Mauro Berruto. W teorii mistrzowski, gorzej z praktyką

Joanna Wyrostek
Joanna Wyrostek
Wybuch wszystkich złych emocji i konfliktów nastąpił w pełni podczas turnieju finałowego Ligi Światowej 2015, kiedy kilku zawodników z premedytacją zignorowało polecenie trenera, aby natychmiast wrócili do hotelu, uważając je za bezpodstawną złośliwość w nich wymierzoną. Zostali za to usunięci z reprezentacji ze skutkiem natychmiastowym. Włosi nie zdobyli medalu, a po powrocie do kraju federacja postanowiła zrobić porządki ze swoją drużyną narodową. Berruto stracił posadę, a wyrażający publicznie różne pretensje i poczucie niesprawiedliwości Travica nigdy więcej nie dostał powołania. Reszta siatkarzy się pokajała i dostała kolejną szansę, choć ostatnio wrócił do całej afery Iwan Zajcew.

- Odpadliśmy z katastrofalnych w naszym wykonaniu mistrzostw świata i drużyna nie robiła żadnego postępu. Mauro Berruto miał wątpliwości, bo czuł, że pali mu się grunt pod nogami i nie myślał o tym, by powiedzieć sobie prawdę w oczy: patrzcie jaką grupę kretynów trenuję. W sumie nią się staliśmy, daliśmy mu taką możliwość, by tak się stało. Potem wszystko obróciło się o 180 stopni i zakończyło srebrem igrzysk olimpijskich rok później - powiedział w wywiadzie dla dziennika La Gazzetta dello Sport.

We wspomnianym wyżej artykule as Azzurrich oskarżył swojego byłego trenera o egoizm. - Dbał tylko o swoje własne sprawy. Powiedział, że dla niego najważniejsza jest drużyna, ale tak naprawdę było na odwrót - gorzko podsumował swoje odczucia. Atakujący opisywał także atmosferę podczas rozgrywanego we Florencji latem 2014 roku turnieju finałowego Ligi Światowej. - W tym turnieju doszedłem już do granic wytrzymałości z powodu zjawisk zachodzących w drużynie z winy głównego szkoleniowca - zwierzał się zawodnik.

Problemy z emocjami i ich rozumieniem widać u Berruto nie tylko w relacjach z podopiecznymi. Wychodzą one na jaw w prawie każdym spotkaniu, jakie prowadzi. Jest agresywny, napastliwy, atakuje werbalnie, a nawet fizycznie, sędziów czy trenera i zawodników rywala. W czasie bardzo zaciętego i pełnego emocji meczu Pucharu Świata w 2011 doszło do ostrego spięcia Włocha z polskimi siatkarzami, w trakcie fazy grupowej Ligi Światowej 2014 w Katowicach Berruto zaatakował egipską superwizorkę FIVB, a to tylko nieliczne przykłady jego fatalnego zachowania.

- We Włoszech powszechny jest żart, że to mój brat bliźniak prowadzi mecze za mnie. Wiem o tym i przyznam ci się, że wcale nie jestem dumny z mojego zachowania na meczach ani nie sprawia mi to satysfakcji. Ale tak miałem od zawsze, dziś mam 46 lat i chyba już nie jestem w stanie tego zmienić. Dla mnie każdy mecz jest ogromnym przeżyciem emocjonalnym, nie umiem podejść na spokojnie czy tak po prostu rutynowo. Za każdym razem to są gigantyczne emocje, które mnie spalają i może dlatego tak się zachowuję. Moje sympatie czy dobre wychowanie znikają w czasie meczu, niestety - tłumaczy się Berruto.

Ale i poza meczami relacje szkoleniowca z ludźmi są trudne: nie rozmawia z większością włoskich dziennikarzy sportowych, nie ma ciepłych kontaktów ze swoimi byłymi podopiecznymi i ma ogromny żal do władz włoskiej siatkówki za odwołanie go z funkcji w 2015. Jest bardzo pamiętliwy w kwestii uraz czy krytyki.

- Pytasz, co ja o nim myślę jako o trenerze? To bardzo trudne pytanie. Z jednej strony to ponury, zamknięty w sobie mizantrop, który łatwo się obraża i ma ogromne problemy w kontaktach z ludźmi. Osobiście za nim nie przepadam, delikatnie mówiąc. Ale z drugiej strony to naprawdę nie jest zły szkoleniowiec. Teoretycznie jest przygotowany lepiej niż większość naszych kolegów po fachu, ogromnie dużo czyta i cały czas się dokształca. Jest niezwykle ambitny i pracowity. No i ma na koncie sukcesy, o jakich sporo z nas może tylko pomarzyć, na przykład brąz olimpijski. Tego nie zdobywasz przypadkiem - podsumowuje Mauro Berruto trener, który nie raz miał z nim do czynienia.

Czy Mauro Berruto powinien być nowym trenerem reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×