Mieszkający w Kanadzie Brytyjczyk biegał już w czasach szkolnych, a później jako weteran. Wydawało się, że na dobre zakończył przygodę z bieganiem w 1979, gdy zdobył tytuł mistrza świata weteranów na dystansie 1500m. Ale wrócił na trasy na emeryturze i dokonał niesamowitych rzeczy.
Stał się najszybszym biegaczem świata po 70. roku życia. W wieku 70 lat pobiegł maraton w czasie 2:59:10 i jako pierwszy złamał 3 godziny w tej kategorii i konkurencji. Z wyniku nie był zadowolony, uważał że stać go na więcej. Nie mylił się. W wieku 73 lat pobiegł 2:54:49. Znowu poniżej 3 godzin - znowu najszybciej na świecie.
Nie przestał zadziwiać ponad 10 lat później. W ubiegłym roku ustanowił nowy rekord świata w maratonie w kategorii 85-89 lat, przekraczając linię mety maratonu w Toronto, z czasem 3:56:33. Był pierwszym biegaczem na świecie, któremu udało się złamać 4 godziny.
Trudno zliczyć wszystkie osiągnięcia Eda Whitlocka na bieżni i na trasach ulicznych biegów. W samym maratonie nadal należy do niego 12 rekordów, ustanawianych dla konkretnego wieku biegaczy. Kolejne 10 rekordów to półmaratony, z czego ostatni został ustanowiony wiosną 2016 r. w Waterloo, gdzie Brytyjczyk nabiegał 1:50:47 i został najszybszym 85-latkiem na tym dystansie.
Ed Whitlock nie miał trenera, nie trenował regularnie. Swoje sukcesy osiągnął m.in. dzięki przebieżkom po cmentarzu. Jego śmierć zasmuciła biegaczy. Był inspiracją dla wielu z nich, chociaż on sam nigdy nie uważał, że robi coś szczególnego.