LŚ 2016: Brazylijczycy nadal bez porażki

Na koniec zmagań turnieju rozgrywanego w Brazylii gospodarze podejmowali reprezentację USA. Lepsi okazali się Canarinhos, którzy wygrali 3:1.

Anna Bagińska
Anna Bagińska
Materiały prasowe / FIVB

Po starciu dwóch najlepszych drużyn grupy B1, aktualnych zwycięzców Pucharu Świata i wicemistrzów olimpijskich, można było się spodziewać stojącego na wysokim poziomie widowiska. I faktycznie pierwsze akcje obfitowały w efektowne obrony i nie mniej spektakularne ataki. Dosyć szybko jednak Brazylijczycy wypracowali sobie przewagę. Skuteczni byli skrzydłowi miejscowej drużyny, czego nie można było powiedzieć o ich odpowiednikach po drugiej stronie siatki. Z czasem przewaga rosła, a kiedy został zablokowany Matthew Anderson, obie drużyny dzieliło już sześc punktów. Rozpędzeni Canarinhos nie dali już sobie odebrać takiej zaliczki i pewnie wygrali pierwszą partię.

W drugim secie podopieczni trenera Bernardo Rezende od początku wrzucili wyższy bieg i po punktowej zagrywce Ricardo Lucarellego prowadzili już 5:2. Amerykanom zupełnie nie wychodziły zagrania, popełniali szkolne błędy i ani się obejrzeli, a Brazylijczycy prowadzili już 12:3. John Speraw próbował ratować sytuację wykorzystując obydwa czasy, a także robiąc zmiany. Na boisku pojawili się Kawika Shoji oraz William Priddy, ale nie przyniosło to pożądanego skutku. Gospodarze wygrali tę partię do 15.

Tempo spotkania nieco siadło w trzeciej partii, częściowo za sprawą rozluźnionych prowadzeniem w meczu Brazylijczyków. Dużo dobrego do gry wniósł William Priddy, który zastąpił bardzo nieskutecznego Aarona Russella. To jego dwie akcje dały pierwsze dwupunktowe prowadzenie Amerykanów w tym meczu. Z czasem siatkarze z USA powiększali dystans, po serii bloków na Lucasie Saatkampie było już 16:10.

ZOBACZ WIDEO Euro 2016. Mecz z Ukrainą szansą dla rezerwowych? (źródło TVP)

Wydawało się, że tak wysoką przewagę powinni spokojnie utrzymać do końca seta, ale gospodarze nie dawali za wygraną i w końcówce tracili tylko jeden punkt 21:22. Dwa błędy przesądziły jednak, że to podopieczni trenera Sperawa wygrali trzecią odsłonę meczu. Ten sukces goście okupili kontuzją Maxwella Holta, który przy stanie 17:21 źle skoczył do bloku i podkręcił staw skokowy.

Po początkowym prowadzeniu miejscowych w czwartej partii, gra się wyrównała. To już nie była kwestia jakiegoś kryzysu w grze Brazylijczyków. Swoją skuteczność poprawili Amerykanie. Piłki kończył słabo się spisujący do tej pory Anderson. W pewnym momencie siatkarze z USA mieli już trzy punkty przewagi 19:16, ale tak jak w poprzedniej partii, gospodarze cały czas gonili wynik. Udało im się doprowadzić do remisu głównie dzięki bardzo dobrej grze Edera Carbonery, nie tylko blokiem, ale także zagrywką. Tym razem podopieczni Bernardo Rezende nie zmarnowali okazji do wygrania seta i po ataku Evandro Guerry mogli cieszyć się ze zwycięstwa w całym meczu.

Brazylia - USA 3:1 (25:19, 25:15, 22:25, 25:22)

Brazylia: Wallace (18), Lucarelli (17), Carbonera (16), Fonteles (9), Saatkamp (6), Rezende, Sergio (libero) oraz Guerra (2), Arjona

USA: Anderson (19), Sander (11), Holt (9), Lee (8), Russell (3), Christenson (2), Shoji E. (libero) oraz Priddy (8), Shoji K., Smith

Tabela grupy B1 (16-18 czerwca, Rio de Janeiro):

Miejsce Drużyna Z-P Punkty Sety
1. Brazylia 3-0 9 9:1
2. USA 2-1 6 7:5
3. Iran 1-2 2 4:8
4. Argentyna 0-3 1 3:9

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×