Zbigniew Zarzycki: Chciałbym, żeby nasi siatkarze byli jak Robert Lewandowski

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

- Chciałbym, żeby nasi najlepsi siatkarze nigdy nie schodzili poniżej pewnego poziomu. Jak Robert Lewandowski. Nie pamiętam, żebym widział go grającego słabo. To jest dla mnie mistrzostwo - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Zbigniew Zarzycki.

W tym artykule dowiesz się o:

Sezon 2016/2017 w siatkarskiej PlusLidze dobiega końca. Wiemy już, że o złoto zagrają ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i PGE Skra Bełchatów, a o brąz Asseco Resovia Rzeszów i Jastrzębski Węgiel.

W finale rozgrywek po raz pierwszy od sześciu lat zabraknie drużyny z Rzeszowa, co można uznać za niespodziankę. Zbigniew Zarzycki, członek drużyny mistrzów świata i mistrzów olimpijskich Huberta Wagnera, w rozmowie z WP SportoweFakty przyznaje, że dla niego nie jest to zaskoczeniem.

- Resovia kilka razy mnie w tym sezonie zawiodła - zarówno w Lidze Mistrzów, jak i w Pluslidze. Ostatnio w pierwszym, sromotnie przegranym 0:3 meczu półfinałowym ze Skrą. Ten zespół chyba nie zasłużył na grę o złoto - komentuje Zarzycki.

W rywalizacji Skry z broniącą tytułu ZAKSĄ był selekcjoner reprezentacji Polski (w latach 1992-1993) większe szanse daje drużynie z Bełchatowa. - Forma tej drużyny idzie w górę, a kędzierzynianie w ostatnim czasie nie zachwycają (na koniec fazy zasadniczej gładko przegrali z Resovią - przyp. WP SportoweFakty). Patrząc na to z psychologicznego i trenerskiego punktu widzenia, większe szanse daję drużynie trenera Philippe'a Blaina, która jest na fali - przyznaje nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek: Nawet nie marzyłam o takim klubie jak PSG, to był dla mnie szok

Potężnym atutem Skry w walce o złoty medal może być Bartosz Kurek. W trakcie sezonu 28-letniemu zawodnikowi często zdarzało się stać w kwadracie dla rezerwowych, ale końcówka fazy zasadniczej Plusligi była już w jego wykonaniu bardzo udana, podobnie jak półfinałowe mecze przeciwko Resovii.

Kurek do Bełchatowa przychodził jako atakujący, ale najlepsze mecze w tych rozgrywkach rozegrał po tym, jak wrócił na pozycję przyjmującego.

- Pamiętam Kurka z mistrzostw Europy w 2009 roku, kiedy miał 21 lat i był odkryciem. Wtedy grał jako przyjmujący. Doskonale spisywał się w ataku, miał być naszym najlepszym zawodnikiem. Chyba sam jest sobie winien, że teraz nie jest wielkim Bartoszem Kurkiem, który trzęsie europejską siatkówką i którego wszyscy się boją. Stał się "normalniejszym" zawodnikiem, wydaje mi się, że nie wykorzystał w stu procentach swojego potencjału. Ale czy to, na jakiej pozycji gra, powinno mieć znaczenie? Skoro umie przyjmować, to dlaczego ma tego nie robić? Jest bardzo dobrze wyszkolonym zawodnikiem, ma talent, więc powinien bawić się grą - uważa Zarzycki.

Superrezerwowy w drużynie mistrzów olimpijskich z 1976 roku z Montrealu przyznaje, że oglądanie w rezerwie takiego gracza, jak Kurek, nie było dla niego przyjemne. - Siatkarz, o którego biły się najlepsze kluby, pół sezonu spędził w kwadracie dla rezerwowych. Teraz bełchatowianie z Kurkiem w pierwszej szóstce zbliżają się jednak do swojego maksymalnego pułapu i ich walka z ZAKSĄ o złoto może być bardzo ciekawa - zaznacza.

W ekipie trenera Ferdinando De Giorgiego, który po sezonie zacznie pracę z reprezentacją Polski, Zarzycki wyróżnia atakującego Dawida Konarskiego, który jego zdaniem w przekroju całego sezonu prezentował dobrą i bardzo stabilną formę. Więcej spodziewał się natomiast po się Mateuszu Bieńku.

- Bieniek jest odkryciem ostatnich sezonów reprezentacyjnych, miał w kadrze fantastyczne momenty. Jednak w tym sezonie w barwach ZAKSY nie widziałem go grającego fantastycznie. Można było oczekiwać, że będzie spisywał się lepiej - mówi były reprezentant Polski, a potem trener klubów włoskich, tureckich, niemieckich i belgijskich. - Ja bym chciał, żeby nasi najlepsi siatkarze, z szacunku dla samych siebie, nie schodzili poniżej pewnego poziomu. Tak jak chociażby Robert Lewandowski. Nie pamiętam, żeby grał słabo. To jest dla mnie mistrzostwo. Bieniek czy Kurek to też są sportowcy, którzy długimi momentami zasługują na to, żeby na plecach napisać im "made in Poland". Ale czasami ich gra wygląda gorzej, a ja bym wolał, żeby było inaczej - wyjaśnia Zarzycki.

W sezonie 2016/2017 uczestnika trzech siatkarskich turniejów olimpijskich zmartwiła słaba postawa polskich klubów w Lidze Mistrzów. Po raz pierwszy od ośmiu lat nie będziemy mieli swojego przedstawiciela w turnieju finałowym tych rozgrywek - ZAKSA, Resovia i Skra odpadły już w pierwszej rundzie fazy play-off.

- Jestem rozczarowany. Jesteśmy aktualnymi mistrzami świata, a w Lidze Mistrzów nic w tym sezonie nie znaczyliśmy. Często chwalimy drużyny z zagranicy, a przecież w naszych najlepszych klubach grają mistrzowie świata wzmocnieni bardzo dobrymi zawodnikami z zagranicy. Nie mamy się czego bać, to raczej inni powinni się bać nas - przekonuje były zawodnik, który w 1978 roku wygrał z Płomieniem Milowice siatkarski Puchar Europy.

- W Polsce liga wygląda bardzo fajnie, są pełne hale, dużo przyjemnych wrażeń. Świetnie to wygląda, ale na arenie międzynarodowej nasze kluby przegrywają z włoskimi czy rosyjskimi, gdzie klimat do gry w siatkówkę tak dobry nie jest - zauważa Zarzycki. Dlaczego jego zdaniem tak jest? - Pracowałem na Zachodzie przez kilka ładnych lat i wiem, że tam zawodnicy inaczej podchodzą do meczów. Bywało tak, że ja jako trener nie wierzyłem w zwycięstwo, a moi siatkarze tak. Wydaje mi się, że naszym zespołom takiej mentalności zabrakło.

Mentalność zwycięzców chcielibyśmy zobaczyć u zawodników reprezentacji Polski, przede wszystkim w czasie mistrzostw Europy, które na przełomie sierpnia i września odbędą się w Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Szczecinie i Katowicach. Przygotowania Biało-Czerwonych do tej imprezy rozpoczną się wkrótce po zakończeniu ligi (23 kwietnia). Na których zawodników postawi nowy selekcjoner kadry Ferdinando De Giorgi, pozostaje na razie tajemnicą.

- Pierwszy obóz, pierwsze 10 dni pracy z zawodnikami powinno dać De Giorgiemu odpowiedź na wiele pytań. To czas, w którym dowie się, z kim na do czynienia i na kogo powinien stawiać. Dużo rzeczy jest jasnych, bo trudno, żeby nie postawił na przykład na Kurka i żeby Konarski po udanym sezonie nie został sprawdzony. Ale gwarancji występów w pierwszej szóstce nie może mieć nikt i nikt nie powinien też z tego powodu kaprysić - uczula Zarzycki.

Czy zdaniem mistrza olimpijskiego z Montrealu włoski szkoleniowiec może już teraz dać szansę gry w pierwszej reprezentacji mistrzom Europy juniorów z 2016 roku? Bartosz Kwolek, Jakub Kochanowski, Mateusz Masłowski czy Tomasz Fornal w tym sezonie udanie wprowadzili się do Plusligi i potwierdzili wielkie możliwości.

- Dla mnie wiek nie gra roli. Trenowałem w Padwie 16-letniego Lorenzo Bernardiego i już wtedy był wielkim graczem z fantastycznym charakterem wojownika. Jeśli zawodnik jest mistrzem świata jako junior, to i w dorosłej siatkówce może szybko zacząć odgrywać istotną rolę - podkreśla były trener polskiej kadry.

W tym sezonie nasza reprezentacja ma jedne cel - medal mistrzostw Europy. - Gramy u siebie, na trybunach będzie kilkanaście tysięcy osób, przed telewizorami kilka milionów. Musi być dobry wynik. Jeśli się nie uda, nie będzie wytłumaczenia. Życzę naszym siatkarzom, żeby po swoim ostatnim meczu mistrzostw opuszczali halę przy wiwatujących na ich cześć kibicach - kończy rozmowę z WP SportoweFakty złoty medalista mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich.

Źródło artykułu: