LŚ 2016: krakowski Final Six pierwszym etapem USA ku powtórce z 2008 roku?
Natomiast pozytywów należy szukać na środku siatki gdzie królują tacy zawodnicy jak David Lee, Maxwell Holt i David Smith. Na szczególne pochwały zasługuje szczególnie ten ostatni - najstabilniejszy, który nie tyle doskonale rozumie się z rozgrywającym co sporo wnosi również w elemencie zagrywki. Wspominając o rozgrywającym - Micah Christensonie, faza interkontynentalna potwierdziła jego pozycję. 23-letni zawodnik po roku spędzonym we włoskiej Serie A w barwach Cucine Lube Banca Marche Civitanova nabrał pewności siebie zarówno w postawie na boisku, jak i poza nim. Idealnie dogaduje się ze swoimi środkowymi, a rozgrywane pipe, jak choćby te w meczu z Włochami są bliskie perfekcji.
Patrząc ogólnie na trzy tygodnie gry Amerykanów w Lidze Światowej można mieć nie najlepsze wrażenia, warto jednak zwrócić uwagę, że była ona przede wszystkim skuteczna i pozwalała odnosić kolejne zwycięstwa co jest dobrym prognostykiem dla podopiecznych Sperawa. Na 9 meczów tylko jeden zakończyli z niekorzystnym wynikiem. Przegrali z Brazylia 1:3, jak się później okazało jedyną drużyną, która wyprzedziła ich w klasyfikacji końcowej I dywizji.
Co prawda możliwości szukania analogii pomiędzy tegoroczną reprezentacją, a tą mistrzowską z 2008 roku, da dopiero końcowe rozstrzygnięcie Ligi Światowej, sami amerykańscy siatkarze coraz częściej podkreślają znacznie krakowskiego Final Six w kontekście sierpniowych igrzysk olimpijskich i to właśnie finały w Polsce mają dać przyszłą motywację i ostateczny obraz gry USA, w której jedynie David Lee, William Priddy i Matthew Anderson wiedzą co to olimpijskie emocje.
Zmagania w Krakowie rozpoczną w czwartek 14 lipca meczem z Włochami, dzień później zmierzą się z Brazylią. Do półfinałów awansują tylko dwie z drużyn.
Skład reprezentacji USA:
Rozgrywający: Micah Christenson, Kawika Shoji.
Atakujący: Matthew Anderson, Murphy Troy.
Środkowi: David Lee, Maxwell Holt, David Smith.
Przyjmujący: Taylor Sander, Aaron Russell, William Priddy, Thomas Jaeschke.
Libero: Erik Shoji.