Wojciech Jurkiewicz: Awans jest na granicy science-fiction

Miniony tydzień był niezwykle udany dla siatkarzy Jastrzębskiego Węgla. Zwycięstwo nad ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle a przede wszystkim pokonanie słynnego Sisley’a Treviso robią duże wrażenie. Podopieczni Roberto Santilliego mimo rozgrywania meczów co 3 dni, spisują się bardzo dobrze i z całą pewnością będą liczyć się w walce o najwyższe cele, zarówno w Pucharze Challenge, jak i PlusLidze.

W hicie ostatniej kolejki PlusLigi Jastrzębski Węgiel pokonał we własnej hali ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Pięciosetowy pojedynek dostarczył kibicom wielu emocji i po 2-godzinnej walce triumfowali siatkarze ze Śląska. - Naprawdę się cieszymy, bo wiedzieliśmy, że to będzie ciężki mecz. Zmęczenie mocno dawało znać o sobie, dlatego radość jest tym większa, że w piątym secie potrafiliśmy zagrać równo i rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Szczerze powiem, baliśmy się że z biegiem czasu będą nam siły odchodzić i będzie to coraz bardziej widoczne. Pozbieraliśmy się jednak i przegrywając 1:2 udało się zdobyć 2 punkty. Ważne to punkty, choć w czołówce jest już chyba wszystko rozstrzygnięte i zostaniemy na 4 miejscu - powiedział Wojciech Jurkiewicz, środkowy Jastrzębskiego Węgla.

Jastrzębianie mogli w sobotę zwyciężyć za 3 punkty, lecz w 3 secie stracili 5-punktową przewagę. Od stanu 10:5 dla śląskiego zespołu inicjatywę przejęli kędzierzynianie, którzy wygrali tą odsłonę do 20. - W jednym ustawieniu straciliśmy całą przewagę. Później Kędzierzyn dostał wiatr w skrzydła i dociągnął tego seta do końca. Nie wiem dlaczego zdarzył nam się taki przestój, choć wydaje mi się że zmęczenie dawało już znać o sobie. Nie ulega wątpliwości, że środowy mecz dużo nas kosztował. Do tego doszła długa podróż, w związku z czym nie mieliśmy nawet czasu na regenerację. W piątek odbyliśmy dwa treningi i naprawdę obawialiśmy się tego spotkania. Cieszy mnie jednak to, że mecz ten wyglądał, tak jak wyglądał - dodał doświadczony środkowy, który zdobył 7 punktów (5 blokiem).

Zespół z Szerokiej przystępował do rywalizacji z ZAKSĄ opromieniony zwycięstwem nad Sisley’em Treviso. Po porażce we własnej hali, jastrzębianie nie dali szans słynnej włoskiej ekipie, triumfując na parkiecie w Jesolo 3:1. Dzięki tej wygranej drużyna ze Śląska awansowała do fazy Final Four Pucharu Challenge. - Żeby rywalizować z Sisley’em, trzeba wznieść się na wyżyny swoich możliwości. Nawet jeśli drużyna z Treviso gra słabo. Nam to się udało i przede wszystkim podeszliśmy do tego meczu odważnie. Graliśmy z dużą agresją i zębem. Od początku spotkania pokazaliśmy im, że nie przyjechaliśmy oddać meczu bez walki. Nie wiem na ile głęboki jest ich kryzys i na ile byli zaskoczeni naszymi zmianami, ale udało się wydrzeć ten awans i z tego się niezmiernie cieszymy - wspominał Jurkiewicz.

Kluczem do wygranej nad Sisley’em okazały się zmiany, jakich dokonał w wyjściowej szóstce Roberto Santilli. Od początku meczu na parkiecie pojawili się Grzegorz Łomacz, Igor Yudin oraz Patryk Czarnowski - zawodnicy na co dzień rezerwowi. - Zmiany zaskoczyły tak naprawdę wszystkich. Sisley zaskoczył nas w pierwszym spotkaniu podwójną zmianę, która tak naprawdę wygrała im mecz. U nas stało się niemal identycznie, z tym że my wyszliśmy z takim ustawieniem od początku. Było to dla nich duże zaskoczenie, bo przecież bardzo dobry mecz zagrał Grzesiek Łomacz i Igor Yudin - przyznał.

W Final Four Jastrzębski Węgiel zmierzy się z rumuńskim zespołem Tomis Konstanca. W przypadku awansu do wielkiego finału, dojdzie do starcia ze zwycięzcą pojedynku E.A. Patras z Arkasem Izmir. Cały turniej rozgrywać się będzie nad Morzem Czarnym, w miejscowości Konstanca, w dniach 21-22 marca. - Dla nas te drużyny są mało znane, nigdy z nimi nie graliśmy. W zeszłym roku Częstochowa grała z tą rumuńską drużyną, lecz pewnie ich skład już się nieco zmienił. Eliminując Sisley nie pozostało nam nic innego, jak wygrać ten puchar. Myślę, że każdy inny wynik po tym co zrobiliśmy w Treviso, byłby dla nas wielkim rozczarowaniem. Pojedziemy tam pełni wiary i miejmy nadzieję, że się uda - zapewniał środkowy jastrzębian.

Tymczasem już w najbliższą środę, 4. drużyna PlusLigi rozegra najprawdopodobniej swój pożegnalny mecz w ramach Pucharu Polski. W rewanżowej batalii 1/4 tych rozgrywek jastrzębianie podejmą Skrę Bełchatów. Mistrz Polski zmiażdżył śląski team w pierwszym meczu, osiągając ponadto dużą przewagę w małych punktach. Wydaje się więc, że sprawa awansu do decydującej fazy Pucharu Polski jest już przesądzona. - Podchodzimy do tego meczu, jak do każdego innego. Musimy być skoncentrowani i walczyć o wygraną. Mecz w Bełchatowie kompletnie nie ułożył się po naszej myśli. Skra uzyskała bardzo dużą przewagę w małych punktach, więc o awans będzie niezwykle ciężko. Awans jest na granicy science-fiction, ale dopóki piłka w grze… Na pewno przyjdą kibice, więc nie ma mowy o odpuszczaniu i traktowaniu tego meczu ulgowo. Wyjdziemy na parkiet i będziemy walczyć ile sił w nogach. Zobaczymy czy to wystarczy - zakończył.

Źródło artykułu: