Skra Bełchatów - Jastrzębski Węgiel 3:1 (25:22, 25:19, 23:25, 25:21)
Skra Bełchatów: Miguel Falasca, Mariusz Wlazły, Stephane Antiga, Dawid Murek, Daniel Pliński, Marcin Możdżonek, Piotr Gacek (libero) oraz Bartosz Kurek, Radosław Wnuk, Michał Bąkiewicz
Jastrzębski Węgiel: Grzegorz Łomacz, Robert Prygiel, Guillaume Samica, Benjamin Hardy, Wojciech Jurkiewicz, Patryk Czarnowski, Paweł Rusek (libero) oraz Robert Prygiel, Adam Nowik, Rafael De Souza Lins
MVP: Stephane Antiga
Stan rywalizacji do trzech zwycięstw: 2:0 dla Skry Bełchatów
Mimo przedświątecznej krzątaniny kibice znów tłumnie odwiedzili halę "Energia". Dobry doping towarzyszył obu ekipom przez całe spotkanie. Bełchatowian znów wsparła grupka fanów Siatkarza Wieluń. Zespół ten będziemy mogli oglądać na parkietach PlusLigi już od nowego sezonu. Mecz zaczął się punktualnie o godzinie 18:00.
Od skutecznego ataku rozpoczął Mariusz Wlazły. Mimo początkowego prowadzenia Skry goście nie poddawali się. W ataku dobrze spisywał się Guillaume Samica i Patryk Czarnowski. Na pierwszej przerwie technicznej prowadzili jastrzębianie. W kolejnej części seta przewaga utrzymywała się. Bełchatowianie zdołali wyrównać po ofiarnej obronie Falaski, który podbił bardzo trudną piłkę. Akcję zakończył Dawid Murek posyłając atakując między blokiem przeciwników. Zespołowi gości zabrakło zimnej krwi, gdyż po chwili Samica zamiast przebić piłkę palcami na drugą stroną, niezdarnie zbił ją w pól siatki. "Żółto-czarni" objęli prowadzenie i nie oddali go już do końca. Pięknym asem popisał się Dawid Murek, a partię skończył Daniel Pliński.
Drugi set nie była już tak zacięty jak poprzedni. Jastrzębski Węgiel chyba nadal wspominał pierwszego seta. Na parkiecie brylowali Wlazły i Antiga. Francuz pokazał się z dużo lepszej strony aniżeli w meczu czwartkowym. Ambitnie i skutecznie – tak grał Antiga. Młodsi koledzy mają się czego uczyć od Francuza.
Na drugą przerwę techniczną Skra schodziła z bezpieczną przewagą (16:12). Mało kto wierzył jeszcze, że goście będą w stanie o coś powalczyć w tej partii. Chociaż graczom Santiliego nie brakowało woli walki, to przewaga bełchatowian okazała się zbyt wielka. Skra zwyciężyła 25:19.
Set trzeci Jastrzębski Węgiel rozpoczął od wysokiego prowadzenia (6:2). Skra zdołała wyrównać za sprawą świetnych zagrywek Wlazłego. Podopieczni Santilliego nie mogli znaleźć sposobu na popularnego "Szampona". Kolejna faza seta to typowa gra punk za punkt. W drużynie gości znakomicie grał Igor Yudin. W końcówce lepsi okazali się przyjezdni (23:25). Jastrzębski Węgiel wywalczył upragnionego seta, a ich nadzieje w wygraną odżyły.
Czwarta partia potwierdziła ich dobrą formę. Przy stanie 10:9 dla gości w "Energii" zawrzało. Sędziowie przerwali grę dopatrując się błędu ustawienia w Jastrzębskim Węglu. Trener Roberto Santilli był wściekły. O początku seta goście grali w złym ustawieniu. Ani arbitrzy, ani trenerzy nie wychwycili początkowo błędu. Według przepisów Skra powinna objąć prowadzenie 10:0. Nie wiedzieć czemu sędziowie zdecydowali, że gra rozpocznie się od stanu 10:5 dla Bełchatowa. Jastrzębie nie zdołało już się podnieść i przegrało czwartą partię 25:21 oraz cały mecz 3:1.
Kibice z Jastrzębia nie zaakceptowali decyzji sędziów i odśpiewali: Wrocław czeka. Do tego długo krzyczano: Złodzieje. Na konferencji pomeczowej Roberto Santilli twierdził, że należałoby powtórzyć mecz. Pewne jest, że echo zdarzenia z czwartego seta szybko nie umilknie. Tymczasem Skra wygrała już dwa mecze i wystarczy jej jeszcze jeden by wystąpić w upragnionym finale.