- W tym sezonie już dwa razy przegraliśmy ze Skrą, także na pewno cieszy nas, że za trzecim razem udano nam się wygrać - rozpoczął swój półfinałowy komentarz Mateusz Bieniek, środkowy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Jego drużyna w niedzielne popołudnie sięgnęła po pierwsze w tegorocznym sezonie trofeum, Puchar Polski. W wielkim finale turnieju odprawili PGE Skrę Bełchatów 3:1.
- Był to ciężki mecz i moim zdaniem gdyby nie ten drugi set, to mogliśmy go wygrać 3:0. Wtedy podaliśmy Skrze dłoń czy rękę, aby wróciła do gry. Dobrze, że wytrzymaliśmy tą trzecią partię na początku, bo była ona bardzo trudna po tym przegranym drugim. Kluczowe było to, że bełchatowianie nam wtedy nie odskoczyli i ta gra nie przedłużała się - analizował środkowy.
Choć dla klubu jest to piąta tego typu zdobycz, dla Mateusza Bieńka był to pierwszy klubowy sukces w karierze. 22-latek wcześniej występował w drużynie Effectora Kielce, której cele rozbiegały się z tymi stawianymi w ZAKSIE. Mimo tego, że ambicje zespołu w jakim obecnie występuje zmieniły się, on nie sprawiał wrażenia zestresowanego stawką meczu. Jednakże jak sam przyznał, po niespodziewanej porażce w drugim secie i niewykorzystaniu sześciu piłek setowych, zdenerwowanie pojawiło się.
ZOBACZ WIDEO De Giorgi o decyzji PZPS: Poczułem radość i dumę
- Jeszcze na początku trzeciego seta myślałem o tej porażce z drugiego, ale z każdą kolejną akcją wychodziło nam coraz więcej rzeczy i powoli przełamywaliśmy rywala. Graliśmy punkt za punkt i czekaliśmy na błędy przeciwnika. Próbowaliśmy bronić się przed zagrywkami Skry, bo "kopią" bardzo mocno o czym mieliśmy okazję przekonać się tydzień temu w meczu w Bełchatowie. Wtedy Mariusz Wlazły praktycznie w pojedynkę nas "pozamiatał". Teraz udało nam się ograniczyć jego pole manewru w ataku i zagrywce, to było kluczowe. To my odrzuciliśmy bełchatowian od siatki dzięki czemu łatwiej nam się grało w bloku. Bardzo dobrze mieliśmy przygotowaną taktykę - opowiadał 22-latek.
Na przestrzeni całego turnieju ZAKSA miała kompletnych zawodników na każdej pozycji, co zostało docenione. Na środku siatki wraz z Bieńkiem występował Łukasz Wiśniewski, który odebrał statuetkę dla najlepszego blokującego. W pozostałych nagrodach indywidualnych wyróżnieni zostali między innymi Benjamin Toniutti, Kevin Tillie i Dawid Konarski. Ostatnia dwójka decydowała o powodzeniu ofensywy mistrzów Polski.
- Kevin Tillie wrócił do swojej najwyższej dyspozycji i jest to spore ułatwienie. Broni, atakuje z trudnej piłki, które jak nie był zdrowy szły do Dawida Konarskiego. Teraz Konarskiego trochę wspiera, który wraca po chorobie. Jednak jak wszyscy widzieliśmy nie przeszkadzało mu to, bo dostał statuetkę MVP. Na pewno w tym turnieju cechowała nas walka - zakończył Bieniek.