Lucie Muhlsteinova to obecnie jedyna siatkarka spoza kraju, która reprezentuje akademicki klub ze stolicy Podlasia. Mimo to nie narzeka i wciąż polepsza swoje umiejętności językowe. Po opuszczeniu drużyny przez Słowaczkę Katarinę Truchanovą, więcej czasu spędza z resztą teamu i wcale nie czuje się w nowym otoczeniu źle.
Odnośnie kwestii Truchanovej, która tuz przed play-offami w niewyjaśnionych okolicznościach wróciła do swojej ojczyzny, Czeszka chce uciąć wszelkie spekulacje. - Rozumiem, że wszyscy myślą, że ja coś wiem, ale to mnie już wkurza! Przyszłam do mieszkania po zabiegu na ścięgno Achillesa i było... pusto - tłumaczy Lucie. Wie jedynie, że jej koleżanka wyjechała do domu. Może się jedynie domyślać, że stało się tak, gdyż wróciła do swojego chłopaka lub też przesądziły o tym sprawy klubowe. - Właściwie nie mam z nią kontaktu. Wiem tylko, że dla niej siatkówka nigdy nie stała na pierwszym miejscu, traktowała to bardziej jako hobby - wyjaśnia.
Od Lucie możemy się także dowiedzieć, że cała sprawa w słowackich mediach została ukazana w bardzo złym dla Polski świetle. - (...) po tym, jak ukazały się jej wypowiedzi w słowackich mediach, ludzie myślą tam, że ktoś jej w Białymstoku robił krzywdę. Gdy ja sama tam ostatnio pojechałam, koleżanki mnie zagadywały: u was musi być okropnie, co tam się dzieje? - denerwuje się rozgrywająca AZS. Czeszka zaciekle broni dobrego imienia swojego zespołu. - To bzdury, bo nikt nikogo tu nie krzywdził. Na pewno to nie jest w porządku, że w najważniejszej części sezonu Kati zostawiła 11 dziewczyn i trenera - przyznaje Muhlsteinova.
Jednak nie tylko nauka języka jest czymś nowym dla sympatycznej rozgrywającej. Dotychczas zawsze grała ona o medale, natomiast teraz jej team walczy o lokaty 5-8. - Dla mnie to nowa sytuacja. Zawsze walczyłam o medale, ale liga polska jest dużo silniejsza niż czeska czy słowacka. Gdybyśmy przeszły Aluprof, to by była wielka niespodzianka - mówi Gazecie Współczesnej. Mimo to zapowiada walkę. - Teraz trwają rozgrywki, przed nami są jeszcze ważne play offy. Uważam, że najbliższy mecz w sobotę z Dąbrową w Białymstoku może być najistotniejszym spotkaniem sezonu - wyznaje.
Zapytana, czy chce pozostać w przyszłym sezonie nad Wisłą, nie wypowiada się w sposób jednoznaczny. Tłumaczy, że władze klubu nie rozmawiały z nią jeszcze na ten temat. - Nie wiem jakie i skąd dostanę oferty. Na pewno mi się tu podoba i jeśli dostanę propozycję przedłużenia umowy w Białymstoku, potraktuję ją bardzo poważnie - deklaruje Muhlsteinova.