Był najlepszy na świecie, przegrał ze zdrowiem. Michał Winiarski schodzi z siatkarskiej sceny
Winiarski stał się tak wszechstronny z racji właściwego podejścia mentalnego do siatkówki. Konsekwentnie wyznaczał sobie kolejne cele, widząc, w których aspektach ma pole do poprawy. Potrafił pracować nad nimi do skutku, aż progres będzie zadowalający. Wraz z biegiem lat w pokazywaniu pełni możliwości coraz częściej zaczęły mu jednak przeszkadzać problemy zdrowotne.
Plecy, bark i trudna chwila w Rosji
Obok licznych problemów z plecami, które szczególnie nasiliły się po mistrzostwach świata 2014, najbardziej dała mu się we znaki kontuzja barku, jakiej doznał w 2009 roku. Nie dość, że wyeliminowała go z gry na kilka miesięcy, to kilka pierwszych dni po operacji było dla niego wykańczającą walką z bólem. W kryzysowej chwili pomocną dłoń wyciągnęli do zawodnika działacze PGE Skry, której barwy już wcześniej reprezentował w latach 2005-2006.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Jurkowski: Popek z Pudzianem zrobili na KSW całą robotę. Wszyscy się na to złapaliKluby Michała Winarskiego (kariera seniorska) | Lata |
---|---|
AZS Częstochowa | 2002-2005 |
BOT Skra Bełchatów | 2005-2006 |
Itas Diatec Trentino (Włochy) | 2006-2009 |
PGE Skra Bełchatów | 2009-2013 |
Fakieł Nowy Urengoj (Rosja) | 2013-2014 |
PGE Skra Bełchatów | 2014-2017 |
- Był to bardzo ciężki sezon. Najgorsze były ciągłe, długie i męczące podróże samolotami i zmiany stref czasowych, zwłaszcza jak lataliśmy na mecze u siebie. To było bardzo pouczające doświadczenie, bo wszystko w Rosji jest specyficzne, wiele rzeczy było innych. Dzięki kolegom z zespołu nie czułem się tam jednak źle - opowiadał Winiarski, samemu uznawany za czołowego polskiego siatkarza z największym poczuciem humoru.
Kawalarz z kompleksem wzrostu
Do historii przeszły już dowcipy, które często robił kolegom. Nieprzerwanie dbał o to, by w drużynie panowała dobra atmosfera. W celu jej kreowania i podtrzymywania, dzwonił między innymi do innych zawodników, podając się za czołowych dziennikarzy. Potrafił to robić tak umiejętnie, że niektórzy regularnie nabierali się na jego sztuczki.
Ale też nie zawsze czuł się komfortowo w szerszym towarzystwie. Uczęszczając do szkoły podstawowej wstydził się swojego pokaźnego wzrostu. Kiedy przerastał wszystkich o kilkanaście centymetrów, znalazł pewne rozwiązanie. - Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to może być dla mężczyzny atut. Wtedy chciałem być taki jak inni. Nie umiałem się przyzwyczaić, że na mnie patrzą. Dlatego specjalnie się garbiłem - wspominał po latach w rozmowie z "MaleMAN".
Do podstawówki chodził w rodzinnym mieście - Bydgoszczy. Jego ojciec, Jerzy, bardzo chciał, by syn właśnie w nim zakończył również siatkarską karierę. Tego planu Winiarskiemu zrealizować się nie udało. Doszedł do wniosku, że zdrowie ma się tylko jedno i nie warto z nim zadzierać. Dlatego opuścił siatkarską scenę dość wcześnie, w wieku 33 lat. Tyle wystarczyło mu jednak, by stać się zawodnikiem kompletnym, powszechnie lubianym i zapisać kolejną złotą kartę w historii polskiej siatkówki.