- O ile w pierwszym spotkaniu można było jeszcze mówić o walce, tak dzisiaj nikt nie miał wątpliwości, kto był lepszy. Zostaliśmy brutalnie sprowadzeni na ziemię. Nie mamy już nic do stracenia - mówił po sobotnim spotkaniu przyjmujący AZS Paweł Siezieniewski. Styl porażek niemile zaskoczył kibiców warmińsko-mazurskiego zespołu.
- Zagrali, jakby z drużyny zeszło powietrze. Tegoroczne play-offy, mówię to bez żadnych podtekstów, to już przegrana sprawa - mówi na łamach Gazety Wyborczej Zbigniew Lubiejewski, jeden z najbardziej utytułowanych siatkarzy w historii AZS Olsztyn, olimpijczyk z Montrealu. I wylicza: 21-letni Grzegorz Łomacz na rozegraniu w Jastrzębiu prezentował się znacznie lepiej niż doświadczony Paweł Zagumny. Patryk Czarnowski, który przez trzy lata siedział w Olsztynie na ławce górował na środku siatki nad Wojciechem Grzybem i Tomaszem Kowalczykiem. - Dlatego ten występ trzeba uznać za katastrofę akademików - mówi Lubiejewski.
Wtóruje mu Jerzy Mróz, prezes Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Siatkowej.- Przegrać dwa mecze w takim stylu to tragedia. Wiem, że olsztynianie mogę jeszcze wyeliminować Jastrzębie, bo w sporcie nie takie rzeczy widziałem. Do tego potrzebna jest jednak wiara w zwycięstwo i chęć walki, a tego brakowało w pierwszych meczach - mówi na łamach Gazety Wyborczej. Mróz wyrokuje, że za słabą postawą akademików kryją się problemy natury psychicznej lub kłótnie w zespole. - Innego wyjścia nie ma, bo to są przecież zawodowcy, bardzo dobrzy siatkarze - mówi.
Tomasz Wójtowicz, inny medalista z Montrealu twierdzi, że problemy akademików mogą wiązać się z długa przerwą w grze Pawła Zagumnego i Grzegorza Szymańskiego, którzy przez większość sezonu narzekali na kontuzję. Innym argumentem na usprawiedliwienie porażek jest krótka ławka rezerwowych, na której brakuje doświadczonych zmienników. Nie ulega jednak wątpliwości, że największym problemem AZS są pieniądze, a właściwie ich brak.
- Moim zdaniem nie wszyscy zawodnicy grają dla klubu. Postawa na boisku dwóch z nich, wszyscy wiedzą o kogo chodzi, bo zarabiają najwięcej, wpływa destrukcyjnie na całą drużynę. Powodem są przede wszystkim kłopoty finansowe, które odbierają im motywację do gry - twierdzi Lubiejewski.