Sebastian Pawlik: Kwalifkacje nie będą tylko formalnością. Nie przypinajcie nam już medali

Materiały prasowe / CEV
Materiały prasowe / CEV

Niezwyciężona reprezentacja Polski juniorów rozpoczęła przygotowania do swojej ostatniej wielkiej imprezy - mistrzostw świata. Najpierw jednak muszą wygrać turniej eliminacyjny.

Trener Sebastian Pawlik w poniedziałek wrócił z ME kadetów na Węgrzech i już we wtorek pojawił się w Spale, żeby poprowadzić zgrupowanie reprezentacji Polski juniorów. Utytułowana drużyna przygotowuje się do turnieju kwalifikacyjnego do mistrzostw świata.

[b]

WP SportoweFakty, Ola Piskorska: Kadetom nie udało się powtórzyć sukcesu swoich o dwa lata starszych kolegów i zdobyć mistrzostwa kontynentu. Ma pan poczucie, że ten rocznik 1997-98 jest niezwykły?[/b]

Sebastian Pawlik: Na pewno jest wyjątkowy, co zresztą chłopcy potwierdzili wynikami. Bardzo uzdolniona grupa i z dużymi możliwościami, miło się z nimi współpracuje. Nie miałem czasu na odpoczynek ani przerwę po powrocie z ME kadetów na Węgrzech i teraz szybko muszę się przestawiać, bo to jest zupełnie inna siatkówka.

Inna nie tylko w porównaniu z kadetami, ale i inna niż grali rok temu?

Zupełnie inna. Widać, że chłopcy przez sezon klubowy zrobili ogromny postęp motoryczny i fizyczny, dynamika też się im poprawiła. Bardzo poszli do przodu, grają teraz już naprawdę seniorską siatkówkę. Wszyscy weszli o poziom wyżej.

ZOBACZ WIDEO: Polski himalaista przeżył "biwak śmierci" na Mount Everest. Niebywała odporność!

Któryś z nich pana zaskoczył w trakcie sezonu?

Bardzo mnie cieszyło, że prawie wszyscy wybrali sobie kluby, gdzie mieli szansę pograć i prawie wszyscy swoje szanse wykorzystali. Jak na pierwszy sezon w PlusLidze dostali naprawdę dużo okazji do grania. Największe obawy miałem o Mateusza Masłowskiego, że w Rzeszowie nie pogra sobie zbyt wiele. Tymczasem tak się ułożyło, że w końcówce sezonu sporo występował i pokazał się z bardzo dobrej strony, więc jego decyzja nie była zła. Tym bardziej, że spodziewam się, że w przyszłym sezonie tych szans dostanie jeszcze więcej.

Skoro jesteśmy przy Masłowskim, to jak wygląda kwestia jego zdrowia? Kiedy wróci do treningów?

Wygląda na to, że w przyszłym tygodniu będzie mógł wrócić, ale do lekkiego treningu. Ale bez żadnych szarpnięć ani wypadów, bo naderwany mięsień to taka kontuzja, że trzeba ją zaleczyć do końca. Inaczej będzie się to ciągnęło za nim, a dla mnie jest ważniejsze, żeby Mateusz był na pewno zdrowy na mistrzostwa świata, jeżeli uda się nam awansować. Nie będziemy nic przyspieszać na siłę, nie ma takiej presji, żeby brał udział w kwalifikacjach.

W wywiadach w trakcie sezonu klubowego wielu z pana podopiecznych wspominało, że już nie może się doczekać wyjazdu do Spały i ponownego spotkania z pozostałymi juniorami. Rozdzielenie nie zaszkodziło dobrej atmosferze?

Bardzo się cieszę z tego, że udało nam się tę dobrą atmosferę w grupie wypracować i ona nie zniknęła po tym, jak przestali grać razem w SMS-ie. Oni się nie tylko lubią, ale i wzajemnie szanują, to jest atut, który pomagał nam w zdobywaniu trofeów. Niejeden trudny moment mieliśmy w trakcie grania o medale i oni zawsze byli wtedy razem. Pomagali sobie, wspierali się wzajemnie na boisku i zawsze byli drużyną.

Innym atutem, też bardzo ważnym, było ich zgranie, bo przez dwa sezony grali jako drużyna w rozgrywkach I ligi. Ostatni sezon grali już jednak rozdzieleni po klubach plusligowych, to może być problem?

To jest właśnie nasz główny cel na zgrupowaniu - przypomnieć im pewne schematy i przywrócić zgranie wewnątrz zespołu. Zwłaszcza poszukać z powrotem porozumienia między rozgrywającymi a resztą zawodników, bo to jest kluczowe. I już po tym pierwszym treningu widzę, że to takie proste nie będzie. Chłopcy wyraźnie chcą grać tak, jak grali w swoich klubach, czyli wszystko bardzo szybko. A szybkość wymaga ogromnej precyzji i idealnego timingu. Będziemy to szlifować w ciągu następnych tygodni.

Przed wami turniej kwalifikacyjny do mistrzostw świata, w którym uczestniczą cztery zespoły, a awans uzyskuje tylko zwycięzca. Ale dla tak utytułowanej drużyny jak wasza to eliminacje są tylko formalnością?

Zdecydowanie nie. Kwalifikacje zawsze były naszą piętą achillesową i mieliśmy spore problemy. Pierwsze mecze na turniejach to były zawsze męki w naszym wykonaniu, ale jak jest faza grupowa, to można to nadrobić później. Tu przegranie pierwszego meczu już stawia nas pod ścianą i bardzo wszystko utrudnia. Kwalifikacje mają to do siebie, że nie wybaczają potknięć. Trzeba też pamiętać, że inne drużyny - tak samo jak nasza - mogły bardzo poprawić swój poziom grania w ciągu roku, w tym wieku zawodnicy bardzo szybko robią postępy. Rok temu byliśmy najlepsi w tym roczniku, ale teraz przyjadą zupełnie inne zespoły.

Wcześniej mieliście komfort grania w ciszy i spokoju, bo o kadetach w ogóle mało kto mówi, a przy mistrzostwach Europy juniorów zainteresowanie mediów pojawiło się dopiero po zdobyciu złota. Teraz jednak może być już inaczej i presja też może być większa, jest pan na to gotowy?

Zdaję sobie z tego sprawę i mam też świadomość, że - patrząc na medale chłopaków - wszyscy się spodziewają po nas złota mistrzostw świata. Proszę mi jednak wierzyć, że sukcesy z minionych lat nie przekładają się tak prosto na ten ostatni juniorski turniej. Mieliśmy przewagę nad innymi z powodu świetnych warunków fizycznych i ogrania w I lidze, ale to przeszłość. Spodziewam się, że rywale będą w tym roku znacznie bliżej nas, jak idzie i o warunki fizyczne i poziom sportowy. Na pewno będzie się grało o wiele trudniej, myślę, że to będzie najtrudniejsza impreza dla nas. Dlatego nikt nie powinien nam przypinać żadnych medali przed turniejem, zwłaszcza, że jeszcze na niego nie awansowaliśmy. Teraz koncentrujemy się na tym, żeby przygotować zespół najlepiej jak się da do kwalifikacji, o mistrzostwach staramy się na razie w ogóle nie myśleć.

Turniej kwalifikacyjny do mistrzostw świata juniorów zostanie rozegrany 19-21 maja w Niemczech. Rywalami podopiecznych trenera Pawlika będą gospodarze oraz Belgowie i Łotysze.

Źródło artykułu: