II Liga: Progress nie zdołał obronić się przed spadkiem

Przed środowym pojedynkiem, w minorowych nastrojach byli zawodnicy Progressu, którzy przecież mieli już u siebie zakończyć rywalizację. Niestety wówczas ulegli 2:3 i jechali na decydujący pojedynek do Trzcianki. Jednak zawodnicy po raz kolejny pękli psychicznie i nie byli teraz w stanie ugrać nawet seta. Jest to kolejna wielkopolska drużyna, która zakończyła sezon spadkiem. Również Trzcianka nie może czuć się pewnie, bo nadal są w grze, choć równie dobrze mogą wylądować ligę niżej

Paweł Siejak
Paweł Siejak

MKS MDK Trzcianka - KPS Progress Września 3:0 (25:22; 25:23; 25:20)

MKS MDK: Galant, Kramer, Malinowski, Konkel, Najdek, Rojek, Pankau (libero) oraz Lipiński, Szczechowicz.

KPS Progress: Więcek, Kiwior, Helman, Siewiorek, Józefczak, Pałasz, Gilewski (Libero) oraz Kotecki, Łyczko, Kempiński.

Jeszcze przed spotkaniem na bardziej zestresowanych wyglądali goście. Pierwszy punkt zdobyli gospodarze, za to trzy kolejne padły łupem Progressu, który blokiem oraz nieskutecznym atakom Bartosza Kramera wysforowali się na prowadzenie. MKS miał problem w wejście w spotkanie, popełniając masę własnych, niewymuszonych błędów. Mimo słabej gry obu ekip, wynik oscylował wokół remisu do stanu 12:12. Wtedy na zagrywkę wszedł Marcin Szczechowicz , który posłał pierwszego w tym spotkaniu asa serwisowego i MDK objął prowadzenie. Potem z akcji na akcję gospodarze rozpędzali się, zwiększając przewagę dzięki skutecznym blokom Roberta Rojka . Oszołomieni goście oddali setbola, dotykając siatki.

Kolejna partia rozpoczęła się pod dyktando gospodarzy, którzy punktowali bezradnych zawodników z Wrześni. Rosło prowadzanie, 5:3 i kolejno 8:4. W końcu przebudził się kapitan Progressu, Jakub Więcek , który skutecznymi atakami rozpoczął mozolne odrabianie strat. Wtórował mu również Emil Siewiorek i różnica po kilku akcjach wynosiła ledwie jedno oczko. Szybko o czas poprosił trener Łojewski , by uspokoić swoich zawodników. Przyniosło to oczekiwany efekt, Kramer jeszcze w końcówce popisał się asem a seta zakończył atakiem ze środka Rojek. MKS prowadził już 2:0.

Jak to zwykle bywa, najwięcej emocji przyniósł trzeci set. Gospodarze rozpoczęli wręcz huraganowo, nokautując rywala 5:0. Mając taką zaliczkę grali już trochę asekuracyjnie, choć nadal skutecznie. Progress jednak niwelował straty, dzięki dobrej grze na siatce Józefczaka . Pałasz dołożył ze swej strony punktową zagrywkę i przewaga stopniała do dwóch punktów. Gospodarze później wieźli wypracowane prowadzenie i nie oddali go do końca a rewelacyjny Przemysław Najdek zdobywał kolejne z wszystkich dziewiętnastu zgromadzonych w tym meczu punktów. W poprzednim spotkaniu we Wrześni dostał nawet ksywkę „Egzekutor”, co dobrze oddaje jego udział w dwóch ostatnich spotkaniach obu zespołów.

Mimo, iż Września próbowała walczyć, co trzeba zaznaczyć, mocno serwując i przyzwoicie grając blokiem, nie zdołała ugrać nawet seta. Zawiódł ich najsłabszy element, którego ni jak nie idzie wypracować, miawowicie psychika. Nerwy i emocje wzięły górę nad umiejętnościami, które przecież zawodnicy posiadają niemałe.
Gospodarze natomiast mimo słabszego początku Bartka Kramera, mieli kilka atutów więcej i spokojnie wypunktowali rywala, który niestety spadł z ligi. Teraz MKS zaczyna przygotowania do dwumeczu z Lechią Tomaszów Mazowiecki, której przedstawiciele już podglądali oba zespoły w tym spotkaniu.

Radości nie krył Paweł Łojewski: Jeśli chodzi o wynik, to nie ma on znaczenia. Najważniejsze, ze wygraliśmy i walczymy dalej. Września teraz ma kłopot i może myśleć co dalej. Odnośnie Najdka, uratował w zeszłym tygodniu tyłek chłopakom, zagrał bardzo dobrze, dziś również zagrał poprawnie i takiego zawodnika nam właśnie brakowało.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×