LŚ 2016: skład turnieju finałowego jest identyczny jak rok temu. Czy to początki stabilizacji w czołówce?

Materiały prasowe / FIVB
Materiały prasowe / FIVB

Choć rok olimpijski rządzi się swoimi prawami, to w obecnym sezonie do turnieju Final Six zakwalifikowało się te same sześć zespołów, co rok temu w Rio de Janeiro. Pięć z nich pojedzie na igrzyska do Brazylii.

Do tej pory w Lidze Światowej nie zdarzyło się, by te same sześć zespołów rok po roku awansowało do rozgrywek finałowych. Jest to tym bardziej zaskakujące, że mamy sezon olimpijski, w którym Liga Światowa przynosi zwykle różne niespodzianki. Cztery lata temu w Sofii w ogóle zabrakło Włochów i Rosji, a Brazylia grała bardzo słabo i odpadła po fazie grupowej.

W tym sezonie z potęg zabraknie w Krakowie tylko Rosji, aczkolwiek tym razem terminarz jest znacznie lepszy i da się zsynchronizować przygotowania do igrzysk z turniejem finałowym Ligi Światowej. Cztery lata temu było to niemożliwe i między innymi dlatego finaliści z Sofii odpadli już w ćwierćfinale igrzysk.

Kibicuj Polakom podczas Final Six LŚ w Krakowie! Bilety są jeszcze dostępne

Do Krakowa przyjadą: Brazylia, USA, Włochy, Francja i Serbia. Pierwsze trzy drużyny to od lat światowa czołówka, która prawie co roku awansuje do finałów Ligi Światowej, niezależnie od formuły.

Reprezentacja Włoch przechodziła głęboki kryzys rok temu, związany z narastającym konfliktem pomiędzy trenerem Mauro Berruto a zawodnikami, ale nawet wtedy zdołali awansować do Final Six, choć turniej nie był dla nich specjalnie udany. do W efekcie federacja zdymisjonowała szkoleniowca i dała szansę młodemu i niedoświadczonemu Gianlorenzo Blenginiemu, a on z kolei usunął z reprezentacji rozgrywającego Dragana Travicę. Sądząc po samych sukcesach, które Azzurri osiągają od tamtego czasu, były to słuszne decyzje, choć na pewno dołączenie Osmany Juantoreny miało też swoje znaczenie. Obecnie to drużyna, która musi być wymieniana w gronie faworytów do medalu na każdej imprezie.

ZOBACZ WIDEO Euro 2016. Francuska prasa: "Przed nami Everest" (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Brazylia powoli godzi się z detronizacją z roli hegemona światowej siatkówki. Nie udała im się zmiana pokoleniowa, może to też kwestia przywiązania trenera Bernardo Rezende do swoich ulubionych graczy, bo przecież w 2013 Kanarki triumfowały w mistrzostwach świata U-23. Do tego wszyscy przyspieszyli rozegranie i w tej chwili Brazylia to nadal jeden z zespołów z czołówki, ale już nie bezdyskusyjny faworyt do złota zawsze i wszędzie. Rok temu na imprezie na własnym terenie nie zdołali wyjść z grupy i nie zdobyli żadnego medalu Ligi Światowej. W tym sezonie szczerze przyznają, że dla nich liczą się tylko igrzyska, a złoty medal tam zdobyty ma być ukoronowaniem kariery szkoleniowca.

Reprezentacja USA to z kolei zespół, który wspaniale przeszedł zmianę pokoleniową. Mieli chwilowy problem z rozgrywającym, ale widać, że trener John Speraw pochodzi z ligi uniwersyteckiej, bowiem co roku wynajduje w niej fantastycznych zawodników. Mimo swojego młodego wieku dobrze ułożonych technicznie i dojrzałych mentalnie, co przynosi im nieustanne sukcesy. Dwa lata temu wygrali Ligę Światową mając dwóch zupełnych debiutantów w pierwszej szóstce, a rok temu zajęli trzecie miejsce. Szkolenia i prowadzenia młodzieży mogliby się uczyć od nich wszyscy, bo mimo braku ligi zawodowej są jedną z najmocniejszych reprezentacji na świecie. W roku olimpijskim powinni być najsilniejsi.

Francja wdarła się do czołówki w 2014, zajmując czwarte miejsce na mistrzostwach świata i od tamtego czasu regularnie udowadnia, że nie było w tym przypadku. Rok temu wygrali turniej finałowy 2. dywizji Ligi Światowej i od razu po nim turniej finałowy 1. dywizji, a sezon zakończyli zdobyciem mistrzostwa Europy. W reprezentacji grają zawodnicy uważani obecnie za najlepszych na świecie na swojej pozycji, a szkoleniowiec ze swoim nietypowym podejściem umie do nich trafić. A czasami im po prostu nie przeszkadza.

Reprezentacja Serbii to ekipa najtrudniejsza do oceny, bowiem ich przynależność do czołówki jest dyskusyjna. W mistrzostwach świata zajęli odlegle miejsce, w mistrzostwach Europy 2015 odpadli w ćwierćfinale, na igrzyska się nie zakwalifikowali, choć z całą pewnością są ofiarą bardzo niesprawiedliwego systemu awansu dla drużyn z naszego kontynentu. Gdyby było ich tyle samo, co cztery lata temu w Londynie, jedną z nich prawdopodobnie byli by podopieczni trenera Nikoli Grbica. Jednak obecnie ich jedynym sukcesem w ostatnich latach jest srebro Ligi Światowej zdobyte rok temu i bardzo im zależy na powtórzeniu, a nawet poprawieniu, tego wyniku w Krakowie. Dla Serbów to jedyna szansa na jakiekolwiek trofeum w tym sezonie i jednocześnie potwierdzenie, że jednak do tej czołówki mogą się zaliczać. Oni jako jedyni całe przygotowania mają podporządkowane turniejowi finałowemu i z tego powodu powinni fizycznie prezentować się najlepiej.

W roli gospodarza występują Biało-Czerwoni, którzy na razie borykają się z urazami i zmęczeniem, ale mieli komfort pewnego awansu i nie musieli się spinać. Na pewno w Krakowie zagrają lepiej niż w fazie interkontynentalnej, choć tak jak wszyscy poza Serbami, nie tę imprezę uważają za kluczową. Od czasu zdobycia mistrzostw świata Polacy do czołówki światowej należą, i to mimo przechodzenia trudnych zmian personalnych. Udowodnili to na wszystkich ostatnich imprezach.

Kogo po raz kolejny zabraknie w finałach Ligi Światowej? Rosjan, którzy rok temu grali katastrofalnie, a w tym roku - zgodnie ze sprawdzoną receptą trenera Władimira Alekno - lekceważą te rozgrywki. Ale niewiele zabrakło im do awansu, a pod koniec fazy interkontynentalnej grali już bardzo przyzwoitą siatkówkę, więc widać, że do Rio przyjadą świetnie przygotowani. Widać jednak, że siła tej drużyny leży w szkoleniowcu, który po igrzyskach odchodzi. Nie wiadomo, czy bez niego Sborna będzie odnosić sukcesy i liczyć się w czołówce.

Drugim nieobecnym jest Iran. Persowie po raz kolejny pokazują, że - niezależnie od osoby trenera - nie można ich zaliczać do światowej czołówki. Są pierwszym zespołem z Azji, który potrafi wygrać z każdym i zajść bardzo daleko, ale brakuje im pewnych cech mentalnych, na przykład pokory. Pod opieką Julio Velasco dokonali ogromnego skoku z peryferii światowej siatkówki do najlepszej dziesiątki, ale chyba dla tego pokolenia to już wystarczyło i spoczęli na laurach. Może następne pokolenie irańskich zawodników pójdzie o krok dalej?

Kolejni nieobecni po raz drugi to Bułgaria i Niemcy. Ci pierwsi kiedyś regularnie grali w turniejach finałowych Ligi Światowej, jednak teraz przechodzą bardzo głęboką zmianę pokoleniową. Przygotowują się do mistrzostw świata 2018 i igrzysk 2020 i poświęcają te imprezy, które będą po drodze. Biorąc pod uwagę fatalny system szkolenia młodzieży, niską liczbę ludności i beznadziejny poziom ligi bułgarskiej, wychowanie nowego pokolenia siatkarzy dorównujących Kazijskiemu, Nikołowowi czy nawet Salparowowi jest dużym wyzwaniem.

Niemcy z kolei zaliczyli chyba jednorazowy skok w nadprzestrzeń, dzięki kilku świetnym zawodnikom oraz charyzmatycznemu trenerowi. Jednak wydaje się, że o powtórzenie takich sukcesów jak awans na igrzyska albo turniej finałowy Ligi Światowej będzie trudno. Zwłaszcza, że nadal grają w najniższej dywizji tych rozgrywek.

I choć wszyscy powtarzają, że w tym sezonie najważniejsze są igrzyska, a Liga Światowa nieistotna, to w składzie Final Six wystarczy wymienić Serbię na Rosję i mamy komplet faworytów do medali olimpijskich. Dlatego krakowski turniej będzie bardzo interesującą przystawką przed głównym, brazylijskim daniem.[b]
[color=black]

[/color][/b]

Komentarze (2)
avatar
ZLOTOUSTY
7.07.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Ale czy Polska to nadal potega??? 
avatar
Riorwar
7.07.2016
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Ktoś tu chyba nie oglądał końcówki fazy interkontynentalnej, skoro twierdzi, że Rosjanie grali wtedy już nieźle. Pokonanie Bułgarii i Australii to nie jest żaden wyczyn. Z Bułgarami nawet nasze Czytaj całość