"Zwierz", który okiełznał Rosję. Magiczna zmiana zapewniła mu wyjazd na mistrzostwa Europy

WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Na zdjęciu: Łukasz Kaczmarek
WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Na zdjęciu: Łukasz Kaczmarek

Atakujący Łukasz Kaczmarek przebojem wdarł się do 14-osobowego składu reprezentacji Polski na europejski czempionat. Na ostatniej prostej wygrał rywalizację z Maciejem Muzajem.

W tym artykule dowiesz się o:

Powołanie Kaczmarka do kadry na 2017 rok trudno było kwestionować. 23-letni siatkarz miał za sobą bardzo udany rok w PlusLidze, w którym niejednokrotnie prowadził do sukcesów Cuprum Lubin. Wtedy występował już tylko na jednej pozycji - atakującego.

Kiedy bowiem w 2015 roku trafiał do lubińskiego klubu z pierwszoligowej Victorii Wałbrzych, pełnił rolę przyjmującego. Dla przeciętnego sympatyka siatkówki był raczej postacią anonimową. Nie wszyscy kojarzyli nawet, że ma na koncie tytuł mistrza świata i Europy juniorów. Bo sukcesy te zanotował nie w hali, a na plaży.

I dopóki był w Cuprum przyjmującym, dopóty nie wyróżniał się w najwyższej klasie rozgrywkowej niczym nadzwyczajnym. Przestawienie go na atak, którego dokonał trener Gheorghe Cretu, okazało się natomiast punktem zwrotnym w karierze zawodnika nazywanego "Zwierzem". Do podjęcia takiej decyzji w trakcie sezonu 2015/16 skłoniła Rumuna niedyspozycja dwóch nominalnych atakujących: Szymona Romacia i Mateusza Malinowskiego.

- Trener Cretu wie co robi i chce dla mnie jak najlepiej. Bardzo się cieszę, że trafiłem na takiego szkoleniowca, który potrafi ze mną zostać po treningu i robi to nie na siłę, tylko zostaje i tłumaczy mi wszystko - wyjaśniał Kaczmarek.

ZOBACZ WIDEO: Polski skialpinista chce wrócić na K2. Ma nowy pomysł, jak zjechać ze szczytu

Efekty pracy polsko-rumuńskiego duetu były z miesiąca na miesiąc coraz bardziej widoczne. - Kaczmarek szybko i w bardzo dobrym stylu awansował do poziomu, o którym się mówi. Jego kariera układa się bardzo ciekawie. Prawdopodobnie nowy trener kadry dostrzeże tego młodego gracza - zauważał Ireneusz Mazur, były selekcjoner reprezentacji Polski (1998-2000).

Jego słowa stały się faktem. Ferdinando De Giorgi od początku pracy z Biało-Czerwonymi widział Kaczmarka wśród jednego z trzech najlepszych polskich atakujących. Przez kilka miesięcy nic nie zapowiadało jednak, że gracz klubu z Lubina przeskoczy w hierarchii Dawida Konarskiego i Macieja Muzaja. Wszystko zmieniło się dopiero o 180 stopni, kiedy "Zwierz" zatrzymał Rosję.

To właśnie w ostatnim meczu Memoriału Huberta Wagnera, będącym zarazem dla wielu Polaków decydującym testem przez mistrzostwami Europy 2017, zawodnik dostał pierwszą szansę do występu w reprezentacyjnej koszulce na dłuższym dystansie czasowym. Wcześniej pojawiał się jedynie zadaniowo na zagrywkę.

Sprawdzian zdał wzorowo, wybornie zastępując słabo dysponowanego Muzaja. Jego wejście do gry odmieniło losy spotkania. Nie dość, że pomógł drużynie wstać z kolan, to mocno namieszał w głowie De Giorgiego. Do tego stopnia, iż potrzebował on jeden dzień więcej na wybranie ostatecznej "czternastki" do walki o prymat w Europie.

I okazało się, że Kaczmarek w krótkim czasie przekonał go do siebie. - Łukasz zbyt późno dostał swoją szansę. Jego postawa w reprezentacji była zatem do ostatniej chwili zagadką. Rozwija się on jednak w niesamowitym tempie i pokazał się z doskonałej strony. Obecnie jest numerem dwa, ale może nawet wygrać rywalizację z Konarskim, ponieważ był mniej eksploatowany - prognozuje Jan Such, były reprezentant Polski i trener siatkarski.

Źródło artykułu: