WP SportoweFakty: Czy to był najbardziej egzotyczny przeciwnik, z jakim zdarzyło się pani zmierzyć na siatkarskim parkiecie?
Zuzanna Efimienko: Zdecydowanie tak. To zespół grający niestandardową siatkówkę. Egzotycznym rywalem zawsze były zespoły z Azji, np. Japonia, które grały "nie naszą" siatkówkę. Kenia jest drużyną, która w naszej dywizji nie jest potentatem, ale do nas awansowała z niższej ligi. Podeszłyśmy do tego meczu z pełnym szacunkiem do przeciwnika, pomimo tego, że przegrał wszystkie dotychczasowe mecze. Swoją grą coś jednak prezentują i potrafią zagrać niespodziewane akcje, mają sporą siłę w ataku, tego nie można im odmówić.
Nie mają statystyka, trener nie poświęca im za dużo czasu podczas przerw. Wygląda to tak, jakby nie miały przygotowanej taktyki, a to, co prezentują na parkiecie, było wesołą twórczością.
- Dokładnie, ale czasami bardzo dobrze to im wychodzi, wbrew pozorom. Widać, że dziewczyny się cieszą tą grą. Dla nich to jest okazja do pokazania się, wielka radość. Bardzo celebrują każdą udaną akcję, a także samo przygotowanie się do meczu. Miło się patrzy na takie zespół, to zupełnie inne podejście do siatkówki.
Kiedy w piątek mierzyły się z Portoryko, napsuły rywalkom sporo krwi. W sobotę z wami również w jednym z setów niebezpiecznie się zbliżyły.
- Tak jak zwykle to bywa przy wysokich przewagach i w takich spotkaniach, gdzieś nam uciekła koncentracja, popełniłyśmy kilka błędów. Rywalki chciały się pokazać z jak najlepszej strony, walczyły w każdej akcji, mimo że czasami coś im nie wychodziło. Nauczyły się już jednak, że nie mogą odpuszczać ani przez chwilę i to było widać.
ZOBACZ WIDEO Nowe rozdanie, stary układ. Plany nowego prezesa PZPS (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Statystyk reprezentacji powiedział, że sztab zdążył wyciągnąć wnioski po niedzielnej porażce z Portoryko w tie-breaku. Dokładnie tydzień później macie czas na rewanż.
- Na pewno gra Portoryko nie zmieniła się w ciągu tego tygodnia, natomiast nasza mogła się minimalnie odmienić. Dla nas każdy mecz to krok do przodu. Mam nadzieję, że to będzie dobrze wyglądało. Portoryko nas niczym nie zaskoczy, znamy ten zespół. One w tym samym składzie grają już od kilku lat, grają te same schematy, opcje. Musimy się po prostu przygotować na to, co mają dobrego w swojej grze, czyli dobrą skuteczność przyjmujących i dosyć stabilne mimo wszystko przyjęcie.
Niemal zupełnie inne składy rozegrały spotkania w piątek i sobotę. Wszystkie dziewczyny zdążyły się sprawdzić w warunkach meczowych. To dobry prognostyk?
- W każdym momencie może się zdarzyć, że będzie potrzebna pomoc z kwadratu. To jest fajne, że wszystkie zawodniczki są gotowe do wejścia na parkiet. Często jest tak, że zmienniczki potrafią więcej wnieść na boisko niż podstawowa pierwsza szóstka. Oby tak było w niedzielę, chociaż z drugiej strony - oby to nie było potrzebne.
Jak czujecie się ze sobą?
- Ogólnie team jest fajny, atmosfera również. Nie ma znaczenia czy ktoś gra w pierwszej czy drugiej szóstce. Pod tym względem jesteśmy zgrane. Nie jest też tak, że drugi skład diametralnie obniża poziom. Wszystko jest wyrównane, jedynie tym zawodniczkom, które rzadziej pokazują się na boisku, nieco brakuje doświadczenia.
Ma pani 26 lat, a wychodzi na to, że jest prawie najstarszą w kadrze.
- O sobie w kwestii doświadczenia oczywiście nie mówiłam, ale, które są tu pierwszy rok, dopiero zawitały do kadry: Martyna Grajber czy Marlena Pleśnierowicz. Są takimi nowicjuszkami, ja już jestem stara.
Nie potrzebują pomocy od starszych koleżanek? Może nie tyle w kwestiach sportowych, co w okołoboiskowych.
- Każda z nich jest ograna w klubie. Przychodząc do kadry nie czują się jak dzieci, mówiąc dosadnie, ale różnica wieku nie jest jakaś diametralna. Przyjeżdżając na kadrę, nie miały takich wątpliwości jak ja. Jadąc pierwszy raz na zgrupowanie zastanawiałam się nad tym, nie wiedziałam czy powiedzieć "dzień dobry" czy "cześć". Myślę, że one się tu pewnie i dobrze czują.
Awans do Final Four World Grand Prix już macie. Wiedziałyście o tym, że jeśli wygracie z Kenią, to tak będzie?
- Trener przed meczem z Kenią mówił, żeby nie kalkulować, bo to zazwyczaj źle wychodzi. Nie myślimy o tym, jeżeli pojedziemy - to super.
Czujecie się na siłach, by wygrać w turnieju finałowym i awansować do elity?
- Myślę, że zdecyduje dyspozycja dnia, bo to taki turniej, gdzie ma to znaczenie. Tu może zdarzyć się kontuzja, słabszy dzień, zniżka formy czy zmęczenie. W takich turniejach dzieje się wszystko. Liczę na to, że tam pojedziemy, będziemy walczyć i tak jak teraz, nie będziemy się skupiać, co jest przed nami, tylko będziemy wygrywać spotkania.
We Włocławku rozmawiała Dominika Pawlik
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)