Fizjoterapeuta polskich siatkarzy zna już smak igrzysk olimpijskich

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Paweł Brandt przed sześcioma laty zadebiutował na zimowych igrzyskach w Vancouver, ale był wówczas w sztabie Justyny Kowalczyk. Teraz do Rio poleci wraz z siatkarzami.

Paweł Brandt już wie, czego może się spodziewać na igrzyskach olimpijskich. - Było bardzo dużo kontroli ze względów bezpieczeństwa. Autokar wjeżdżał do jednej strefy, wysiadaliśmy, przechodziliśmy przez bramki i wsiadaliśmy do następnego, żeby pojechać dalej - tłumaczył.

Ważnym miejscem igrzysk jest stołówka. - W Vancouver miała ona chyba rozmiary piłkarskiego boiska - powiedział fizjoterapeuta polskich siatkarzy. - Pod ścianami znajdowały się restauracje z różnymi kuchniami ze świata. Tutaj kwitło życie towarzyskie. Z kimś sławnym można było zrobić zdjęcie.

Siatkarze w Rio będą mieć do dyspozycji ten sam sztab, który towarzyszy im podczas największych imprez, dwóch fizjoterapeutów (Paweł Brandt i Tomasz Pieczko), a także lekarza - Jana Sokala.  - Przeciętnie dziennie zawodnik wykonuje od 80 do 100 skoków. Jest to potężna dawka. Trzeba pamiętać, że nie jest to fizjologiczna forma ruchu człowieka jak chodzenie czy bieganie. Ciało nie jest przygotowane do skakania, które ma ogromny wpływ na układ kostny. Stąd mieliśmy w ostatnim czasie tyle operacji kręgosłupa naszych zawodników - wyjaśnił Brandt

Czy reprezentację Polski stać na sukces w Rio de Janeiro? - Zawodnicy są bardzo mocno zmotywowani - podkreśla Paweł Brandt. - Widać, że bardzo chcą odnieść sukces. W kwalifikacjach olimpijskich - Puchar Świata i turnieje kontynentalny oraz interkontynentalny - rozegrali 23 mecze. Włożyli w walkę o igrzyska ogromny wysiłek. Dużo ich to kosztowało, żeby teraz zadowolić się tylko samym udziałem. Każdy z graczy doskonale zdaje sobie sprawę po co leci do Rio de Janeiro.

ZOBACZ WIDEO Zagrożenia w Rio? "Nie demonizujmy" (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)