Wstyd, smutek i żal - relacja ze spotkania SSK Calisia Kalisz - KPSK Stal Mielec

Przed meczem, kibice zgromadzeni w hali Arena, zdawali sobie sprawę, że wtorkowy pojedynek może być ich ostatnim w PlusLidze Kobiet. W przypadku porażki i w perspektywie dwóch pojedynków w Mielcu coraz wyraźniej widać było widmo pierwszej ligi. Na parkiecie zdecydowanie lepsza okazała się Stal, a fani drużyny gospodarzy, widząc poczynania swoich zawodniczek, załamali ręce, złapali się za głowy i pogodzeni są już z tym, że za rok nie zobaczą swojej drużyny w ekstraklasie, chodź rywalizacja ciągle trwa.

Calisia Kalisz - KPSK Stal Mielec 0:3 (20:25; 18:25; 21:25)

Calisia Kalisz: Anna Woźniakowska, Anita Chojnacka, Ewelina Toborek, Dominika Sieradzan, Sylwia Wojcieska, Magdalena Godos, Mart Kuehn-Jarek (libero) oraz Masami Tanaka, Katarzyna Wawrzyniak

KPSK Stal Mielec: Dorota Ściurka, Ewelina Dązbłaż, Katarzyna Zaroślińska, Małorzata Skorupa, Agata Wilk, Justyna Ordak, Magdalena Banecka (libero) oraz Marta Łukaszewska

MVP: Agata Wilk (Stal Mielec)

Sędziowie: Maciej Maciejewski (pierwszy), Grzegorz Sołtysiak (drugi)

Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 2:0 dla Stali Mielec

Spotkanie udanymi zagrywkami rozpoczęła Anita Chojnacka, która szybko wyprowadziła swój zespół na prowadzenie. Po chwili dekoncentracji do gry wróciły przyjezdne, którym zdobywanie punktów przychodziło z wielką łatwością. Po obu stronach siatki widać było nerwy, które powodowały kolejne proste błędy. Zdecydowanie za duża ilość występowała po stronie kaliszanek, co od razu widoczne było w wyniku. Po mieleckiej stronie wyróżniały się Dorota Ściurka oraz Agata Wilk. Te zawodniczki przez długi czas nie były powstrzymane i zdobywały punkty. Wynik oscylował w granicach remisu aż do drugiej przerwy technicznej. Po niej Calisia przez chwilę utrzymywała korzystny wynik, ale od stanu 17:16 dwukrotnie piłek w ataku nie skończyła Anna Woźniakowska, a do tego doszły kolejne błędy, co dało rezultat 17:20. W tej sytuacji zmuszony do wzięcia czasu był trener Mariusz Pieczonka, ale to też nic nie pomogło. W końcówce partii Stal kontrolowała poczynania na parkiecie i ostatecznie wygrała pierwszą partię, w której postawę kaliszanek doskonale obrazuje ostatnia akcja. Piłka przebijana sposobem dolnym, lecąca wysokim łukiem, wpadła w środek placu gry między wszystkie zdziwione zawodniczki.

Drugi set rozpoczął się od szybkiej gry podopiecznych Wiesława Popika. Już po pięciu rozegranych akcjach zespół do siebie poprosić musiał trener Calisii, która nie radziła sobie w przyjęciu zagrywki. Po czasie serwis zepsuła Agata Wilk i kaliszanki mogły odetchnąć, a już za chwilę zdobyły kolejny punkt. Pojedyncze zrywy nie mogły dać gospodyniom wymarzonego wyniku, bo rywalki cały czas grały równo i spokojnie. Dobrze poukładana Stal prowadziła grę do stanu 12:17. Wtedy to kaliszanki "obudziły się" i zaczęły punktować. Z dobrej strony pokazała się Sylwia Wojcieska, która skończyła kilka ataków i miała ochotę do gry. Zniwelowała przewagę rywalek do jednego punktu, po czym poszła na zagrywkę. W momencie, kiedy zespół był na fali posłała zagrywkę w siatkę. Jak później się okazało, kaliszanki nie zdobyły już więcej "oczek" w tej partii. Ponownie zmorą gospodyń były błędy własne, a zespół gości dzieła zniszczenia dokonywał atakami. Set zakończył się autowym atakiem Dominiki Sieradzan przy stanie 18:25.

Trzecia odsłona ponownie lepiej od początku układała się dla przyjezdnych, które były lepsze w każdym elemencie i swoją przewagę potrafiły wykorzystać. Już podczas pierwszej przerwy technicznej Stal miała pięć punktów więcej od Calisii. Zespół z Wielkopolski nie potrafił się otrząsnąć i wykorzystać swojego potencjału, jaki drzemie w drużynie, co pokazały pojedyncze mecze w fazie zasadniczej. W decydujących o losach klubu spotkaniach swój poziom trzyma jedynie Anna Woźniakowska, do której w perspektywie całego sezonu nie można mieć pretensji. W ostatnich fragmentach trzeciej partii kaliszanki ponownie zerwały się do walki. Doprowadziły nawet do stanu 20:22, ale to było wszystko co tego dnia mogły zrobić. Ważnej piłki nie udało się skończyć Woźniakowskiej, Dorota Ściurka dobrze zachowała się w ataku, a Ewelina Toborek nie poradziła sobie z piłką przechodzącą przez siatkę i porażka w stosunku 0:3 stała się faktem.

Na koniec statuetkę dla najlepszej zawodniczki odebrała Agata Wilk i był to wybór jak najbardziej trafiony. Najmniejsza spośród mielczanek robiła w ataku co chciała z kaliskim blokiem. Tylko raz w przeciągu całego spotkania została zablokowana i wydatnie pomogła drużynie w odniesieniu drugiego zwycięstwa w barażach. Najwierniejsi kaliscy kibice jeszcze długo pozostawali na hali, jakby nie mogli uwierzyć w to co stało się na parkiecie. Ich drużyna zagrała bez pomysłu i wiary, a w końcu przegrała do zera. Teraz rywalizacja przenosi się na Podkarpacie. W sobotę i niedzielę rozegrane zostaną odpowiednio spotkania nr 3 i 4, po których możemy już wiedzieć która z drużyn pożegna się z PlusLigą Kobiet, a która walczyć będzie z drugim zespołem pierwszej ligi.

Komentarze (0)