- Zagrywka i stabilność w grze, tego na pewno nam brakuje. Pracujemy nad tym na każdym treningu. Wierzymy, że w końcu to zaprocentuje i przełamiemy się - podkreślił z nadzieją w głosie zawodnik Łuczniczki Bydgoszcz.
Środkowy jak i pozostali zawodnicy bydgoskiej drużyny co raz bardziej są poirytowani swoimi wynikami. W 13. kolejkach podopieczni Piotra Makowskiego wygrali tylko dwa spotkania, z BBTS-em Bielsko-Biała i MKS-em Będzin. Od sześciu spotkań bydgoszczanie schodzą z boiska jako pokonani.
- Chcemy w końcu iść do szatni z uśmiechem po wygranym meczu - powiedział Jan Nowakowski, który w piątkowym starciu z lubinianami zdobył 6 punktów, w tym 4 atakiem (50 procent skuteczności) i 2 blokiem.
Gospodarze po ostatnim gwizdku sędziego wcale nie musieli jednak odpowiadać na pytania o kolejną porażkę. Po pierwszy wygranym secie bydgoszczanie prowadzili w drugim 23:22 i byli o krok od prowadzenia z Cuprum 2:0. Z kolei w czwartej odsłonie miejscowi odrobili straty ze stanu 4:12 na po 20, ale później w trudny do wytłumaczenia sposób przegrali pięć kolejnych akcji.
ZOBACZ WIDEO Ireneusz Mazur: Mecz z Serbią otworzył nam drogę do tytułu mistrza świata
- Gdybyśmy wygrali drugiego seta, mecz mógłby się potoczyć zupełnie inaczej. Szkoda też czwartej partii, którą rozpoczęliśmy od stanu 0:4. Później goniliśmy wynik, ale ostatecznie nie doprowadziliśmy do tie-breaka. Nie możemy jednak zarzucać sobie, że zagraliśmy źle. Zabrakło nam po prostu spokoju w końcówkach i przeciwnik zasłużenie wygrał - podkreślił rozmówca WP SportoweFakty.
Starcie z lubinianami dla bydgoszczan było pierwszym z pięciu meczów z rzędu u siebie. W środę 14 grudnia drużyna Łuczniczki podejmie Cerrad Czarnych Radom, a początek meczu zaplanowano na 18:00.