Jastrzębski Węgiel - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (22:25, 25:19, 20:25, 25:20, 15:10)
Jastrzębski Węgiel: Grzegorz Łomacz, Wojciech Jurkiewicz, Patryk Czarnowski, Guillaume Samica, Benjamin Hardy, Igor Yudin, Paweł Rusek (libero) oraz Robert Prygiel, Nico Freriks, Rafa, Adam Nowik, Sebastian Pęcherz.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Michał Masny, Sławomir Szczygieł, Wojciech Kaźmierczak, Terence Martin, Michał Ruciak, Jakub Novotny, Marcin Mierzejewski (libero) oraz Robert Szczerbaniuk, Dan Lewis, Kamil Kacprzak.
Sobotni pojedynek miał istotne znaczenie dla układu górnej części tabeli PlusLigi. Faworytem bez wątpienia byli jastrzębianie, którzy we własnej hali bardzo rzadko przegrywają a na dodatek w środę odnieśli największy sukces w obecnym sezonie. W tym właśnie dniu pokonali na wyjeździe słynny Sisley Treviso i awansowali do Final Four rozgrywek Pucharu Challenge. - Uważam, że graliśmy w tym meczu bardzo dobrze. Realizowaliśmy taktykę, którą opracowali nasi trenerzy. Ona pozwoliła nam odnieść sukces - wspominał Adam Nowik.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego doszło do miłej uroczystości. Obchodzący w niedzielę urodziny Roberto Santilli otrzymał od klubu kibica bukiet kwiatów a kibice spontanicznie odśpiewali „Sto Lat”. Radosny nastrój nie trwał jednak długo, bowiem od samego początku inicjatywę przejęli kędzierzynianie. W polu zagrywki ręki nie wstrzymywali Michał Ruciak ani Jakub Novotny, a dzięki dobremu przyjęciu Michał Masny miał pełną swobodę rozegrania. Słowacki rozgrywający szczególnie często korzystał z usług środkowych, którzy zaprezentowali się z bardzo dobrej strony. Warto podkreślić, że w pojedynku tym nie brał udziału najlepszy do tej pory środkowy ZAKSY, kapitan drużyny Robert Szczerbaniuk. W szeregach śląskiego zespołu punktował praktycznie tylko Guillaume Samica, co nie mogło skończyć się pomyślnie dla gospodarzy. Inauguracyjną partię sprytnym asem zakończył Novotny.
Kiedy na początku kolejnej odsłony znów do ofensywy ruszyli przyjezdni, trener Santilli postanowił dokonać pierwszych zmian. Słabo spisującego się Igora Yudina zastąpił nominalnie pierwszy atakujący, Robert Prygiel. Kapitan Jastrzębskiego Węgla dostosował się do wysokiego poziomu Samika i wraz z Francuzem wzięli się za odrabianie strat. Prawdziwym bohaterem tego seta okazał się jednak Sebastian Pęcherz, który pojawił się na parkiecie za Benjamina Hardy’ego. Młody przyjmujący zameldował się w polu zagrywki przy stanie 10:11 i wykonał serię fantastycznych serwisów, które siały spustoszenie wśród podopiecznych Krzysztofa Stlemacha. Pęcherz pomylił się dopiero przy stanie 16:11, lecz rozbici goście nie byli już w stanie pozbierać się w tym secie.
Jastrzębianie wyraźnie złapali wiatr w żagle i poszli za ciosem w partii numer 3. Nieomylny w tym fragmencie meczu był Prygiel, który zasłużenie odebrał statuetkę dla najlepszego zawodnika spotkania. Goście mieli ponadto duże problemy w odbiorze i nie potrafili skończyć ataku. Kiedy na tablicy wyników pojawił się rezultat 10:5, dość niespodziewanie "coś" zacięło się w dobrze funkcjonującej maszynce pod szyldem Jastrzębski Węgiel. Kolejne minuty należały do ZAKSY, która złapała drugi oddech i powróciła do skutecznej gry z pierwszego seta. Nieoczekiwany obrót wydarzeń nie zmienił się nawet, gdy Santilli dokonał kilku zmian w końcówce. - To jest właśnie siatkówka. Kilka prostych błędów z naszej strony zdecydowało o tym, że straciliśmy dużą przewagę. Nie potrafiliśmy skończyć kontry a oni doszli do głosu i nas wypunktowali - powiedział Nowik.
Błędu z poprzedniego seta gospodarze nie popełnili w czwartej partii. Kluczowa znów okazała się środkowa cześć seta, w której jastrzębianie wypracowali sobie kilkupunktową przewagę. Rozpoczął w swoim stylu Rafa, posyłając na stronę gości potężny serwis nie do odbioru. Chwilę później skuteczną kontrą popisał się Prygiel, który w polu zagrywki był równie skuteczny jak Brazylijczyk. Jastrzębianie dobili rywala w tie-breaku a pierwszy ciśnienia w nim nie wytrzymał Kamil Kacprzak. Rezerwowy ZAKSY pomylił się w ataku z lewego skrzydła, co okazało się przełomowe dla losów seta i całego pojedynku. Mimo, że gospodarze prowadzili wówczas jedynie 7:5 "Samik" był pewny swego i uniósł obie ręce w geście triumfu, przelewając swoją radość na szczelnie jak zawsze wypełnioną halę w Szerokiej. Francuz nie rzucał słów na wiatr, bowiem już chwilę potem w efektowny sposób zablokował Michała Ruciaka a kropkę nad "i" postawił najlepszy tego dnia Prygiel.
- Po ostatniej porażce w Rzeszowie spodziewaliśmy się, że będziemy musieli wygrać ten mecz za 3 punkty. Nie udało się, tak więc o zajęcie 3 miejsca będzie bardzo trudno. Mimo tego nie poddajemy się i walczymy dalej - zakończył Adam Nowik, który wraz z kolegami nie będzie miał zbyt wiele czasu na odpoczynek. Już w środę do Jastrzębia zawita Skra Bełchatów, która bronić będzie wysokiej zaliczki z pierwszego meczu 1/4 Pucharu Polski. W sobotnie popołudnie obie drużyny staną naprzeciwko siebie ponownie a stawką będą 3 punkty w ramach ostatniej kolejki fazy zasadniczej PlusLigi.