Mecz zaczął się od świetnej gry blokiem Lotosu Trefla Gdańsk (3:0). Bardzo szybko Gheorghe Cretu postanowił zareagować i poprosić o czas. Sami gdańszczanie nie wstrzymywali ręki ani w ataku, ani na zagrywce i ich przewaga rosła błyskawicznie (7:1). W dodatku gracze Cuprum Lubin nie potrafili poradzić sobie z własnymi błędami (9:4). Na ich szczęście, gospodarze także nie byli nieomylni, zwłaszcza w polu zagrywki, trzeba jednak przyznać, że sporo nią ryzykowali (12:7). Nie do zatrzymania byli za to w ataku, w którym prym wiedli Mateusz Mika i Damian Schulz.
W obliczu wysokiej przewagi Lotosu Trefla, trener Cuprum zmuszony był ponownie poprosić o czas (16:11). Po stronie gości niewiele było jasnych punktów, ale jednym z nich był młody atakujący, Łukasz Kaczmarek. Niewiele mógł jednak zdziałać w pojedynkę - przy problemach z przyjęciem, jakie miała jego drużyna, Grzegorz Łomacz nie był w stanie zaskoczyć przeciwnika rozegraniem, a tym samym pomóc trochę w ataku swoim kolegom. (23:15). Set zakończył się tak, jak się rozpoczął - punktowym blokiem Lotosu. Tym razem w wykonaniu Wojciecha Grzyba (25:16).
Od błędów po obu stronach rozpoczęła się druga partia (2:1). Tym razem jednak to lubinianie jako pierwsi wypracowali kilka punktów przewagi (2:5). Z akcji na akcję coraz pewniej atakował Kaczmarek. Czujniejsi byli goście również w defensywie. Gdańszczanie jednak nie zamierzali pozwolić im na ucieczkę punktową. Z Mateuszem Miką na czele rzucili się do odrabiania strat (9:10). To właśnie przyjmujący wziął na siebie ciężar zdobywania punktów. Przez jakiś czas zgromadzeni w Ergo Arenie kibice mogli obserwować wyrównaną walkę punkt za punkt (13:15).
Gdy lubinianie wzmocnili zagrywkę (najpierw Piotr Hain, potem Keith Pupart), dystans między drużynami wzrósł do czterech punktów (14:18) i o przerwę poprosił Andrea Anastasi. W dodatku uaktywnił się w ataku na lewym skrzydle mniej do tej pory widoczny Robert Täht. Po obu stronach siatki końcówka seta należała jednak do środkowych, z których coraz częściej korzystał Grzegorz Łomacz, a którym od początku nie pozwalał na odpoczynek Michał Masny. Lepiej jednak spisali się w tym secie goście, zwyciężając go po udanym ataku Kaczmarka i wyrównując wynik meczu.
ZOBACZ WIDEO "PZPS dopuścił się grzechu zaniechania w sprawie Leona" (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Rozpędzeni lubinianie z wysokiego "C" rozpoczęli trzecią odsłonę. Przy serii świetnych zagrywek Piotra Haina szybko zbudowali przewagę, zmuszając trenera Anastasiego do poproszenia o czas (0:4). Wskazówki szkoleniowca niewiele gospodarzom pomogły, więc ten zdecydował się na zmiany - Damiana Schulza zastąpił były gracz Cuprum, Szymon Romać. Dystans Lotosu Trefla do rywali zmniejszył się, ale tylko trochę. Na więcej nie pozwolili grający w Lubinie estońscy przyjmujący - w niezłej formie byli tak Pupart, jak i Taht (9:13).
Nie pomagali sobie gdańszczanie prostymi błędami, takimi jak dotknięcie siatki (13:17). Na ich szczęście, mieli w składzie Dmytro Paszyckiego, który jak nie w ataku, to w zagrywce dopomagał swojemu zespołowi (16:18). Szczęście jednak sprzyja lepszym, a w tym secie byli nimi zdecydowanie zawodnicy Cuprum (16:21). Wracający po kontuzji Miłosz Hebda zmienił Bartosza Pietruczuka, jednak przewaga gości była już zbyt wysoka, by Lotos Trefl mógł myśleć o wygraniu tej odsłony (17:23). Padła ona łupem lubinian (17:25).
Potężnym serwisem rozpoczął czwartego seta Paszycki. To właśnie jego zespół jako pierwszy wypracował sobie niewielką przewagę (4:2), którą jednak udało mu się utrzymać tylko przez chwilę (6:6). Spotkanie było coraz bardziej emocjonujące za sprawą dość wyrównanej gry obu drużyn. Niestety, równocześnie pojawiło się coraz więcej błędów, zwłaszcza w polu zagrywki. Gdy gracze Cuprum, głównie dzięki udanym atakom Kaczmarka, odskoczyli na dwa "oczka", Andrea Anastasi nie zwlekając, poprosił o przerwę (11:13).
W sytuacji gdańszczan, którzy, przegrywając tego seta, kończyliby mecz bez punktów, nawet tak niewielka przewaga gości mogła być groźna, toteż Bartosz Gawryszewski i spółka za wszelką cenę próbowali odrobić straty (17:17). Choć gospodarze grali cierpliwie i bronili ofiarnie, wciąż to ekipa z Lubina była na prowadzeniu (21:22). As serwisowy Masnego wlał nadzieję w serca graczy z Pomorza i doprowadził do napiętej końcówki (22:22). Ten sam zawodnik w tej fazie spotkania coraz częściej korzystał z usług środkowych, co okazało się strzałem w dziesiątkę (24:22). Po błędzie lubinian stało się jasne, że w tym meczu nastąpi podział punktów (25:22).
Świetny początek w tie-breaku zaliczył przede wszystkim Dmytro Paszycki. Jego trzy ataki i świetna zagrywka pozwoliły gdańszczanom wyjść na prowadzenie (4:2). Przewaga gospodarzy jeszcze wzrosła, gdy asem serwisowym popisał się Pietruczuk i Gherorghe Cretu postanowił przywołać do siebie swoich graczy (8:4). Niewiele mógł jednak zdziałać jego zespół w obliczu fenomenalnego w tej partii Paszyckiego (10:7). Nie najlepsze przyjęcie natychmiast korygowali zawodnicy z Pomorza udanymi atakami, które kończyli nawet przy niewygodnych piłkach. Groźnie zrobiło się dla nich, kiedy w polu zagrywki pojawił się Mateusz Malinowski, jednak zachowali spokój i wyszli z całego spotkania zwycięsko (15:13).
Lotos Trefl Gdańsk - Cuprum Lubin 3:2 (25:16, 18:25, 17:25, 25:22, 15:13)
Lotos Trefl Gdańsk: Masny (2), Mika (14), Schulz (14), Pietruczuk (12), Paszycki (19), Grzyb (3), Gacek (libero) oraz Stępień, Romać (2), Gawryszewski (9), Hebda.
Cuprum Lubin: Łomacz (2), Pupart (14), Taht (19), Boehme (7), Hain (7), Kaczmarek (24), Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz, Malinowski (1).
MVP: Michał Masny (Trefl).
[event_poll=71099]