Maurice Torres i język migowy. Nowy gracz ZAKSY Kędzierzyn-Koźle opowiada o niezwykłej zdolności

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
To trudny język?

- Jak każdy inny. Ma swoje słownictwo, gramatykę i określone struktury. Jeśli ktoś zaangażuje się w naukę, nie uważam, by napotkał na poważne problemy. Dużo znaków jest intuicyjnych, co ułatwia ich zapamiętywanie.

Pana mama to była reprezentantka Stanów Zjednoczonych w siatkówce niesłyszących. Jak duży wpływ miała ona na pańską karierę w tym sporcie?

- Chodziła na moje mecze, kiedy tylko mogła. Nie liczyło się, gdzie je grałem i w jakim dniu tygodnia. Poświęcała wszystko, bym mógł uprawiać sport. Spędziła mnóstwo godzin wożąc mnie na treningi. Na każdym kroku wspierała moje marzenia o zostaniu profesjonalnym siatkarzem. A co ciekawe, w siatkówkę zacząłem regularnie grać dopiero w wieku 14 lat. Wcześniej próbowałem swoich sił w piłce nożnej i koszykówce.

W czasach liceum miał pan chwile zwątpienia, kiedy regularnie trzeba było wstawać o świcie?

- Oj, zdarzały się wielokrotnie. Pobudki o godzinie 4:30 i powroty do domu około 22 były wycieńczające mentalnie i fizycznie. Zadania domowe często robiłem w pociągu, którym na 7:30 musiałem dotrzeć do szkoły. Pomiędzy 18 a 20 regularnie chodziłem na treningi - najpierw w drużynie szkolnej, a potem w jednym z lokalnych klubów. Późne powroty stanowiły też obciążenie dla mojej mamy. Odbierała mnie po treningach, a następnie przez godzinę wracaliśmy autem do domu. To wymagało wiele czasu i poświęcenia, ale moja fascynacja siatkówką sprawiała, że robiłem wszystko, by marzenie stało się rzeczywistością.

Dlaczego zdecydował się pan grać dla Portoryko? W kategoriach młodzieżowych był pan bowiem reprezentantem Stanów Zjednoczonych.

- W Portoryko się urodziłem, ale przebywałem tam głównie latem, ponieważ w ojczyźnie mój tata pracował jako profesjonalny koszykarz. Podczas roku szkolnego mieszkałem natomiast z mamą oraz siostrami w Kalifornii. Tam też dołączyłem do programu High-Performance, pozwalającego powalczyć o miejsce w kadeckiej i juniorskiej reprezentacji USA. W każdej z nich występowałem przez dwa lata. Jako senior zdecydowałem się jednak reprezentować kraj moich dziadków, choć był to bardzo trudny wybór. Mimo że przez cztery lata szkoliłem się według systemu amerykańskiego, uwierzyłem w portorykańskich zawodników, federację oraz trenerów. Mamy młodą drużynę, ale wierzę, iż możemy dumnie reprezentować kraj i wywalczyć olimpijski awans. Naszym marzeniem jest wyjazd do Tokio w 2020 roku.

Jakie nadzieje wiąże pan z grą w polskiej lidze?

- Jak dotąd jedyny raz byłem w Polsce podczas mistrzostw świata 2014. Gościnność Polaków była cudowna, podobnie jak ich miłość do siatkówki. Moje oczekiwania związane z grą w PlusLidze dotyczą rozwoju osobistego, zarówno od strony siatkarskiej, jak i prywatnej. Chciałbym też zdobywać trofea oraz zwiedzić wasz kraj. Jestem podekscytowany na myśl tego, co czeka mnie już w niedalekiej przyszłości.

Rozmawiał Wiktor Gumiński

Czy Maurice Torres godnie zastąpi Dawida Konarskiego w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×