Prezes Trefla Gdańsk Kazimierz Wierzbicki zaznacza, że spadek Trefla nie oznacza końca silnej męskiej siatkówki w Gdańsku. - Nie ma takiej możliwości. Siatkówka w Gdańsku na pewno nie upadnie. A ten spadek tylko mobilizuje mnie do dalszego budowania drużyny - podkreśla prezes na łamach Gazety Wyborczej. Dodaje również, że mimo spadku jego drużyna w I lidze wcale nie musi grać. Jak się okazuje, chodzi tutaj o restrykcje finansowe jakie na przyszły sezon ma wprowadzić PZPS.
Mirosław Przedpełski prezes PZPS nie ukrywa, że sezon 2009/2010 może się okazać za ciężki pod względem finansowym dla niektórych ekip PlusLigi. - Po obecnych rozgrywkach może się okazać, że w ekstraklasie są kluby, które nie mają gwarancji finansowych na przyszły sezon albo nie wywiązały się z kontraktów wobec zawodników. Takie kluby nie będą miały miejsca w ekstraklasie, a ich miejsca zajmą te, które mają zabezpieczenie finansowe. Cóż, jest kryzys i takie jest życie - mówi Przedpełski dla Gazety Wyborczej. Jednak nie chce jeszcze powiedzieć, które drużyny ma na myśli. - Ale na razie nie chcę mówić, które kluby są zagrożone, bo zaraz powiedzą, że prezes związku kracze - zaznacza prezes PZPS.
Najprawdopodobniej chodzi tu o kłopoty finansowe jakie ma ostatnio Politechnika Warszawska. W połowie sezonu ze sponsorowania drużyny wycofał się nieoczekiwanie jej największy finansowy partner. Inne ekipy również nie ukrywają, że kryzys może je wiele kosztować. Prezes Trefla Gdańsk mocno wierzy, że jego drużyna oprze się kryzysowi, gdyby Trefl pozostał w PlusLidze jego budżet oscylowałby wokół kwoty 6 milionów zł. W I lidze ten budżet byłby zdecydowanie mniejszy.
Mimo spadku Kazimierz Wierzbicki rozpoczął już rozmowy z potencjalnymi sponsorami drużyny z Trójmiasta. - Mimo spadku mogę zapewnić, że jesteśmy dobrze odbierani przez sponsorów i kibiców. Na większość naszych spotkań bilety były wyprzedawane o wiele wcześniej, nawet w czasie czarnej serii porażek hala była w większości zapełniona. To pokazuje, jakie jest zapotrzebowanie na silną siatkówkę w Gdańsku - mówi prezes.