Maciej Pawliński po dwóch latach spędzonych w Będzinie wrócił do Kielc, gdzie kiedyś grał i teraz reprezentuje barwy Effectora. - Z Kielc otrzymałem konkretną i dobra ofertę, więc nie miałem problemów z podjęciem decyzji. Zwłaszcza, że z prezesem Jackiem Sękiem dobrze się znamy i szybko doszliśmy do porozumienia - powiedział zawodnik.
W meczu 10. kolejki PlusLigi kielczanie podejmowali ONICO AZS Politechnikę Warszawską. Przez pierwsze półtora seta w ogóle nie istnieli na boisku. - W pierwszym secie chyba w ogóle nas nie było w hali, albo po prostu Politechnika tak wyśmienicie zagrała, że nie mieliśmy szans pokazać naszej gry. Nie wiem dlaczego tak się stało. Ale najbardziej to mi szkoda tego drugiego seta. Przegrywaliśmy 15:19, dogoniliśmy rywala i ostatecznie przegraliśmy na przewagi. A mieliśmy nawet piłkę setową. Za dużo zagrywek psuliśmy i to nam zaszkodziło. Tak się nie da wygrać - przyznał doświadczony przyjmujący, który kiedyś grał w barwach stołecznej drużyny.
Po 10-minutowej przerwie podopieczni trenera Dariusza Daszkiewicza wygrali kolejną odsłonę, ale już czwartego seta zaczęli bardzo słabo. Kilkoma błędami w ataku ułatwili rywalom zbudowanie przewagi. - Nie wiem czemu, ale poszła seria naszych własnych niewymuszonych błędów i jakoś się wszystko posypało. Generalnie atak nie był naszą tak mocną stroną jak we wcześniejszych meczach. I nasza zagrywka była mało groźna, a zbyt często zepsuta. Rywal zagrywał znacznie lepiej - ocenił 33-latek, który widział też słabość w innym elemencie. - Nasz blok nie był tak skuteczny jak warszawski, często tak bywa przy gorszym serwisie.
Jednak Pawliński uważa, że i tak bardzo niewiele zabrakło jego zespołowi do wyrównania, a może nawet i zwycięstwa. - Nawet mimo tych słabości mieliśmy w tym meczu swoje szanse i niewiele nam zabrakło, żeby doprowadzić do tie breaka. Mieliśmy w górze piłkę na po 24 w czwartym secie. W sumie poza trzecim setem to przeciwnicy w każdej odsłonie prowadzili, a my ich doganialiśmy, tylko nie wychodziły nam końcówki. Paweł Zagumny pokazał klasę i nie tracił zimnej krwi, widać było jego doświadczenie - przyznał.
ZOBACZ WIDEO Maja Włoszczowska: wrzeszczałam z bólu wniebogłosy, wiedziałam, że to koniec
- Choć nam bardzo zależało na kolejnej wygranej i kolejnych punktach, to na pewno warszawiacy byli bardziej zmotywowani. Po czterech porażkach mieli nóż na gardle i bardzo im zależało, żeby przerwać tę złą serię. To nawet podświadomie wpływa na grę i na determinację, jak jest taka presję i rywale grali z większą koncentracją - dodał zawodnik.
Kielczanie zaskoczyli wszystkich bardzo udanym początkiem sezonu. Po 10 kolejkach zajmują siódme miejsce z czternastoma punktami na koncie. - Mamy młody zespół, ale bardzo ambitny i waleczny. Serduchem często nadrabiamy tam, gdzie brakuje nam umiejętności. I do tego wszyscy się palą do pracy, rezerwacje trzeba robić, jak ktoś przed treningiem chce sobie poćwiczyć przyjęcie. Bo ci młodzi chłopcy non stop chcą się rozwijać. Pewnie o medale walczyć nie będziemy, ale jest dobrze - uśmiechnął się Pawliński. - Niech będzie tak jak jest, byle utrzymać ten zapał i tę dyspozycję. No i przede wszystkim zdrowie, bo nie mamy ławki szerokiej jak te najmocniejsze kluby - kończy.