To właśnie te dwa elementy okazały się kluczowe dla losów środowej rywalizacji. Gdańszczanie wykonali cztery bloki punktowe więcej od swojego rywala, ale warto podkreślić niezliczoną ilość wybloków, po których ekipa Andrei Anastasiego budowała udane akcje.
W ich wykończeniu przyjezdni górowali nad biało-czerwono-niebieskimi już zdecydowanie, bo uzyskując aż dziesięcioprocentową przewagę. Najwięcej punktów dla Lotosu Trefla zdobył największy pechowiec spotkania w Hali Legionów, czyli Mateusz Mika. Reprezentant Polski zapisał na swoim koncie 13 "oczek", notując 60-procentową skuteczność. Oprócz niego nieźle wypadli też nagrodzony statuetką MVP Miłosz Hebda - 11 pkt., 73 proc. skuteczności i 52 proc. przyjęcia - oraz Dmytro Paszycki, który błysnął nie tylko wykończeniem wysokiej piłki, ale też dyspozycją w bloku (3 pkt.).
Dla porównania wśród gospodarzy ciężar zdobywania punktów na swoje barki wziął kapitan Maciej Pawliński - 14 pkt., 63 proc. skuteczności. Ponadto wspomagali go między innymi Konrad Formela (9 pkt.), Leo Andrić (8/39 proc.) czy Peter Wohlfahrtstätter (7/86 proc.).
Jeżeli chodzi o postawę przyjmujących, to w tym elemencie nieoczekiwanie minimalnie lepiej wypadli podopieczni Adama Swaczyny. Najczęściej "zatrudniany" Pawliński przyjmował z 48-procentową skutecznością, Konrad Formela miał 47, a libero Damian Sobczak 44 proc. Po drugiej stronie siatki, oprócz wspomnianego już Hebdy, piłki rywali z 36-procentową skutecznością odbierał Mika.
W zagrywce, mimo remisu w liczbie asów, dużo korzystniej zaprezentowali się gdańszczanie. Effector ryzykował, przez co popełnił więcej błędów, ale niewiele z tego wynikało. Z kolei serwis zielono-czarnych często był odrzucający i decydował o niepowodzeniu akcji kielczan.
Porównanie statystyk:
Effector Kielce | Element | Lotos Trefl Gdańsk |
---|---|---|
2 | Asy serwisowe | 2 |
12 | Błędy przy zagrywce | 9 |
48 proc. (2 błędy) | Przyjęcie pozytywne | 47 proc. (2 błędy) |
48 proc. (41/86) | Skuteczność w ataku | 58 proc. (44/76) |
7 | Błędy w ataku | 2 |
5 | Bloki | 9 |
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: z Ewą Piątkowską już nigdy się nie pogodzimy