Sokół pokazał pazury - relacja z meczu Piast Szczecin - Sokół Chorzów

Sokół Chorzów wygrał w trzecim meczu, pierwszej rundy play-off pierwszej ligi kobiet z Piastem Szczecin. Dla przyjezdnych był to mecz ostatniej szansy, ponieważ porażka oznaczałaby odpadnięcie z dalszej walki o awans. Jednak jak się okazało siatkarki Piasta były zbyt pewne, że nic złego w tym meczu stać im się nie może. - Przestrzegałem przed huraoptymizmem, niestety moje obawy się potwierdziły - mówił Mierzwiński.

Pro Kon Stal Piast Szczecin - Sokół Chorzów 0:3 (16:25, 15:25, 20:25)

Składy:

Piast: Anna Szydełko, Edyta Rzenno, Justyna Sachmacińska, Małgorzata Sikora, Paulina Chojnacka, Marta Szymańska, Marta Siwka (libero) oraz Irina Archangielskaja.

Sokół: Weronika Kaczmarek, Monika Konsek, Magdalena Fedorów, Sandra Szczygioł, Ksymena Wysocka, Dorota Malinowska, Patrycja Settnik (libero) oraz Patrycja Młodzieniewska.

Stan rywalizacji: 2:1 dla Piasta.

Po dwóch zwycięstwach w Chorzowie Piast stanął przed szansą zapewnić sobie już w trzecim spotkaniu awans do finału. - Po tych dwóch porażkach się nie załamaliśmy, tak mówić nie można. Bardzo dotknęła nas postawa jaka prezentowałyśmy w pierwszych dwóch spotkaniach. Na pewno nie chciałyśmy do tego samego dopuścić w tym meczu - skomentowała atakująca Sokoła Chorzów, Dorota Malinowska. Samo spotkanie lepiej rozpoczął Sokół. Gospodynie popełniały dużo błędów, szczególnie w przyjęciu, przez co przyjezdne miały łatwiejsze zadanie w bloku. Głównie tym elementem chorzowianki stworzyły sobie szybko przewagę (13:7). Trener szczecinianek nawet podczas dwóch przerw nie potrafił wpłynąć na postawę swojego zespołu. - Przeciwnik nas niczym nie zaskoczył. Przewidzieliśmy wszystko, ale co z tego, jak momentami robiliśmy żenujące błędy. Zwłaszcza w przyjęciu i obronie, a to się odbijało na tym, że nie kończyliśmy ataków. Jak nie ma tych elementów to nie można zdobywać punktów, a samymi chęciami się nie wygrywa - mówił Marek Mierzwiński. Nie ma się co dziwić jego złości. Jego zawodniczki przegrały pierwszą partię do 16, ale aż 9 punktów zdobyły dzięki błędom Sokoła.

Sytuacja niemal powtórzyła się w drugim secie. Znowu na początku szkoleniowiec gospodarzy musiał reagować. Brał przerwy i wymieniał rozgrywające, bo tylko na takie zmiany mógł sobie pozwolić. Oprócz Iriny Archangielskiej nie miał nikogo na ławce. - Z naszą odpornością psychiczną nie jest za dobrze, przynajmniej trzy zawodniczki przeszły obok meczu. Nie możliwe jest zwycięstwo jak na skrzydle kończy się trzy ataki. Skuteczność w tym elemencie pozostawia wiele do życzenia - żalił się Mierzwiński. W zespole gości w najlepsze trwała kanonada. Najskuteczniej punktowała Malinowska, a przy pomocy Moniki Konsek i Sandry Szczygioł Sokół wygrał druga odsłonę do 15. - W poprzednich spotkaniach Piast nas zaskoczył swoją grą. W ubiegłym tygodniu pierwsze dwa sety wygraliśmy, w trzecim szczecinianki się wybroniły i wygrały go. To w efekcie zaważyło na tym, że oba mecze przegrałyśmy. Można powiedzieć, że nauczyłyśmy się na własnych błędach. Nie wolno spuszczać głowy w dół nawet przy dwóch porażkach - tłumaczyła Malinowska.

Na pewno gospodynie o początku trzeciej partii chciałyby jak najszybciej zapomnieć. - Zawodniczki już opuściły ręce. Brak reakcji w obronie, żadna z nich nie realizowała taktyki. Tak grać nie można - wściekał się Mierzwiński. Nie ma się co dziwić, już po kilku chwilach było wiadomo, że i ta partia jest przegrana. - Udało nam się prowadzić 11:0 w trzeciej partii, ale mamy w pamięci jak Piast wygrał z nami 25:10. Chciałyśmy im po prostu pokazać, że my też potrafimy wygrać z nimi wysoko - cieszyła się Malinowska. Później przyjezdne się rozluźniły, a szczecinianki próbowały rozpaczliwie odrabiać straty. Udało im się to, bo doprowadziły do stanu 16:17, ale w kolejnych akcjach znowu popełniły serię prostych błędów i przegrały 20:25. - Myślę, że niektórym siatkarkom ten kubeł zimnej wody się przyda. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - pocieszał się trener gospodyń.

Dzięki temu, że Sokół wygrał to spotkanie, rywalizacja o grę w finale jeszcze się nie skończyła. - Pozostaje tylko mieć nadzieję, że do niedzielnego meczu zawodniczki podejdą właściwie. Nie ma się co łamać, w niedzielę jest kolejny, czwarty mecz, a w razie czego będziemy mieć wycieczkę do Chorzowa - tłumaczył zaistniałą sytuację Mierzwiński. Na pewno tak wysoka porażka da do myślenia zawodniczkom, ale nie można zapominać, że w meczu gra też druga ekipa. Sokół także jest bardzo bojowo nastawiony przed kolejną rywalizacją i nie odda tanio skóry. - Mam nadzieję, że niedzielny mecz będzie wyglądał podobnie. Nasze nastawienie się nie zmieni. Dalej będziemy bardzo zdeterminowane - powiedziała MVP sobotniego meczu, Dorota Malinowska.

Komentarze (0)