LŚ 2016: dobrzy znajomi na drodze Polaków

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski

W przedostatnim meczu fazy grupowej tegorocznej Ligi Światowej Polacy zagrają z Francją. Obie ekipy ostatnio wiele razy występowały przeciwko sobie, a bilans wypada na korzyść Trójkolorowych.

W tym artykule dowiesz się o:

Biało-Czerwoni jak na razie w tegorocznych rozgrywkach nie imponują. Na siedem rozegranych meczów wygrali zaledwie dwa, z zupełnie przebudowaną Bułgarią oraz z Argentyną. Normalnie nie mieliby już żadnych szans na zakwalifikowanie się do turnieju finałowego Ligi Światowej i mogliby po krótkim urlopie wrócić do spalskich lasów, szykować formę na igrzyska olimpijskie. Jednak Polacy są w tym roku gospodarzem Final Six, więc i nasza reprezentacja ma zapewniony w nim udział z urzędu. Dlatego cała faza grupowa służy w tym roku nie osiąganiu dobrych wyników, a selekcji i przygotowaniom do najważniejszego turnieju czterolecia.

Po turniejach w Kaliningradzie i Łodzi, Polacy udali się do Nancy, gdzie na dzień dobry zmierzyli się w piątkowe popołudnie z Brazylią. Optymizmu mógł dostarczyć pierwszy set, w którym siatkarze prezentowali niezłą grę i dotrzymywali kroku rywalom, przegrywając dopiero po zaciętej końcówce. Kolejne odsłony spotkania, jak i jego wynik, przegrana 0:3, dostarczają już mniej powodów do radości. Ale to nie teraz mają przyjść zwycięstwa.

Do Francji szkoleniowiec zabrał teoretycznie najmocniejszy skład, do którego wrócili odpoczywający do tej pory Mateusz Mika i Michał Kubiak. Kapitan polskiej reprezentacji zresztą wystąpił od początku w piątkowym meczu i był najlepiej spisującym się po naszej stronie siatki graczem, notując na koncie 13 punktów przy skuteczności w ataku rzędu 50 procent. Gorzej, że bardzo słabo tym razem spisał się Bartosz Kurek, który nie grał skutecznie i dosyć szybko został zmieniony.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Leszek Orłowski o rzutach karnych. "Łukasz Fabiański nie zrobił nic"

W sobotę podopieczni Stephane'a Antigi staną po raz kolejny na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy naprzeciwko reprezentacji Francji. Łącznie będzie to szósta konfrontacja, a bilans wynosi 3:2 dla rywali. Ciekawe, jak podejdą do tego meczu gospodarze turnieju, bo piątkową wygraną 3:0 z Belgią praktycznie zapewnili sobie kwalifikację do turnieju w Krakowie. Było to już bowiem ich piąte zwycięstwo. Jednak dopiero wygrana z Polakami zagwarantuje im awans. - Jesteśmy obrońcami tytułu, chcemy ponownie wygrać Ligę Światową, nawet jeśli wiemy, że trzeba odpowiednio gospodarować zmęczeniem związanym z przygotowaniami do igrzysk - zadeklarował Earvin Ngapeth.

To właśnie zawodnik Modeny był głównym autorem wygranej, z dorobkiem 15 oczek. W grze wspomagał go Antonin Rouzier. Trudno powiedzieć, czy francuski atakujący wyjdzie na boisko w meczu z Polakami. Tydzień temu trener go oszczędzał, a w jego miejsce zagrał Thibault Rossard i spisał się znakomicie. To jego dobra dyspozycja w ataku przyczyniła się mocno do tego, że Francuzi wygrali z Polską 3:0. Ktokolwiek jednak zagra po francuskiej stronie siatki, łatwo Biało-Czerwonym nie będzie. Widać, że są w ciężkim treningu i bardziej niż z przeciwnikiem, na boisku walczą z samymi sobą.

- Porażki w tym czasie nie mają wielkiego znaczenia, bo docelową imprezą są igrzyska. Już przez takie rzeczy przechodziliśmy przed mistrzostwami świata. Nie awansowaliśmy na Final Six, a później wygraliśmy najważniejsze mecze sezonu. Ja jestem cierpliwy, więc będę czekał aż ta forma i najlepsza dyspozycja nadejdą  - powiedział w rozmowie z naszym portalem Karol Kłos. Zapamiętajmy sobie te słowa i spokojnie obejrzyjmy sobotnie spotkanie. Na ocenę występów naszych reprezentantów tego lata jeszcze przyjdzie czas.

Polska - Francja / sobota, 2 lipca 2016 r., godz. 18:00

Źródło artykułu: