Heroiczna walka do ostatniej piłki - relacja z pojedynku AZS Białystok - Gwardia Wrocław

Pojedynek AZS Białystok i Gwardii Wrocław był spotkaniem o 6. miejsce w tabeli przed play-offami. Obie drużyny bardzo chciały przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, lecz jak wiemy - triumfator może być tylko jeden. Po niezwykle emocjonującej końcówce seta piątego zwyciężyły wrocławianki, które w dużym stopniu przybliżyły się do upragnionej lokaty.

Pronar Zeto Astwa AZS Białystok - Impel Gwardia Wrocław 2:3 (22:25, 20:25, 25:22, 25:18, 14:16)

AZS: Muhlsteinova, Karczmarzewska-Pura, Żebrowska, Walawender, Koczorowska, Mieszała, Saad (libero) oraz Manikowska, Szeszko, Kalinowska, Gierak, Truchanova.

Gwardia: Barańska, Czerwińska, Haładyn, Szkudlarek, Efimienko, Mroczkowska, Krzos (libero) oraz Kruk, Jagiełło, Wajda, Szafraniec.

Sędziowie: Tomasz Janik i Paweł Zajc

MVP: Katarzyna Mroczkowska (Gwardia)

Spotkanie XVII kolejki pomiędzy ekipami z Białegostoku i Wrocławia okazało się pojedynkiem na miarę szóstego miejsca w tabeli. Oba zespoły miały przed sobą wizję lokaty, która gwarantowałaby im walkę w play-offach z teoretycznie nieco słabszym rywalem. Przed meczem dzieliły je dwa małe oczka. Jednak zarówno białostoczanki, jak i wrocławianki były świadome tego, iż zwycięstwo znacznie przybliży je do celu i pozwoli utrzymać los w swoich rękach.

Przed konfrontacją trudno było wyrokować jakikolwiek wynik. Mówi się, że własna hala sprzyja gospodarzom, lecz w przypadku Podlasianek zasada ta nie ma absolutnie żadnego pokrycia w rzeczywistości. Ponadto statystyki gwardzistek i siatkarek z Białegostoku także były stosunkowo porównywalne. Karta więc od początku była biała, a zawodniczki mogły wyjść na parkiet z czystym kontem i wiarą w końcowy sukces.

Kluczem do zwycięstwa w niedzielnej potyczce okazała się zagrywka. Po stronie Białegostoku dzień konia w polu serwisowym miała rozgrywająca Lucie Muhlsteinova, która skutecznie utrudniała rywalkom przyjęcie. Dobrze serwowała także Katarzyna Walawender. Jednak prawdziwą furorę na zagrywce robiła środkowa przyjezdnych - Zuzanna Efimienko i to m.in. ona przesądziła o wyniku tego spotkania.

AZS Białystok przespał pierwsze dwa sety. Białostoczanki weszły w ten mecz dosyć niemrawo. Zawodził przede wszystkim atak. Rzadko kiedy Muhlsteinova mogła grać pierwszym tempem. Nie wystrzegała się też błędów. W porównaniu z tym, co pokazywała w polu serwisowym, rozegranie w jej wykonaniu było zdecydowanie słabsze. Kto wie - może gdyby nie kilka lepiej rozegranych piłek, AZS mógłby się cieszyć z dwóch kolejnych punktów. Chociaż tak chyba też nie można powiedzieć, ponieważ to w głównej mierze właśnie ona dała jeszcze nadzieję zgromadzonym kibicom w hali, kiedy to co chwila jej kąśliwa zagrywka uniemożliwiała gwardzistkom poprawne wykonanie akcji w końcówce tie-breaka.

Wprawdzie premierowy punkt w meczu powędrował na konto gospodyń, to jednak w dwóch pierwszych partiach zdecydowanie lepsze były wrocławianki. Do połowy pierwszego seta gra układała się w miarę równo (8:7, 13:13), jednak od stanu po 14 podopieczne Rafała Błaszczyka zaczęły uzyskiwać przewagę. Po asie serwisowym autorstwa Zuzanny Efimienko na tablicy świetlnej pokazał się wynik 16:19 dla przyjezdnych. Pod koniec partii swój zespół do walki poderwała jeszcze Kasia Walawender, która w niedzielnej konfrontacji była specjalistką od czarnej roboty, jednak chwilę później okazało się, iż zryw ten nastąpił zbyt późno, by móc realnie myśleć o wygraniu otwierającej mecz partii. Pierwszego seta zakończyła Wioletta Szkudlarek (22:25).

Podczas gdy w pierwszej odsłonie meczu białostoczanki nie radziły sobie z atakiem, w drugim secie miały ogromne problemy z przyjęciem. Ponownie na zagrywce szalała Zuzanna Efimienko, którą wspomagały Marta Czerwińska i Katarzyna Mroczkowska. Gwardia od początku narzuciła zabójcze tempo (3:8, 6:10). Jednak przy stanie 7:12 do roboty ponownie wzięła się waleczna Walawender. Na tyle skutecznie porwała swoją postawą koleżanki z drużyny, że AZS doprowadził do wyrównania po 12. Chwilę później było już jednak po kwiatach, ponieważ Gwardia nie pozwoliła sobie na kolejny przestój. Co prawda Walawender wciąż nie odpuszczała i asem serwisowym zmniejszyła powstałą w przeciągu kilku minut stratę do jednego oczka (15:16), to jednak wrocławianki ponownie "odjechały z wynikiem". Dobra dyspozycja w ataku Mroczkowskiej została wykorzystana i set zakończył się wynikiem 20:25.

W przerwie między pierwszą a drugą partią jeden z fotografów ulokował się w dosyć nietypowym jak dla siebie miejscu. Postanowił chyba poszukać formy gospodyń aż na drabinkach. Jak się jednak chwilę później okazało - ich dyspozycja ulokowała się gdzie indziej, bowiem w trzecim secie ten sam mężczyzn wszedł jeszcze wyżej i właśnie wtedy białostoczanki zaczęły odrabiać straty.

Trzecie oraz czwarta odsłona meczu była zupełnie inna niż poprzednie w wykonaniu podopiecznych Dariusza Luksa. Drużyna dwoiła się i troiła w obronie (sporo piłek podbijała libero Magdalena Saad), jednocześnie pozostawiając na boisku mnóstwo woli walki, poświęcenia i zdrowia. Białystok nie załamał się i mimo dwóch przegranych setów wciąż walczył. Wszystko zaczęło się od prowadzenia 4:0 i praktycznie do końca trzeciej partii układało po myśli Akademiczek. Wciąż bardzo dobrze na zagrywce spisywały się Muhlsteinova i Walawender, zaś w ataku swoje robiły też Izabela Żebrowska oraz Agata Karczmarzewska-Pura. W czwartej partii dodatkowo funkcjonował jeszcze blok, momentami nawet potrójny. Trener Rafał Błaszczyk starał się jeszcze obrócić losy tych dwóch partii, lecz nawet wszelkie możliwe roszady w składzie nie dawały zamierzonych efektów. Co prawda w końcówkach setów było odrobinę nerwowo, lecz wynikało to raczej z błędów białostoczanek. W niedzielę szczególne problemy w zgraniu się z rozgrywającą miała Dominika Koczorowska. Rzadko wykorzystywana była także Marlena Mieszała. Wejście w zespole Gwardii Aleksandry Kruk ożywiło jeszcze poczynania wrocławianek, lecz i tak tie-break stał się faktem.

Tie-break lepiej rozpoczęły przyjezdne, blokując Agatę Karczmarzewską-Purę. Na pierwszą przerwę techniczną chodziły z jednopunktowym prowadzeniem (7:8). Ich częste ataki po bloku do szewskiej pasji doprowadzały blokującego z Podlasia. Kiedy na tablicy świetlnej pojawił się wynik 10:13 dla Gwardii, wydawało się, że jest już po meczu. Wtedy to jednak na zagrywkę poszła Lucie Muhlseinova, której fantastyczne zagrywki tak bardzo utrudniły grę podopiecznym Błaszczyka, iż straciły one cztery oczka z rzędu. Hala w Białymstoku wprost oszalała, gdy po obronie rozgrywającej AZS kontratak skończyła Karczmarzewska-Pura, dając swojej drużynie piłkę meczową. Jednak chwilę później z meczbola mogły się już cieszyć gwardzistki. Przyjezdne zakończyły piątego seta i cały mecz już przy pierwszej okazji, blokując atakującą AZS Izabelę Żebrowską.

MVP wybrano siatkarkę Gwardii Katarzynę Mroczkowską, choć równie dobrze tytuł ten mógł przypaść Zuzannie Efimienko. Mecz nieco falował, lecz generalnie rzecz ujmując kibice zgromadzeni w białostockiej hali mogli być usatysfakcjonowali pokaźną dawką wrażeń i zastrzykiem adrenaliny. Zwycięstwo to znacznie przybliżyło podopieczne Rafała Błaszczyka do szóstej lokaty przed play-offami. Wprawdzie AZS nadal ma nad nimi przewagę jednego punktu, lecz w ostatniej kolejce zmierzy się z Muszynianką Muszyna, zaś gwardzistki czeka mimo wszystko łatwiejszy pojedynek z MKS Dąbrową Górniczą.

Komentarze (0)