11 punktów przy 50-procentowej skuteczności, as serwisowy, dwanaście odbiorów zagrywki i 50 procent przyjęcia pozytywnego przy jednym błędzie w tym elemencie - to statystyki Malwiny Smarzek w piątkowym meczu towarzyskim reprezentacji Polski kobiet z Białorusią, rozegranym w szczyrkowskim COS-ie. Była siatkarka Legionovii potrzebowała do osiągnięcia takich wyników trzech setów, w dwóch kolejnych zastąpiła ją Emilia Mucha. - Każdy sparing jest dla nas bardzo ważny przed imprezą docelową, jaką są eliminacje do mistrzostw Europy. Dajemy z siebie jak najwięcej, w końcu każdy rozegrany set jest na wagę złota. Mamy za sobą ciężkie treningi, ale staramy się wykorzystać wszystkie siły, jakie mamy - przekonywała 20-latka tuż po spotkaniu.
Już w pierwszym sparingu z Białorusinkami Smarzek została wyznaczona do przyjmowania zagrywki, co do tej pory w karierze jej się nie zdarzało. Wygląda na to, że przez jakiś czas Smarzek będzie starała się wzmocnić lewe skrzydło reprezentacji. - Podczas zgrupowania przed kwalifikacjami do mistrzostw świata U-22 miałam rozmowę z trenerem i podjęliśmy po niej taką decyzję. W końcu zawsze mogę wrócić na atak, jeśli z przyjęciem nie wyjdzie, ale jestem dobrej myśli. Czeka mnie wiele pracy, choćby nad sytuacjami w końcówce seta, kiedy dobre przyjęcie będzie szczególnie u mnie wymagane. Otrzymuję na tyle pomocy od trenerów i innych zawodniczek, by twierdzić, że dam sobie radę z takim wyzwaniem - młoda siatkarka zachowywała optymizm.
Teraz Smarzek czekają wymagające treningi jednego z najtrudniejszych elementów w siatkówce, a wieloletni atakujący rzadko kiedy przystosowują się do nowych zadań zupełnie bez problemów. Ale z drugiej strony dzięki tej zmianie "Mali" może wywalczyć więcej minut na parkiecie w barwach mistrzyń Polski. - Mamy teraz w Chemiku trzy atakujące, oprócz mnie Zaroślińską i Montano, dlatego po konsultacjach z klubem pojawiła się możliwość wariantu ze mną jako przyjmującą. Będę walczyła o to, by pokazać się w Policach i nie stracić tego sezonu przez stanie w rezerwach. Mam nadzieję, że te wszystkie zmiany wyjdą mi na dobre. W końcu jeżeli byłabym tam przyjmującą, to na pewno miałabym większe szansę na występy - oceniła trzecia z najlepiej punktujących zawodniczek poprzedniego sezonu Orlen Ligi.
Podczas zmagań w węgierskim Erd i Bielsku-Białej Biało-Czerwonym przyjdzie się zmierzyć z rywalami z Estonii, Finlandii i Węgier. Nie są to drużyny z europejskiej ekstraklasy, dlatego od polskich siatkarek wymagać się będzie, co zrozumiałe, kompletu zwycięstw i spokojnego awansu do czempionatu Europy w Gruzji i Azerbejdżanie. - Zawsze uważam, że lepiej jest grać z pozycji zespołu, który może zaskoczyć swoim występem, niż w roli murowanego faworyta. Wszyscy będą od nas wymagać jak najlepszej gry i same od siebie jej wymagamy. Motywować nas nie trzeba, najważniejsze, żebyśmy same nie uległy presji. Mamy świadomość wagi tego turnieju i jego poziomu; cel jest jeden - wyjście z grupy i bezpośredni awans. Ale wiadomo, że nic samo się nie wygra - zauważyła Smarzek.
Była uczennica sosnowieckiego SMS-u odgrywa coraz większą rolę w seniorskiej reprezentacji naszego kraju, na co spory wpływ miał fakt przebudowy żeńskiej kadry po nieudanej próbie zakwalifikowania się do turnieju olimpijskiego w Rio de Janeiro. - Trener zbudował trochę nową kadrę i musimy udowodnić, że zasługujemy na miejsce w tej drużynie, bo to, że teraz w niej jesteśmy, nic nie znaczy. Na pewno największym rozczarowaniem jest brak awansu do młodzieżowych mistrzostw świata, mocno speszyła nas wtedy początkowa porażka z Włochami. Ale i tak zrobiłyśmy postęp jak na zespół budowany przez dwa miesiące i jeśli da nam się szansę, to na pewno coś ugramy - zapowiedziała z pewnością siebie zawodniczka polickiego Chemika.
Michał Kaczmarczyk ze Szczyrku
ZOBACZ WIDEO Dziewczyny na medal wróciły do kraju (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)
Jak zawsze życzę powodzenia naszym siatkarkom.