Marcin Olczyk: Możdżonek odzyskany, czyli co zrobi Antiga? (komentarz)

WP SportoweFakty / Olga Król
WP SportoweFakty / Olga Król

W tokijskim turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich Marcin Możdżonek przypomniał całemu światu swoje największe atuty. W Rio de Janeiro jego umiejętności i doświadczenie mogą okazać się bezcenne.

W tym artykule dowiesz się o:

W reprezentacji Polski Marcin Możdżonek zadebiutował niemal równe 9 lat temu. Od tego czasu przez wiele lat trudno było wyobrazić sobie bez niego ekipę Biało-Czerwonych. Zresztą, jakby na potwierdzenie znaczenia doświadczonego środkowego dla kadry pełnił on przez kilka lat rolę jej kapitana.

I choć wszyscy przyzwyczaili się do widoku mierzącego 212 centymetrów wzrostu zawodnika pod siatką w meczach międzypaństwowych, rok 2015 zdawał się sugerować, że przygoda 30-letniego wówczas siatkarza z drużyną narodową może powoli dobiegać końca. Zwłaszcza że w tym czasie eksplodował talent Mateusza Bieńka, a o sile reprezentacji stanowić mieli mistrzowie świata: Karol Kłos i Piotr Nowakowski.

Stephane Antiga nie zamierzał jednak pozbywać się Możdżonka, który podczas mundialu organizowanego w naszym kraju zapisał się w pamięci polskich kibiców znakomitymi zmianami, w ramach których, jakby nigdy nic, z lekkością piórka, niejako od niechcenia, blokował zaskoczonych rywali w decydujących momentach meczów, jak w ostatniej akcji grupowego starcia drugiej rundy mistrzostw z Iranem.

ZOBACZ WIDEO Jaka przyszłość PZPS? "Audyt jest tylko zasłoną" (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Możdżonek postanowił jednak przypomnieć o sobie już na starcie roku olimpijskiego. Kibice wciąż mają świeżo w pamięci jego wyczyny podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich rozgrywanego w styczniu w Berlinie. Co ciekawe, największym uznaniem cieszyły się... obrony środkowego za linią końcową boiska! Eksperci i kibice długo zachwycali się tymi zagraniami.

Zakończony turniej w Tokio potwierdził jednak, że nie był to tylko odosobniony przypadek, a raczej wyraźny sygnał, że o miejsce w kadrze Możdżonek walczyć będzie do końca. Swoją przydatność w stolicy Japonii nowy środkowy Asseco Resovii Rzeszów potwierdził już w drugim meczu turnieju interkontynentalnego.

Jego wejście na boisko w starciu z rozpędzonymi Francuzami pozwoliło Biało-Czerwonym odwrócić losy spotkania i pokonać aktualnych mistrzów Europy po niezwykle emocjonujących pięciu setach. W jednej z głównych ról wystąpił właśnie Możdżonek, który nie tylko czujnie pracował na bloku, ale... podobnie jak w Berlinie, w beznadziejnych sytuacjach brał się również za bronienie!

Co ciekawe, urodzony w Olsztynie siatkarz w pierwszym meczu turnieju, przeciwko Kanadzie, na boisko nie wszedł nawet na moment, mimo że Polacy byli w poważnych tarapatach. Jednak znakomita gra przeciwko Trójkolorowym pozwoliła mu wywalczyć miejsce w podstawowym składzie w kolejnych meczach, a występy Bieńka i Nowakowskiego w spotkaniach z Iranem i Australią (czyli gdy Polacy mieli już zapewnioną kwalifikację) jego pozycji na pewno nie zagroziły.

Zasady gry w Rio de Janeiro są nieubłagane. Kadra siatkarzy liczyć może maksymalnie 12 zawodników. O ile z tokijskiej czternastki wypadnie na pewno Piotr Gacek, który w Japonii oficjalnie zakończył karierę reprezentacyjną, o tyle z pozostałej trzynastki ktoś wciąż musi zostać skreślony i będzie to zapewne środkowy lub, co mniej prawdopodobne z uwagi na intensyfikację gry i ryzyko kontuzji, przyjmujący.

Analizując obecną formę sportową Kłos i Możdżonek wydają się być pewniakami. Z drugiej strony niezabranie na taką imprezę Bieńka, w kontekście przyszłości polskiej kadry, mogłoby się okazać grzechem nie do wybaczenia. W najtrudniejszej sytuacji jest chyba Nowakowski, który stracił cały sezon ligowy przez kontuzję. Czy wybór jest aż tak oczywisty?

Antiga już nie raz pokazał, że potrafi podejmować zaskakujące, na pierwszy rzut oka nielogiczne wręcz, albo przynajmniej wielce ryzykowne, decyzje. Większość z nich, jak chociażby wyrzucenie z kadry przed mistrzostwami świata Bartosza Kurka, dawała zamierzony efekt. Pozostaje ufać, że i tym razem nos Francuza nie zawiedzie. Stawką w końcu może być olimpijski medal, na który Biało-Czerwoni czekają już czterdzieści lat.

Marcin Olczyk  

Źródło artykułu: