siatkarskiego rzemiosła funkcjonował w drużynie z najstarszego miasta w Polsce. Duża liczba piłek została obroniona, nie raz zablokowane zostały zawodniczki MKS, wszystkie zawodniczki kończyły swoje ataki, ale największą rolę odegrała zagrywka. - Musiałyśmy zaryzykować na zagrywce, bo w przeciwnym wypadku Magdalena Śliwa rozrzuciłaby nasz blok i wtedy byłoby bardzo ciężko. Jak ważny był ten element można było zobaczyć w trzecim secie. Wtedy nie było też przyjęcia i przegrałyśmy gładko - skomentowała Toborek. Przykład podany przez kaliszankę bardzo dobrze obrazuje jaki serwis był ważny. Trzecia partia to popisy Małgorzaty Lis i Magdaleny Śliwy, których wejścia na pole serwisowe oznaczały zdobycie kilku punktów przez MKS.
Siatkarkom znad Prosny udało się wyjść z kryzysu i odnieść zwycięstwo w czterech partiach. - Wiedziałam, że nie będzie łatwo, bo Dąbrowa przyjechała do nas po trzy punkty. Mamy krótką ławkę, więc musimy grać całym zespołem i każda z nas musi dać z siebie wszystko - twierdzi siatkarka. Istotnie zawodniczki z Zagłębia Dąbrowskiego przyjechały do Kalisza wzbogacić się o punkty, które jak okazało się po zakończeniu innych meczów, pozwoliłyby zrównać się z trzecią i czwartą ekipą w tabeli. Liczba popełnianych błędów i nieskończonych ataków spowodowała, że po zwycięstwie w pięknym stylu nad Farmutilem Piła, przyszedł czas na przełknięcie gorzkiej pigułki po porażce z ostatnią drużyną w tabeli.
Trzy niezwykle cenne "oczka" pozwoliły jednemu z najbardziej utytułowanych zespołów w lidze wydostać się z ostatniej pozycji w ligowej stawce. Tryumf pozwolił również myśleć o awansie na ósmą pozycję w tabeli. Radość kaliszanek przyćmiona została nieco przez zwycięstwo Gedanii Żukowo nad wicemistrzem Polski z Piły. To oznacza, że podopieczne Mariusza Pieczonki ciągle pozostają za plecami drużyny z północy Polski. Ta sytuacja może się zmienić w następnej kolejce, bowiem w przedostatniej ligowej serii, w Żukowie, dojdzie do pojedynku o miejsce w fazie play-off. - Myślę, że do tego meczu podejdziemy jak do każdego innego. Wiadomo, będzie to inny mecz niż ten z Dąbrową, ale też decydować będzie zagrywka - zakończyła siatkarka Calisii.