Pierwsza liga coraz bliżej Wielkopolski - relacja ze spotkania KPSK Stal Mielec - SSK Calisia Kalisz

Jeszcze w zeszłym sezonie Calisia Kalisz stawała na podium mistrzostw Polski. Teraz walczy o utrzymanie i to nieskutecznie. Już trzy zwycięstwa na swoim koncie ma Stal Mielec i tylko jednego brakuje jej do wygrania rywalizacji z kaliszankami. Po dramatycznym pojedynku w sobotni wieczór wygrały 3:2. Czwarte starcie rozpocznie się w niedzielę, w hali w Mielcu o godz. 11.00.

Miłosz Marek
Miłosz Marek

KPSK Stal Mielec – SSK Calisia Kalisz 3:2 (25:21, 25:23, 20:25, 20:25, 16:14)

Stal:
Dorota Ściurka, Marta Łukaszewska, Justyna Ordak, Katarzyna Zaroślińska, Ewelina Dązbłaż, Małgorzata Skorupa, Agata Wilk, Magdalena Banecka (libero) oraz Iwona Niedźwiecka, Paulina Dutkiewicz, Karolina Olczyk

Calisia: Anna Woźniakowska, Ewelina Toborek, Sylwia Wojcieska, Anita Chojnacka, Dominika Sieradzan, Magdalena Godos, Marta Kuehn-Jarek (libero) oraz Masami Tanaka, Katarzyna Wawrzyniak, Magdalena Wawrzyniak

Sędziowie: Andrzej Kuchna (pierwszy) oraz Waldemar Niemczura (drugi)

MVP: Ewelina Dązbłaż (Stal Mielec)

Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 3:0 dla Stali

Do spotkania obie drużyny przystępowały po dwóch rozegranych ze sobą pojedynkach barażowych. W obu lepsze były gospodynie sobotniego spotkania. Wyżej rozstawiona drużyna wygrała najpierw przed własną publicznością 3:1, a na terenie Wielkopolski nie straciła już nawet seta. W tej rywalizacji Calisia nie wyszła jeszcze na prowadzenie, chociażby w jednym spotkaniu, co nie najlepiej świadczy o zespole. Na mecze rozgrywane na Podkarpaciu zespół Mariusza Pieczonki jechał z "nożem na gardle". W przypadku porażek w obu spotkaniach, Kalisz straciłby miejsce w PlusLidze Kobiet.

Przed meczem trudno było doszukać się jakichkolwiek atutów po stronie przyjezdnych. Na dodatek, jakby klub miał mało zmartwień, po drugiej porażce rozpoczął się konflikt na linii klub-kibice. Sympatycy zespołu pożegnali białymi chusteczkami swojego szkoleniowca, a w zamian otrzymali nie pochlebne opinie od swojego zespołu. - Nie mamy wsparcia w kibicach - powiedziała kapitan zespołu Anna Woźniakowska. Czy to stwierdzenie było słuszne? Wydaje się, że nie, ale ten temat dyskusja powinna toczyć się w innym artykule.

Zupełnie inaczej wyglądał obóz mielczanek. Wyraźnie podbudowane tryumfem na parkiecie przeciwniczek składały deklaracje, że już w niedzielę rywalizacja tych drużyn zakończy się. Patrząc na grę obu zespołów trudno było się z tym nie zgodzić. Podopieczne Wiesława Popika tworzyły prawdziwą drużynę, w której atak rozkładał się równo, a wszystkie zawodniczki pomagały sobie wzajemnie, co doprowadziły do wspólnego sukcesu.

Jakby na potwierdzenie tych słów rozpoczął się pierwszy set, w którym Stal błyskawicznie wyszła na prowadzenie. Kaliszankom zniwelować je udało się dopiero w połowie trwania partii. Od tego momentu na boisku wynik oscylował w granicach remisu. Tak było aż do stanu 18:18. Wtedy to szarża mielczanek okazała się decydująca dla losów tej części gry. Pięć punktów zdobytych w jednym ustawieniu pozwoliło spokojnie kontrolować końcówkę partii i ostatecznie wygrać ją 25:21. Statystyki pokazują, że głównie dzięki skutecznym atakom Stal odniosła sukces, natomiast ponad połowa punktów, a dokładnie trzynaście, Calisia otrzymała po błędach swoich przeciwniczek. Podobnie sprawy miały się w drugiej odsłonie meczu. Do końcówki seta gra była wyrównana, ale w decydującej części to gospodynie przechylały szale zwycięstwa na swoją stronę.

Do połowy trzeciego seta kibicom wydawać mogło się, że ta partia będzie ostatnia w tym pojedynku. Jednak do boju zerwały się przyjezdne, które ze stanu 16:14 wyszły na prowadzenie 16:17. Jak się okazało później nie oddały go do końca. Odsłona ta była przepełniona świetną grą w bloku Calisii. Zawodniczki z najstarszego miasta w Polsce zdobyły punkt tym elementem aż osiem razy. Więcej, bo dziewięć "oczek", dostały one po błędach Stali. Kolejna część meczu padła łupem gości już pewniej. Od samego początku to kaliszanki dzieliły i rządziły na parkiecie, utrzymując przewagę wypracowaną na początku partii. Oba sety wygrane przez zespół gości zakończyły się wynikami 20:25.

To co stało się w decydującej odsłonie trudno wytłumaczyć. Widząc, że gospodynie są w zasięgu kaliszanek, przyjezdne zaczęły agresywnie i to zaczęło przynosić skutki. Ze stanu 4:4 zrobiło się 5:11, a chwilę później było już 6:12. W tym momencie na zagrywkę weszła Iwona Niedźwiecka i z pewnością będzie się śnić fanom siatkówki w Kaliszu. Jej seria zagrywek doprowadziła do remisu, a później już wyprowadziła na prowadzenie. Korzystnego wyniku Stal już nie oddała i mogła cieszyć się z trzeciej wygranej w barażach.

Ostatnim aspektem spotkania było wręczenie statuetki dla najlepszej zawodniczki, którą została Ewelina Dązbłaż, środkowa drużyny z Podkarpacia. Mielczanki pokazały, że warto grać do samego końca. Ich nieustępliwość dała im bardzo ważne zwycięstwo. Do wygrania rywalizacji z Wielkopolankami potrzebują zaledwie jednego zwycięstwa. Szansa na zakończenie baraży już w niedzielę. Właśnie wtedy, o godz. 11.00 rozpocznie się czwarte starcie pomiędzy tymi zespołami.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×