Trudna rola faworyta - relacja ze spotkania Asseco Resovia - Domex Tytan AZS Częstochowa

W drugim spotkaniu pierwszej fazy play off Asseco Resovia Rzeszów podobnie jak we wtorek 3:1 pokonała Domex Tytan AZS Częstochowa. Środowe spotkanie stało na znacznie wyższym poziomie niż potyczka rozegrana dzień wcześniej i na pewno mogło się podobać kibicom zgromadzonym w hali Podpromie. Szkoda tylko, że cień na rywalizację rzuciły kontrowersyjne decyzje sędziów w końcówce spotkania.

Asseco Resovia Rzeszów - Domex Tytan AZS Częstochowa 3:1 (25:20, 23:25, 28:26, 25:21)

Resovia Rzeszów: Paweł Woicki, Marcin Wika, Krzysztof Gierczyński, Mikko Oivanen, Ihosvany Hernandez, Łukasz Perłowski, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Tomasz Kusior, Bartosz Gawryszewski

AZS Częstochowa: Andrzej Stelmach, Piotr Nowakowski, Łukasz Wiśniewski, Wojciech Gradowski, Smilen Mlyjakov, Zbigniew Bartman, Paweł Zatorski (libero) oraz Krzysztof Wierzbowski, Fabian Drzyzga, Bartosz Janeczek, Przemysław Michalczyk, Andrzej Wrona

Sędziowie: Dariusz Jasiński i Jacek Sęk

MVP: Krzysztof Gierczyński

Stan rywalizacji do trzech zwycięstw: 2:0 dla Resovii

Oba zespoły przystąpiły do środowego pojedynku w identycznych składach jak dzień wcześniej. W wyjściowej szóstce Resovii zagrał Krzysztof Gierczyński, który po słabym występie we wtorek w środę rozegrał świetne spotkanie, zasłużenie zdobywając tytuł MVP meczu. W zespole częstochowskich akademików pomimo wcześniejszych obaw, wystąpił Zbigniew Bartman. - We wtorek Bartman miał w trzecim secie bardzo nieprzyjemny wypadek w obronie. Uderzył bardzo mocno kolanem w parkiet, doszło nawet do przemieszczenia rzepki. Na szczęście grał w ściągaczach, dlatego nic poważniejszego się nie stało. Zbyszek zacisnął zęby i powiedział, że chce grać - wyjaśniał po meczu trener Radosław Panas.

Podobnie jak we wtorek, również w środowym spotkaniu nie brakowało nerwowości w poczynaniach obu zespołów. Akademicy od początku bombardowali rywala mocnymi serwisami, obie drużyny psuły jednak sporo serwisów. Walka toczyła się punkt za punkt aż do stanu 9:8, kiedy przechodzącą piłkę skończył Oivanen i Resovia odskoczyła na dwa punkty. Po bloku Woickiego i Hernandeza na Bartmanie miejscowi powiększyli prowadzenie do trzech oczek i spokojnie kontrowali już do końca przebieg inauguracyjnego seta.

W partii drugiej wyrównana walka trwała tylko do pierwszej przerwy technicznej. Później dobra gra akademików z Częstochowy, przy błędach własnych popełnianych przez Resovię, pozwoliły przyjezdnym odskoczyć na cztery oczka (9:13). - Prowadziliśmy 1:0, wydawało nam się chyba, że mecz jest już wygrany. Spadła nam koncentracja i "padła" cała taktyka - oceniał po meczu trener Ljubomir Travica. Rzeszowski zespół szybko jednak wrócił do gry i już do drugiej przerwy technicznej zniwelował straty. Przez dłuży czas walka toczyła się punkt za punkt. Przy stanie 22:22 asem serwisowym popisał się Zbigniew Bartman, co przechyliło na stronę akademików szalę zwycięstwa w tej partii.

Kolejnego seta lepiej rozpoczęli miejscowi, którzy po kilku minutach prowadzili już 4:1, by jednak równie szybko roztrwonić całą przewagę. Błędy gospodarzy mnożyły się także w dalszej części seta, co pozwoliło częstochowianom uzyskać kilkupunktową przewagę (11:14). Wtedy jednak w rzeszowskiej drużynie na boisku w miejsce Perłowskiego pojawił się Gawryszewski, odnotowując prawdziwe "wejście smoka". Młody rzeszowski środkowy posłał na drugą stronę trzy niezwykle trudne serwisy, z czego dwa asy serwisowe. Pozwoliło to Resovii wrócić do gry, jednak inicjatywa wciąż należała do AZSu, który cały czas prowadził 1-2 punktami. Dopiero w końcówce dwa świetnie ataki Wiki pozwoliły Resovii uzyskać pierwsze po dłuższej przerwie prowadzenie. Emocje w hali na Podpromiu sięgnęły zenitu, kiedy przy stanie 26:25 po bardzo długiej wymianie zablokowany został Wika, a w kolejnej akcji trudną piłkę skończył Gierczyński. Wtedy jednak sprawy w swoje ręce wziął Woicki, który mocnym serwisem rozstrzygnął losy tej partii.

Uskrzydleni wygraną w partii trzeciej, rzeszowianie udanie rozpoczęli seta czwartego. Miejscowi szybko uzyskali kilkupunktową przewagę i kontrolowali przebieg meczu. Sprawy w swoje ręce postanowił wziąć jednak Mljakow, który popisał się świetną serią w polu serwisowym odwracając wynik spotkania z 10:6 na 10:11. Od tego momentu zaczęła się prawdziwa walka, a żadna z drużyn nie mogła uzyskać większej przewagi. Kluczem do zwycięstwa okazało się wyeliminowanie przez Resovię w ataku Smilena Mljakowa, do którego kierowane było większość piłek. Niestety, cieniem na końcówce tej partii i całym spotkaniu położyły się kontrowersyjne decyzje sędziów. - Jest nam z tego powodu przykro. Za dużo zostawiamy zdrowia i serca na boisku, by później przegrywać mecz w taki sposób - komentował po meczu rozgrywający gości Andrzej Stelmach.

Źródło artykułu: