WGP: zwycięski horror we Włocławku. Polki jedną nogą w Final Four!

Siatkarki reprezentacji Polski pokonały Argentynę w czwartym meczu kwalifikacji World Grand Prix. Dzięki temu zwycięstwu, podopieczne Jacka Nawrockiego są już niemal pewne awansu do Final Four II dywizji.

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski
WP SportoweFakty / Bartosz Przybylak

Dobry występ Biało-Czerwonych i dwa zwycięstwa odniesione na turnieju  w Zielonej Górze sprawiły, że przed meczem z Argentyną nastroje w zespole były znakomite. Panowała też ogromna mobilizacja, bowiem triumf nad Albicelestes praktycznie gwarantował podopiecznym Jacka Nawrockiego prawo gry w Final Four II dywizji.

W porównaniu z poprzednimi spotkaniami w polskiej ekipie doszło do jednej zmiany w wyjściowej szóstce, miejsce Tamary Kaliszuk zajęła na przyjęciu Martyna Grajber.

Stawka meczu najwyraźniej usztywniła gospodynie, które popełniały sporo niewymuszonych błędów. Wykorzystały to Argentynki, wypracowując sobie kilkupunktową przewagę (9:4). Chwilę później, sygnał do odrabiania strat dała Berenika Tomsia. Biało-Czerwone niesione żywiołowym dopingiem publiczności całkowicie przejęły inicjatywę. Znakomicie w ataku spisywały się skrzydłowe, co skrzętnie wykorzystywała Joanna Wołosz. Siatkarki z Ameryki Południowej nie potrafiły znaleźć sposobu na zatrzymanie Anny Grejman i Martyny Grajber (16:12). Po drugiej przerwie technicznej coś jednak zacięło się w grze Polek, dzięki czemu podopieczne Guillermo Orduny doprowadziły do remisu (18:18). Dopiero przerwa na żądanie trenera Nawrockiego wprowadziła nieco spokoju w szeregi gospodyń. W końcówce ponownie nie brakowało emocji, ale ostatecznie Polki niesione dopingiem fantastycznej włocławskiej publiczności zeszły z boiska w roli zwyciężczyń.

ZOBACZ WIDEO Nowe rozdanie, stary układ. Plany nowego prezesa PZPS (Źródło: TVP)

Drugiego seta Polki rozpoczęły bardzo skoncentrowane i dzięki dobremu czytaniu gry rywalek, wypracowały sobie wyraźną przewagę (8:3). Argentynki nie zamierzały jednak złożyć broni. Kilka podbitych ataków Bereniki Tomsi i udane kontry w wykonaniu Florencii Busquets pozwoliły zmniejszyć dystans (7:9). Na krótko, bowiem w kolejnych akcjach przypomniały o sobie Anna Grejman i Agnieszka Kąkolewska, studząc nieco zapał rozpędzonych Albicelestes (16:13). Mimo to podopieczne Guillermo Orduny zdołały wyrównać, wykorzystując błędy Biało-Czerwonych w ataku (17:17). Końcówka seta, to już prawdziwa wojna nerwów. Po ataku z przechodzącej Emilce Sosy przerwał ją na moment Jacek Nawrocki (24:25). W kolejnej akcji na blok nadziała się jednak Martyna Grajber i wynik meczu ponownie był remisowy.

Początek trzeciego seta był nieco niemrawy w wykonaniu Polek, ale ataki Kamili Ganszczyk i Bereniki Tomsi skutecznie pobudziły gospodynie (8:4). Swoje "trzy grosze" dorzuciła też kilkakrotnie Joanna Wołosz, zaskakując rywalki udanymi atakami. To pozwoliło na spokojną grę i utrzymywanie bezpiecznej przewagi (15:9). Argentynki, które w poprzednich dwóch setach pokazały, że potrafią skutecznie odrabiać dystans, tym razem nie były w stanie zaskoczyć będących na fali gospodyń. Biało-Czerwone grały jak w transie, podbijając większość ataków rywalek. Kontry z kolei z zabójczą skutecznością wykańczała Berenika Tomsia. Końcówka seta to był koncert zarówno na boisku jak i na trybunach. Kibice pokazali bowiem, że na meczach siatkarek można bawić się równie znakomicie jak podczas meczów męskiej reprezentacji.

Czwarta odsłona, to dla Argentynek "być albo nie być" w Final Four. Porażka w tym spotkaniu właściwie pozbawiała Albicelestes szans na awans. Podopieczne Guillermo Orduny wyszły na plac gry maksymalnie zmobilizowane i szybko przejęły inicjatywę (9:5). Tym razem to gra Polek nie układała się po ich myśli. Szwankowało przede wszystkim przyjęcie, co wykorzystywały rywalki, udanie kontratakując (14:7). Podopieczne Jacka Nawrockiego starały się zniwelować różnicę. Sygnał do odrabiania strat dała fantastycznie dysponowana Berenika Tomsia. Po jej ataku z prawego skrzydła różnica wynosiła zaledwie jeden punkt (14:15). Niestety w końcówce gospodynie nie zdołały pójść za ciosem. Co prawda udało się doprowadzić do remisu 23:23, ale ostatnie słowo należało do Juliety Lazcano, której zagrywka pogrążyła gospodynie.

Piąta odsłona była zwieńczeniem wspaniałego widowiska jakie oba zespoły zgotowały kibicom w piątkowy wieczór. Niestety dla sympatyków polskiej ekipy, tie-break nie rozpoczął się po myśli gospodyń i jeszcze przed zmianą stron Jacek Nawrocki zmuszony był poprosić o przerwę (2:5). To pomogło, bowiem wytrącone z rytmu Argentynki oddały inicjatywę. Po asie serwisowym Agnieszki Kąkolewskiej i udanym ataku z prawego skrzydła Bereniki Tomsi, przewaga Biało-Czerwonych zaczęła się coraz bardziej uwidaczniać (10:7). Uskrzydlone gospodynie nie pozwoliły wydrzeć sobie przewagi i po ataku Anny Grejman oszalały z radości świętując niezwykle cenną wygraną.

Polska - Argentyna 3:2 (25:23, 24:26, 25:15, 23:25, 15:9)

Polska: Kąkolewska, Ganszczyk, Grejman, Tomsia, Wołosz, Grajber, Durajczyk (libero) oraz Smarzek, Mucha, Efimienko.

Argentyna: Acosta, Fresco, Fernandez, Sosa, Lazcano, Castiglione, Rizzo (libero) oraz Piccolo, Sagardia, Franchi, Busquets, Boscacci.

MIP: Berenika Tomsia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×