Reprezentacja Bułgarii ze swojej grupy wyszła na drugim miejscu, pokonując Słowenię i Hiszpanię, a przegrywając tylko z Rosją. W barażu odprawiła Finlandię, a następnie trafiła na Serbię. Ten rywal okazał się jednak nie do przejścia.
- Nie weszliśmy dobrze w ten mecz na początku i tak już było do samego końca. Nie widziałem, żeby mój zespół był sobą w tym starciu. Nawet jeśli prowadziliśmy i mieliśmy szansę na powrót, to jej nie wykorzystywaliśmy - mówił Plamen Konstantinow.
Trener Bułgarów dobrze wiedział co nie funkcjonowało. - Brakowało energii, to robi różnicę. Nie mieliśmy skutecznego bloku ani zagrywki, ale przede wszystkim charakteru - wyjaśnił. Zawodnicy nie byli jednak w stanie się poprawić na tyle, by powrócić do meczu. Mieli okazję na wygranie trzeciego seta i doprowadzenie do czwartej partii, ale ostatecznie Serbowie wybronili się i po nerwowej końcówce wygrali.
Bułgarski trener miał duże zastrzeżenia do pracy arbitrów. Pod koniec meczu dostał żółtą kartkę, bowiem ich decyzje wyprowadziły go z równowagi. Również w rozmowach z dziennikarzami okazywał ogromne zdenerwowanie tym faktem. - Jesteśmy na mistrzostwach Europy, a są tu sędziowie, którzy nie powinni w nich uczestniczyć, to nie jest dla nich miejsce. W trzecim secie arbiter popełnił aż 10 błędów, z czego połowę na naszą niekorzyść, tylko do połowy seta! - grzmiał Konstantinow.
- Nie chcę w ten sposób tłumaczyć naszej porażki, ale to nie powinno mieć miejsca, że sędzia jest pod presją i w jasnych sytuacjach nie jest pewny swoich decyzji. Przy takim sędziowaniu nie da się wygrywać. Pracowaliśmy ciężko przez lata na ten wynik, a tymczasem sędzia odebrał półfinał, do którego chcieliśmy awansować - zakończył trener.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kubiak: Jako drużyna graliśmy słabo